Inwalidzie zabrano 200 zł. Akurat tyle, ile wydaje na leczenie

Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Decyzją lekarzy inwalidzie zmniejszono rentę z 900 zł na niecałe 700 zł miesięcznie. Mężczyzna jest zrozpaczony, bo odebrane mu pieniądze, które przeznaczał na leczenie.

Sytuację Kazimierza Drabika z Kasinki Małej opisuje „Gazeta Krakowska”. Mężczyzna od 15 lat choruje na cukrzycę. Kiedy cztery lata temu amputowano mu prawą nogę, lekarze przyznali mu znaczny stopień niepełnosprawności.

Niedawno pan Kazimierz został wezwany przed Powiatowy Zespół do spraw Orzekania o Niepełnosprawności w Limanowej. Decyzją lekarzy jego renta została zmniejszona o 207 zł. Ta wiadomości była szokiem dla inwalidy.

Mój stan zdrowia się pogarsza. Grozi mi amputacja drugiej nogi. Sam nie jestem w stanie się poruszać, a co dopiero pracować

— skarży się w rozmowie z „Gazetą Krakowską”.

Z decyzją lekarzy nie mogę się pogodzić, bo mój stan zdrowia w ciągu czterech lat się pogorszył. Skoro obcięli mi rentę, to znak, że powinno być ze mną lepiej, a nie gorzej

— dodaje.

Postanowił szukać sprawiedliwości w Krakowie. Dostarczył Wojewódzkiemu Zespołowi ds. Orzekania o Niepełnosprawności wyniki dodatkowych badań, które musiał wykonać za pożyczone pieniądze. Gdyby chciał zrobić je w ramach refundacji, czekałby trzy miesiące.

Niestety decyzja lekarzy z Krakowa również srodze go zawiodła.

Krakowscy medycy badali mnie długo i byłem przekonany, że ich decyzja będzie inna, niż tych z Limanowej. Kiedy dostałem orzeczenie o stopniu niepełnosprawności, byłem rozczarowany. Utrzymano decyzję o obniżeniu mi renty

— opowiada pan Kazimierz.

Lekarze wydali niekorzystną dla niego opinię pomimo tego, że potwierdzili jego niezdolność do pracy oraz to, że na co dzień wymaga opieki. Ze względu aktualny stan zdrowia, który znacznie ogranicza mu zdolność do samodzielnego poruszania się, postanowili jedynie przyznać mu kartę parkingową dla inwalidów.

Mimo to, według nich, nie zasługuję na 900 złotych. Do tej pory te 200 zł, które mi obcięli, przeznaczałem na lekarstwa i dojazdy do lekarzy. Jak ja sobie teraz poradzę?

— martwi się chory.

Na urzędniczej bezduszności cierpi również jego rodzina. Renta żony pana Kazimierza także jest niewysoka, dwóch synów jeszcze się uczy, a najstarszy pracuje i pomaga najbliższym, jak tylko może.

Czuję się zagubiony. Nie mam siły sam walczyć z tą przeklętą machiną

— załamuje ręce Kazimierz Drabik.

Sprawa obniżenia jego renty znajdzie prawdopodobnie swój finał w sądzie i u Rzecznika Praw Obywatelskich.

bzm/gazetakrakowska.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych