UJAWNIAMY: Wystarczy przekupić jednego urzędnika w Rządowym Centrum Legislacji, aby "skręcić" publikację dowolnej ustawy!

freeimages.com
freeimages.com

Prokuratura Okręgowa w Warszawie rozpoczęła badanie jak to się stało, że ważnego prawa nie opublikowano na czas, w wyniku czego budżet straci 3 miliardy złotych.

CZYTAJ WIĘCEJ: Prokuratura bada sprawę nieopublikowania na czas prawa ukrócającego transfer pieniędzy do rajów podatkowych. Efekt: strata 3 mld złotych

Tymczasem jest niemal pewne, że winowajca usytuowany jest w Rządowym Centrum Legislacji. Pytanie tylko, czy opóźnienie publikacji Dziennika Ustaw nastąpiło celowo, czy w wyniku ludzkiego błędu. Kilka lat temu RCL był w systemie takich powiązań z innymi ciałami biorącymi w legislacji, że opóźnienie - celowe lub przypadkowe - wejścia w życie nowego prawa, było w zasadzie niemożliwe. System ten wywrócił do góry nogami rząd Donalda Tuska.

O starym i nowym systemie oraz o tym, kto mógł opóźnić wejście w życie Ustawy rozmawiamy z prawnikiem Pawłem Przychodzeniem, byłym szefem Centrum Obsługi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

wPolityce.pl: Głosy ekspertów i publicystów są podzielone. Jedni mówią, że to przypadek, inni, że celowe działanie. Jak było według pana?

Paweł Przychodzeń: Oczywiście nie wiem. Obserwując jednak pracę Rządowego Centrum Legislacji obecnie i porównując ją z czasami, gdy byłem zaangażowany w końcowy etap procesu legislacyjnego, to odpowiedzi szukałbym w poważnych zmianach, jakie w ostatnich latach były udziałem tej instytucji. Warto zauważyć, iż obecny szef RCL pan Maciej Berek to osoba ciesząca się pełnym zaufaniem premiera Tuska, co oczywiście miało wpływ na funkcjonowanie tej instytucji i umocowanie jej szefa. A ponieważ jest on człowiekiem ambitnym, szybko zaczął zyskiwać kluczową pozycję w rządowym procesie legislacyjnym, a po odejściu z Kancelarii Premiera Zbigniewa Derdziuka stał się w tej materii niemal jednoosobowo władny. Wszyscy przyjmowali więc kolejne pomysły pana Berka, jako oczywiste, nikt nie kwestionował zmian jakie zachodziły i w RCL i w całym procesie legislacyjnym. I co do zasady, można część z tych zmian przyjąć ze zrozumieniem, ale przy okazji stworzono sytuację, w której RCL stał się de facto instytucją nie nadzorowaną i nie kontrolowaną z zewnątrz. Przede wszystkim myślę tu o abdykowaniu z tej roli kolejnych Szefów Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, który powinien sprawować nadzór i nad RCL i nad procesem legislacyjnym.

Czy w ślad za zmianą statusu RCL pojawiły się też zmiany kadrowe?

Oczywiście, i to niestety w kluczowym dla tej sprawy zespole odpowiadającym za wydawanie Dziennika Ustaw.

Czy za pańskiej kadencji zdarzył się taki przypadek jak obecnie?

Nie przypominam sobie. Pamiętam, że gdy odpowiadałem za techniczną stronę wydawania dziennika ustaw, zdarzały się telefony od Szefa Kancelarii, który ustawowo jest zobligowany do nadzoru, z pytaniami, czy dziennik z ustawą, czy rozporządzeniem ukaże się na czas itd.

Wy posługiwaliście się drukiem, dziś wystarczy publikacja w sieci. Jak to możliwe, że dziś są opóźnienia?

To paradoks. Przecież postulat uproszczenia procesu legislacyjnego, aby istniał on tylko w formie elektronicznej, był wspierany przez zdecydowaną większość obserwatorów. Miało być szybciej, taniej i prawo miało w ten sposób „trafić pod strzechy”. A teraz, gdy zajmuje się tym właściwie jedna instytucja nie trzeba tylu co wcześniej uzgodnień, nie trzeba angażować drukarzy, wozić Dziennika Ustaw do sklepów, a jednak co jakiś czas słyszymy o opóźnieniach. To znaczy, że źle działa system i w takiej sytuacji łatwiej też o nieuczciwe działania.

No właśnie, załóżmy taką sytuację. Jeśli jestem nieuczciwym biznesmenem, któremu zależy na opóźnieniu publikacji Dziennika Ustaw, aby na tym zarobić. To miałbym łatwiej przy starym systemie, czy przy dzisiejszym?

Myślę, że dziś łatwiej jest opóźnić. Ograniczono liczbę instytucji, która uczestniczy w ostatnim stadium procesu legislacyjnego. Wcześniej zdarzało się, że my jako instytucja drukująca dzienniki ustaw i sprzedająca je w sklepie, wiedząc o ich ważności, dopytywaliśmy w Kancelarii Premiera, czy w RCL, kiedy otrzymamy dane akty prawne. To budowało system wzajemnego nadzoru, kontrolowania się. W efekcie działało to na korzyść i poważnie ograniczało możliwość działań niezgodnych z prawem, czy wystąpienie zwykłych pomyłek. Oczywiście powodowało to, że więcej osób było zaangażowanych w na tym etapie, potrzeba było więcej uzgodnień, wzajemnych kontaktów etc., ale system funkcjonował lepiej niż teraz, kiedy teoretycznie powinno być sprawniej. I chcę wyraźnie podkreślić – nie jestem zwolennikiem zwiększania biurokracji, wręcz przeciwnie, sam dość energicznie dążyłem do zmniejszania zatrudnienia w administracji, ale w tak wrażliwym segmencie funkcjonowania państwa, jak tworzenie prawa, w czasach kolejnych afer związanych z tworzeniem prawa, większa kontrola jest jak widać konieczna. I wracając do pytania, jeżeli znajdzie się chętny do opóźnienia procesu legislacyjnego, to dziś będzie mu łatwiej. Może wystarczy jedna osoba…

Komu więc przestępca musi „posmarować”, jeśli chce opóźnić proces legislacyjny w RCL? Ile jest takich osób w RCL, które wystarczy przekupić, aby opóźnić publikację ustanowionego przez Sejm prawa?

Nie wiem, mam może naiwną nadzieję, że nie ma takich osób. Ale powtórzę: jestem w stanie wyobrazić sobie, że w konkretnym przypadku może wystarczyć jedna osoba, aby opóźnić choćby o kilka dni ostatnią fazę procesu legislacyjnego.

Skoro uproszczono ostatnią fazę procesu legislacyjnego, to powinno się łatwiej znaleźć tą „czarną owcę”, która popełnia takie błędy, lub „dorabia” sobie na boku, prawda?

Też mnie to zastanawia. Jeżeli zawiniła jedna osoba, to organy kontrolne – najlepiej spoza Kancelarii Premiera – bez trudu powinny ją odnaleźć. Niestety mam tu pewne obawy. Pamiętajmy, że nie jest to pierwszy taki przypadek w ostatnim czasie. Przecież rok temu, gdy wybuchła sprawa opóźnienia wejścia w życie słynnej„ustawy o bestiach”, nie usłyszałem, aby ktoś poniósł konsekwencje za jej opóźnienie. Nawet nie pamiętam, by ktoś to próbował kontrolować. No i niezależnie od znalezienia osób, które bezpośrednio zawiniły, nie zapominajmy o odpowiedzialności szefa RCL i Szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych