Proces komercjalizacji został wykorzystany do przekształcania sztuki w narzędzie indoktrynacji

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. freeimages.com
fot. freeimages.com

Już Alexis de Toqueville zauważył, że sztuka w epoce demokratycznej będzie szybka, doraźna i rynek będzie miał na nią ogromny wpływ, czyli prawo konkurencji.

To poczucie zagrożenia, ze strony rynku, często było akcentowane przez artystów, którzy walczyli o to, aby wytworów ich ducha i ręki nie sprowadzać do rangi zwykłego konsumpcyjnego towaru. W społeczeństwach demokratycznych każda nowa generacja wkraczająca w życie społeczne tworzy nowe społeczeństwo, które musi się odróżnić od poprzedniego. Stąd imperatyw zmiany, także w obyczajach i kulturze jest traktowany jak dogmat. Ale konkurencja rynkowa, niekoniecznie musi być dla wysokiej sztuki niszcząca, czego dowodem znakomita sztuka amerykańska lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, kiedy mieliśmy do czynienia ze „złotą erą” demokracji, także w Europie Zachodniej. Kontekst „Zimnej wojny” dawał poczucie czym jest dla kultury aura wolności. Kontekst ten umacniał zachodnią demokrację i jej kulturę.

Ciągły proces zmiany w sztuce w demokracji to rzecz naturalna. Możliwość oceny jakości dzieł, jaką ta zmiana przynosi daje jedynie czas. Weryfikacja to rzecz trudna. W kulturze i sztuce niczego nie da się zmienić na drodze rewolucji. Żyją one własnym autonomicznym życiem, w „twórczym” dystansie do tego, co doraźne i polityczne, ale jednocześnie wpływają na to co polityczne, bo kultura oraz religia są miejscem formowania się postaw życiowych, gustu, obyczaju. Kultura to fundament. Chcę podkreślić, że w demokracji, wolny rynek, jakkolwiek bywa często weryfikatorem okrutnym dla sztuki wysokiej, nie stanowi dla sztuki i kultury zagrożenia podstawowego, który niweczy możliwość zaistnienia arcydzieł. Takim zagrożeniem jest bezpośrednia ingerencja polityczna i ideologiczna, ubrana w pozory apolityczności. W momencie kiedy skończyła się „Zimna wojna” i nowa sytuacja ujawniła zwycięstwo Zachodu, sztuka i kultura zaczęła być tak „formatowane” przez czynniki polityczne i ideologiczne, aby zdekonstruować podstawy zachodniej kultury. Kultura, która stworzyła liberalną demokrację, (ułomną ale nic lepszego nie wymyślono, że sparafrazuje znane powiedzenie Churchilla), zaczęła być postrzegana jako represyjna wobec jednostki. To paranoiczne rozpoznanie stało się dogmatem. Zaczęto używać sztuki  do celów politycznych a kultura w ogóle stała się miejscem gigantycznych manipulacji.

W państwach peryferyjnych, wychodzących z komunizmu, a do takich należy Polska, te zjawiska są bardziej widoczne, przebiegają boleśniej.
Proces komercjalizacji sztuki sam w sobie obojętny wobec wartości, został wykorzystany do przekształcania sztuki w narzędzie indoktrynacji ideologicznej. Powstał swoisty „przemysł wiedzy” a część ludzi sztuki stworzyła nieformalną korporację, która zajmuje się ideologizowaniem sfery kultury, co daje im niezłe profity. Osłonę stanowi język „o poszerzaniu pól wolności”, „wyzwalaniu z opresji”, „przekraczaniu tabu”. To posttotalitarna nowomowa. Krytycy sztuki, kuratorzy, instytucje państwowe, galerie próbują w sposób błyskawiczny, niemal rewolucyjny, zmienić oblicze współczesnej sztuki. Mówią, kto ma być sławny, modny i nieśmiertelny. Takie uroszczenia wskazują na pragnienie ustalenia jak ma wyglądać historia sztuki. Schemat promocji jest podobny. Musi to być artysta młody, najlepiej zaraz po studiach, „odkryty” za sprawą kontrowersyjnego, skandalizującego „dzieła”. Wytwarza się na niego zapotrzebowanie na rynku, tworzy legendę, zaprasza na wielkie wystawy, kreuje na modnego, dobrze zapowiadającego artystę. Zajmują się nim krytycy, kuratorzy, dziennikarze (Jak nie ulec takiej pokusie mając 20 lat?) Jeśli artysta przestaje przynosić dochód albo przejrzał na oczy, zrzucany jest z „Olimpu”. W kolejce stoją następni. To klasyczny metabolizm, ale quasi rynkowy – bo treść dzieła musi się mieścić w wyznaczanych z góry granicach języka poprawności politycznej. Po zużyciu, ten „artystyczny” metabolizm wydala delikwenta. Celowo, by nie powiedzieć programowo nie sięga się do artystów starszego pokolenia. Oni nie mieszczą się w projekcie tworzenia nowoczesnego artysty na miarę naszych czasów. Jeśli się pojawiają, to niezwykle rzadko. Są to wtedy starzy artyści, przeważnie nieżyjący, bo nie stwarzają kłopotów i są zawsze prekursorami „nowych” tendencji. Dlaczego unika się promowania starszych żyjących twórców? Główną przeszkodą jest to, że ci artyści są nośnikiem wartości i tradycji. Zatem niełatwo dają się omamić wizją bogatego ale spolegliwego wobec kuratora, artysty.

Wierni w swojej drodze twórczej wielkiej tradycji, kierują się zasadą bezinteresowności jako podstawową ideą sztuki, a ta zasada jest traktowana przez nowoczesny Artworld jako przeżytek, jako archaizm. A promocja młodych artystów wpisuje się w idiotyczny z punktu widzenia zdrowego rozsądku kult młodości i nowości. Dlaczego? Bo kult młodości relatywnie skraca nam życie. Skończyłeś trzydziestkę, znaczy to, że w sztuce już nie istniejesz, twoje życie się właśnie skończyło. Szesnastoletni pisarze, dramaturdzy, artyści, „geniusze” to zjawiska dzisiaj częste. Jako prezes ZPAP byłem inicjatorem kilku wystaw o randze ogólnopolskiej i międzynarodowej, między innymi: w Parlamencie w Brukseli” Teraz Sztuka”, w Strasburgu, w Krakowie” Uczta u Mistrzów”, w Warszawie” Ambasadorowie Sztuki”, w Łodzi „Linia Życia”. Prezentowani byli artyści głównie ze starszego pokolenia ZPAP i zaproszeni goście. Opinie były zaskakująco pozytywne! Polska ma bardzo dobrą warsztatowo sztukę, od abstrakcji po figuracje. Dlaczego zatem tak mało jest wystaw współczesnych artystów starszego pokolenia z dorobkiem ? Gdzie są państwowe instytucje kultury, galerie, muzea? Dotacje otrzymują niemal wyłącznie projekty sztuko-podobne obrazoburcze, miałkie…

Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że nie wszyscy młodzi artyści chcą iść drogą wyznaczoną przez władców z Artworldu. Dużą część z nich nie złamie „quasi mechanizm rynkowy”. Czerpią inspiracje z tradycji i rodzimej kultury, ze spuścizny wielkiego dorobku poprzednich pokoleń znakomitych artystów. Mają świadomość pułapki zastawionej przez zideologizowany rynek sztuki. Nie można pozwolić na to, aby zanikła świadomość jak ważną rolę we współczesnej sztuce pełni średnie i starsze pokolenie artystów. Są oni depozytariuszami wysokich jakości: warsztatu, wielowiekowej tradycji, świadomości czym jest sztuka. Można też żywić nadzieje, że nadchodzi zmiana. W świecie sztuki, także na Zachodzie, widać tendencje powrotu do sztuki warsztatowej. Jak długo można z pustego w próżne? Jedynie kunszt i talent buduje realne hierarchie, a wszystko inne w sztuce jest na dłuższa metę bez znaczenia.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych