Po wystąpieniach Tuska i jego ministrów, zadaję sobie pytanie: czy jestem normalny…? - felieton Klasera

Fot.PAP/Paweł Supernak
Fot.PAP/Paweł Supernak

Swego czasu natknąłem się w tygodniku „Die Zeit” na taki oto rysunek: wokół biurka, na którym stała maszyna do pisania, chodził facet i powtarzał sobie - „jestem normalny…. jestem normalny…”. Obejrzawszy i wysłuchawszy powakacyjne wystąpienia w Sejmie premiera Donalda Tuska i jego ministrów, dziś ja zadaję sobie to pytanie: czy jestem normalny…?

Czym właściwie jest normalność? Zgodnie z różnorakimi definicjami, to zdrowie psychiczne i fizyczne, a bycie normalnym oznacza „zgodnym z normą”. W psychologii, psychiatrii i pedagogice specjalnej „norma”, to „konstrukt naukowy, wyznaczający granice normalnych zachowań człowieka”. Notabene, dzieli się ona na „normę statystyczną”,  w której za normalne uchodzi to, co powszechne w danej populacji, „kulturową” - dotyczącą „zachowań jednostki” w kontekście ogólnie akceptowanych, społecznych wartości, „przystosowawczą”, w której „za jednostkę prawidłowo funkcjonującą uważa się osobę przystosowaną do grupy społecznej, o satysfakcjonujących relacjach z innymi i samorealizującą się”, oraz „teoretyczną”, w odniesieniu do „stanu jednostki” w zestawieniu z ogólnie przyjętymi zasadami ludzkiej działalności”. Uff…

Wróćmy do Sejmu. Premier mówił krótko, bo od gadania ma ostatnio podwładnych. Podkreślił tylko, co najważniejsze: że polskim babciom i dziadkom będzie się żyło lepiej, gdyż ich emerytury wzrosną o 36 zł brutto, a i dla dzieciatych, polskich rodzin pogrążonych w ubóstwie coś skapnie. Dobrze, że do Sejmu nie tak łatwo się dostać, bo już widzę te miliony czołgających się Polek i Polaków, by z wdzięczności ująć premiera pod kolana… Po Tusku głos zabierali ministrowie, którzy uzmysławiali wszem wobec jak ciężko pracują, „aby Polska rosła w siłę i ludziom żyło się dostatniej”.

Wiem, wiem, to hasło komunistycznej PZPR z czasów nieboszczki Polski tzw. Ludowej, ale czyż nie adekwatne dla rządów koalicji PO-PSL? A propos, także lider postkomunistów, pardon, „socjaldemokratów” z SLD Leszek Miller uznał to za żenadę. No, tego już nie rozumiem… Opozycja w paru zdaniach, bo na więcej nie miała czasu, spuściła tę niby-debatę do ścieku. Fuj! A rządzący tyle starań włożyli, i to podczas wakacji, w przygotowanie swoich laurek…

Przy okazji pamiętliwi oponenci wytknęli Tuskowi, co obiecywał w swych expose przed laty: zaprowadzenie prawdziwego prawa i sprawiedliwości w Lechistanie, obniżkę podatków, tanie państwo, znaczy odbiurokratyzowanie, pachnącą i bezkolejkową służbę zdrowia, gremialny powrót emigrantów zarobkowych do kwitnącej ojczyzny itd. itp., zaś zafundował podwyżki podatków, rozrost biurokracji, najgorszą w całej UE służbę zdrowia, starcom - starczą biedę, młodym Polakom - marzenia o wyjeździe z kraju dla poprawy własnego bytu itd. itp., oraz liczne afery na okrasę.

Dziś wszyscy przyzwoici ludzie w Polsce muszą zażądać nie tylko natychmiastowego skrócenia kadencji Sejmu, ale i natychmiastowej dymisji rządu

—pohukiwał Tusk we wrześniu… 2006 r. i dodawał

Dziękuję dziennikarzom, za wspieranie demokracji poprzez ujawnienie kompromitującego przypadku skandalicznej korupcji politycznej, jakiej dopuścił się PiS. Miliony Polaków mogły poznać dzięki tym nagraniom kulisy kuchni politycznej kompromitującej obecny rząd.

Wówczas Tomasz Sekielski i Andrzej Morozowski, którzy ujawnili taśmy z aktorką-amatorką, posłanką Samoobrony Renatą Beger (tą od „kurwików w oczach”), zostali wyróżnieni tytułem „Dziennikarzy Roku”, za - jak uzasadniono -

profesjonalizm, promowanie światowych standardów pracy w mediach i przestrzeganie zasad etycznych.

Po „aferze taśmowej” z udziałem już nie posłów z losowego przypadku, lecz ministrów z jego gabinetu „promowania światowych standardów” i nagród za przestrzeganie norm i zasad nie było. Premier Tusk zahuczał:

Osoby, które w sposób przestępczy organizują podsłuchy, nie będą dyktowały polskiemu rządowi postępowania, także jeśli chodzi o dymisje czy mianowanie ministrów…

Wice-Tusk, minister gospodarki i szef PSL Janusz Piechociński początkowo się pogubił.

Do 20 sierpnia afera ma zostać wyjaśniona przez aparat państwa, Jeśli nie, to doprowadzę do przedterminowych wyborów i to mówię jako lider koalicyjnej partii

—zaklinał się jeszcze kilka tygodni temu, ale teraz woli o tym nie pamiętać.

Skandaliści od „zajeba…” brylują przy mównicy sejmowej, a Piechociński klaszcze. Świat się zmienia, „normy” też. Z przemówienia premiera i jego ministrów wnoszę, że ich największym osiągnięciem jest właśnie zmienianie norm, tej statystycznej, kulturowej, przystosowawczej i teoretycznej. Ja, niestety, nie podążam z duchem czasu i nowych, „ogólnie akceptowanych społecznych wartości”. Na pocieszenie dla mnie i tej „nienormalnej” mniejszości pozostaje tylko definicja George’a Orwella:

Należenie do mniejszości, nawet jednoosobowej, nie czyni nikogo szaleńcem. Istnieje prawda i istnieje fałsz, lecz dopóki ktoś upiera się przy prawdzie, nawet wbrew całemu światu, pozostaje normalny…

Klaser

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.