Człowiek, który wolność ukochał nade wszystko. Zmarł Antoni Kopaczewski, pierwszy szef rzeszowskiej „Solidarności”

fot: youtube
fot: youtube

W sobotę wieczorem w Rzeszowie zmarł Antoni Kopaczewski, człowiek-legenda rzeszowskiej opozycji demokratycznej. W grudniu br. skończyłby 73 lata.

Pochodził z rodziny o patriotycznych tradycjach. Był synem Antoniego Kopaczewskiego ps. „Lew”, żołnierza AK i WiN, zabitego w 1946 r. przez funkcjonariuszy UB.

W latach 1980-81 Antoni był pierwszym przewodniczącym Regionu Rzeszowskiego NSZZ „Solidarność”, delegatem na I Zjazd w hali Olivii, członkiem Komisji Krajowej Związku. Był zaliczany do związkowych „radykałów”, wewnątrzzwiązkowej opozycji wobec Lecha Wałęsy.

W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. zatrzymany pod Ostródą, kiedy wracał z posiedzenia Komisji Krajowej, i internowany, najpierw w Iławie, później z Załężu k. Rzeszowa. Zwolniony z internowania 6 sierpnia 1982 r. W latach 1983-89 był szefem rzeszowskiego oddziału Solidarności Walczącej – organizacji niepodległościowej.

Od 1994 r. był nieprzerwanie radnym Rady Miasta Rzeszowa, w tym wiceprzewodniczącym Rady i przewodniczącym Komisji Rewizyjnej. Jako radny swój czas poświęcał przede wszystkim obronie słabszych i pokrzywdzonych oraz obronie dobrego imienia miasta.

W 2006 r., za godną postawę i wybitne zasługi na rzecz przemian demokratycznych w Polsce, odznaczony przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczony także Krzyżem Solidarności Walczącej i Medalem Wielkim Uniwersytetu Rzeszowskiego.

Antoni, jakiego miałem zaszczyt poznać, był wielkim piewcą wolności. Tej osobistej, i tej narodowej. Był człowiekiem ogromnie zatroskanym o Polskę i zasmuconym tym, że budowa III RP poszła w niedobrym kierunku. Dlatego m.in. uważał nasze wejście do UE za katastrofę Polski. Wiele razy, obserwując sprzedajność polskich polityków, mówił do mnie „Jarek, Polski już nie ma”.

Zawsze mi imponował nie tylko ze względu na niezłomność i twardy antykomunizm, ale także ze względu na to, że potrafił patrzeć na politykę szerzej. Odkąd pamiętam, powtarzał, że w 1980 r. przyszedł do „Solidarności” nie jako związku zawodowego, ale po to, by walczyć o niepodległą Polskę. To odczucie okazało się wręcz profetyczne. Nie zawsze potrafił to, co myślał, klarownie wyłożyć, co narażało go na podśmiechiwania małych ludzi, ale to był w pewnym sensie wizjoner polityki. W kontaktach prywatnych ten antykomunista „z nożem w zębach” był człowiekiem ciepłym i serdecznym. No i wyśmienicie gotował… I takim Go zapamiętam.

Spoczywaj, Antoni, w pokoju.

PS. Dziś kilka organizacji: Stowarzyszenie Solidarność Walcząca, Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, Stowarzyszenie Poszkodowanych Obrońców Ziemi i Ojczyzny, Klub Radnych PiS w Radzie Miasta Rzeszowa, Stronnictwo Ludowe Ojcowizna i Oddział Południowo-Wschodni Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy złożyło w rzeszowskim Ratuszu wniosek o pochowanie śp. Antoniego Kopaczewskiego w Alei Zasłużonych Cmentarza Komunalnego Wilkowyja w Rzeszowie. Podobny wniosek ma złożyć Zarząd Regionu NSZZ „Solidarność”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych