Nie nazywaj Neuwirtha Neuwirthem, bo będziesz homofobem!

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Prawdopodobnie wszyscy posługujemy się językiem nienawiści. Może nie przez cały czas, ale możemy zacząć nim mówić całkiem przypadkiem i bezwiednie. Taki wniosek wysnułem ze swojej wizyty w programie „Świat Się Kręci” w TVP1 w środowy wieczór, poświęconemu w części występowi w Parlamencie Europejskim pana Thomasa Neuwirtha, znanego także jako Muszelka Kiełbasa, czyli Conchita Wurst.

Telewizja Polska stanęła jak zwykle na wysokości zadania. Ponieważ zachodziło poważne niebezpieczeństwo, iż podczas programu na żywo będę wygłaszał jakieś skandaliczne, wsteczne i kołtuńskie poglądy, postanowiono mnie odpowiednio zneutralizować. W ramach taktycznej zmyłki poinformowano mnie, że wezmę udział w programie jeden na jeden, a moim oponentem będzie mocno lewicowy redaktor Piotr Szumlewicz. Następnie okazało się, że rolę bezstronnego eksperta odegra pani wiceprezes Kampanii Przeciw Homofoboii (jako żywo, organizacji całkowicie niezideologizowanej i neutralnej w tych zagadnieniach). Na koniec zaś w zwalczanie moich niesłusznych poglądów zaangażowała się jeszcze niejaka Iza Kuna (gość odcinka, podobno znana aktorka) oraz sam prowadzący. I tak z programu jeden na jeden zrobił się program czworo na jednego. Producentów „Świat Się Kręci” bardzo serdecznie pozdrawiam!

Wśród gości programu występ pana Neuwirtha wywołał entuzjazm i posłużył do rozpoczęcia dyskusji o tym, jak straszny jest los mniejszości seksualnych w Polsce. Przy czym główną ilustracją tej tezy stałem się ja sam. Moje przewinienia były porażające.

Po pierwsze, ośmieliłem się powiedzieć, że baba z brodą, względnie facet w sukience to domena cyrku.

Po drugie, wyraziłem przekonanie, że z faktu, iż ktoś każe o sobie mówić, że jest kobietą, nie wynika jeszcze, że nią faktycznie jest. Aby tę obrazoburczą tezę zilustrować, poprosiłem redaktora Szumlewicza, żeby zwracał się do mnie „krokodylku”, gdyż właśnie krokodylkiem się poczułem. Niestety, redaktor Szumlewicz wykazał się kołtuństwem i nietolerancją, ponieważ uparcie mówił do mnie „proszę pana”.

Po trzecie - wykazałem się - tak jak cała prawica, według redaktora Szumlewicza - obsesją na punkcie seksu. Ten śmiały pogląd mój oponent uzasadniał, kilkakrotnie z lubością wspominając o penisach, waginach i tym, co ludzie mają między nogami. Ja sam nie odniosłem się do tego ani razu. Zapewne po to, aby tym skuteczniej moją obsesję na tym punkcie ukryć.

Po czwarte wreszcie - i to była chyba moja największa homofobiczna zbrodnia - ośmieliłem się nazywać Muszelkę Kiełbasę Thomasem Neuwirthem, czyli prawdziwym imieniem i nazwiskiem baby z brodą. Jak wyjaśniła mi pani wiceprezes Kampanii Przeciwko Homofobii, był to klasyczny przypadek mowy nienawiści. Powtórzę, bo być może nie wszyscy jeszcze zrozumieli: nazywanie pana Thomasa Neuwirtha Thomasem Neuwirthem to mowa nienawiści. Całkiem zatem możliwe, że wielu z nas uprawia mowę nienawiści na co dzień, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Może mówimy do kogoś: „Czy może mi pan podać sól…”, podczas gdy ten ktoś tylko zewnętrznie jest mężczyzną, zaś w głębi swojej tożsamości jest kobietą. Albo krokodylkiem.

Na koniec, aby zadać mi decydujący i ostateczny cios, Iza Kuna, znana aktorka, oznajmiła, że ona kiedyś występowała w klubie „Le Madame”, grając w jakiejś sztuce lesbijkę, i spotkał ją za to straszny ostracyzm. Może zresztą coś pokręciłem i może to były dwie sprawy i dwa powody do chwały dla pani Kuny: osobno granie w „Le Madame” i osobno granie lesbijki. Tak czy owak, dowodziło to dramatycznej nietolerancji Polaków.

Jeżeli macie państwo wrażenie, że to opowieści z domu wariatów, to pocieszę państwa: ja, siedząc w studiu TVP, miałem dokładnie takie samo wrażenie. Czekałem tylko, aż wpadną sanitariusze i zawiną w kaftany prowadzącego, redaktora Szumlewicza, panią od walki z homofobią oraz Izę Kunę, znaną aktorkę, po czym odprowadzą ich do pokojów, zaopatrzonych w drzwi bez klamek. Niestety, nie wpadli ani sanitariusze, ani nawet hiszpańska inkwizycja, której przecież nikt nigdy się nie spodziewa.

Jaki z tego wniosek? Żaden rewolucyjny. Po prostu obok naszego normalnego, rozsądnego świata, gdzie faceci są facetami, a kobiety kobietami, istnieje drugi, równoległy świat redaktora Szumlewicza, Izy Kuny i Kampanii Przeciw Homofobii, w którym facet ma być kobietą, jeśli mu się tak spodoba. Albo motylkiem. Albo krokodylkiem. I póki ten świat nie wciska się do naszego, niech sobie tam będzie. Zawsze można się zdrowo pośmiać.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.