Kolejny koń nie wytrzymał na trasie do Morskiego Oka

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Facebook/Marek Rabiasz/Ratujmy konie z Morskiego Oka
Fot. Facebook/Marek Rabiasz/Ratujmy konie z Morskiego Oka

Znowu powtarzają się przypadki złego traktowania zwierząt przez górali. Fiakrzy nie przyznają się do winy.

Jeden z turystów, idących do Morskiego Oka był świadkiem jak jeden z zaprzęgniętych koni ciągnących wóz z ludźmi padł na ziemię z wycieńczenia.

W pogoni za dudkami w tym upale nie każdy wytrzymuje. Co z tego, że wozacy muszą m.in. przestrzegać liczby przewożonych osób na jednym wozie, sokoro przy odpowiedniej prędkości to nawet z jednym turystą można zagonić konia. A wozacy speszą się, bo rzadko zdarza się aby turyści czekali na Palenicy na bryczkę a nie Fiakrzy na turystów.

— napisał Marek Rabiasz na Facebooku.

Turysta wykonał zdjęcie, które od razu umieściła na swoim profilu grupa Ratujmy konie z Morskiego Oka.

Kolejny koń nie wytrzymał kłusowania (tym razem w dół). Warto zwrócić uwagę - ludzie stoją i podtrzymują wóz, żeby się nie stoczył na zwierzę. Czyżby awaria hamulców?

— czytamy na stronie grupy.

Do wypadku doszło między Wodogrzmotami Mickiewicza, a leśniczówką Wanta.

Fiakrzy zapewniają, że koniowi nic się nie stało. - Potknął się tylko - bagatelizuje w „Gazecie Krakowskiej” Stanisław Chowaniec, szef fiakrów.

Takie tłumaczenie nie wystarcza obrońcom praw zwierząt.

Złożyłam zawiadomienie na policję i do prokuratury o wszczęcie śledztwa w tej sprawie

— mówi Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

MG/gazetakrakowska.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych