O pomyłce sądowej, które nikt nie odkręca…

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
freeimages.com
freeimages.com

Polska rzeczywistość nie przypomina amerykańskiego filmu. Skruszony zbrodniarz, który przyznaje się do winy, najwyraźniej sprawia wymiarowi sprawiedliwości kłopot. Skoro w więzieniu siedzi już ktoś inny, sprawę można uznać za zamkniętą.

Dziesięć miesięcy temu aresztowany za włamania Wiesław S. nieoczekiwanie napisał list do Prokuratury Rejonowej Olsztyn— Południe, twierdząc, że posiada informacje na temat zbrodni sprzed lat.

Szybko wyznał, że to on zabił piętnaście lat temu Tomasza S. Za morderstwo został skazany prawomocnym wyrokiem Jacek W., który nigdy się do tego nie przyznał.

To historia jak z klasycznego thrillera prawniczego, ale tylko pozornie. Bo choć zaczyna się typowo: nękany wyrzutami sumienia przestępca wyznaje, że popełnił zbrodnię, za którą skazano kogoś innego, to jednak dalszy ciąg jest inny. W filmie niewinna osoba szybko wychodzi na wolność, witana przez tłum reporterów.

W Polsce wszystko się toczy bez pośpiechu, a prokuratura „zastanawia się ” nad wznowieniem postępowania.

Na nieszczęście dla wymiaru sprawiedliwości, nie może tak łatwo zlekceważyć przyznania się Wiesława S. Nie tylko opowiedział o zbrodni, ale i wskazał miejsce, w którym zakopał w lesie zwłoki.

To rzeczywiście bulwersujące. Okazało się bowiem , że ciało, które piętnaście lat wcześniej wyłowiono z jeziora i zidentyfikowano jako ciało Tomasza S, w rzeczywistości należało do zupełnie innej osoby.

Jak to możliwe? To bardzo interesującą kwestia, nad którą prokuratura woli się nie rozwodzić.

Identyfikację przed laty przeprowadzono opierając się na badaniach DNA.

Tak proszę państwa, przeprowadzono badania DNA, tak napisano w ekspertyzie. Najwyraźniej badania DNA w polskiej rzeczywistości także różnią się od tych, które znamy z amerykańskich filmów lub ogólnodostępnych źródeł.

Zastanawiam się  jak przebiegała dalsza kariera zawodowa biegłego, który identyfikował zwłoki. Ile napisał ekspertyz, które sąd musiał uznać za wiarygodną ocenę faktów? Czy przesądziły one o czyjejś winie lub niewinności? Tego zapewne się nie dowiemy, a szkoda. Można się za to założyć, że „ekspert ” nie poniósł odpowiedzialności zawodowej ani karnej.

Prokurator, który prowadził sprawę i podejmował decyzję, prowadził potem sprawę uprowadzenia Krzysztofa Olewnika. Awansował, został naczelnikiem wydziału w Prokuraturze Okręgowej w Olsztynie.

Jak na razie prokuratura „zastanawia się ” nad dalszymi działaniami. Podobno jest „za wcześnie ” na przewidywanie, co będzie dalej i w ogóle jest to precedens w skali kraju.

Jacek S, siedzi więc nadal w celi. W końcu jak siedział już piętnaście lat, może posiedzieć dłużej.

Jak wyjdzie — a właściwie jeśli wyjdzie — zapewne wystąpi o odszkodowanie. Zapłaci je podatnik.

A osoby, które prowadziły postępowanie, będą dalej podążać ścieżką kariery.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych