"W Polsce mamy znakomitych rysowników i niestety mamy też wymyślne teorie, niszczące od dziesięcioleci wrażliwość estetyczną najmłodszych"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. olaijas.pl
Fot. olaijas.pl

Kiedy narzeka się na czarnowidztwo Polaków, na brak informacji pozytywnych i przewagę tematyki że tak powiem negatywnej, krytycznej w publicystyce, warto wziąć pod uwagę, że wiele osób obawia się pisać o zjawiskach pozytywnych, bo „zauważą i zlikwidują”. Ten sposób myślenia to nie dowód na spiskowość czy paranoiczność Polaków, ale raczej na gorzkie doświadczenia.

Więc gdy postanowiłam napisać parę słów o cudownym pisemku dla dzieci, pomagającym w wychowaniu człowieczka, a więc i człowieka, pełnego miłości do ojczyzny i do innych ludzi, wrażliwego na piękno świata, przyrody, pełnego zainteresowań, wrażliwego na krzywdę istot żywych, gotowego do życia w pełnej rodzinie, wahałam się przez jakiś czas. Zbrojne w lupę Oko Mordora może spocząć na nim i pacnąć je swoją potworną łapą. Mordor musi być wściekły, będzie wściekły, ale sądzę, że twórczynie – bo to chyba same kobiety – krakowskiego pisemka dla przedszkolaków i zerówek „Ola i Jaś” biorą pod uwagę, że czekają je rozmaite przykre próby i naciski. Pisemko bowiem wychowuje zwykłych ludzi do zwykłego religijnego życia w naszym kraju.

Na kolorowej okładce pisemka w formacie dawnego „Misia” zawsze narysowane dziecko lub dzieci, w otoczeniu domowym lub ogrodowym, zgodnie z porą roku, albo jakichś zwierzątek; w rogu na górze krzyżyk i klęczące przed nim dwoje dzieci. W środku 16 fascynujących, ilustrowanych bogato stroniczek o… wszystkim. Historyjki „Z życia małego chrześcijanina”, czyli o życiu domowym i przedszkolnym, w którym zdarzają się rozmaite, czasem bardzo trudne sytuacje, wyjaśniane przez babcię lub przez mądrą panią. Pamiętniczek dzieci „Z życia Oli i Jasia”. Krótkie opowiadanko o życiu któregoś ze świętych, np. o św. Wojciechu i o chorobie papieża Jana Pawła II. Biblia w obrazkach, napisana przystępnie, ale wcale nie dziecinnie. Zgadywanki i konkursy. literki i cyferki do pisania i rozpoznania, przedstawienie jakiegoś zwierzątka czy ciekawej rośliny, a potem wierszyk i zagadki na jego temat. Twarde wkładki, na których są proste gry z pionkami i kostką, czy modele do wycięcia razem z rodzicami czy babcią i do sklejenia, np. przepiękna bacówka, zegar, co ma ruchome wskazówki, wiejski kościółek. Legendy polskie, zarówno klasyczne o Kraku, czy smoku wawelskim, jak i mniej znane, z rozmaitych regionów Polski. „Komiks”, czyli pouczająca prościutka historyjka o bawiących się zwierzątkach, jak Lisek, Miś, Zajączek, ich mama, tata, babcia i dobre obyczaje na codzień. Zresztą pomysłowość wydawców pisemka wydaje się nie mieć granic.

Parę słów o ilustracjach. W Polsce mamy znakomitych rysowników i niestety mamy też wymyślne teorie, niszczące od dziesięcioleci wrażliwość estetyczną najmłodszych. W latach 70. zaczęła się mania „odśliczniania” ilustracji dla dzieci. Zaowocowało to co prawda zainteresowaniem kilku wybitnych twórców, jak Wilkoń czy Eidrigevicius, rysowaniem dla dzieci, ale zastanówmy się nad przekazem rysunków tego ostatniego: dzieci na jego ilustracjach zawsze są smutne, przerażone, osamotnione. O innych ilustratorach przeważnie nie warto wspominać, ilustracje zaczęły być szkaradne. Na książeczkach straszyły potworne postaci, smętne ciemne bazgroły, ohydne sceny z ponurych okolic – rzeczywiście, „odślicznienie” w pełnym wymiarze. Ta mania trwa, łamana tylko prywatnymi wydawnictwami dla dzieci, prezentującymi z kolei potwornie prymitywny, toporny styl ilustracji, często kopiowanych z najgorszych wzorów zagranicznych. Oczywiście, dyskusja estetyczna czasów współczesnych to niekończące się zmaganie Bożego Narodzenia z Love Parade, i to w wykonaniu wyżej wtajemniczonych, i nie roszczę sobie pretensji do rozstrzygania tego objawu wojny kulturowej. W „Oli i Jasiu” ilustracje reprezentują zwyczajny, uproszczony realizm, świat kolorowy i interesujący, bez pretensji do wielkiej sztuki, przekaz prosty i jasny, postaci tam jednak są podobne w proporcjach do rzeczywistości, a zwierzątka do siebie w naturze. jest też sporo prostych, bajkowych postaci. Zauważyłam, że od paru lat zmienił się wygląd Mamy i Taty w pisemku. Nieduży uśmiechnięty i otwarty Tata stał się zażywnym panem w okularach i z wąsami, dziwnie podobnym do aktualnego prezydenta, zaś Mama nabrała wyraźnie ciała i ufarbowała włosy z falujących blond na proste czarne. Początkowo miałam wątpliwości, sadzę jednak, że zamysł jest generalnie słuszny – dzieci polskie powinny przyzwyczaić się do szanowania i pozytywnego stosunku do wybranych w powszechnych wyborach aktualnych władz państwa. A to do nas, dorosłych, należy wybierać je mądrze.

W pisemku dyskretnie ale wyraźnie prowadzona jest ewangelizacja dzieci, krótkie katechezy wyjaśniają liturgię, a Biblia w obrazkach jest po prostu świetna. Raz na miesiąc redakcja dołącza płytkę z kolorowankami komputerowymi, puzzlami i ciekawymi filmikami, np. z prawdziwego grzybobrania, albo manufaktury produkującej świece kościelne itp. Dzieci uwielbiają te filmiki i zagadki, jednocześnie pracują z komputerem. Największa szkoda tylko, że płytka psuje się po kilkakrotnym użyciu, i świetne historyjki przepadają.

Pisemko leży w kościołach, można je zaprenumerować. A dla starszych nieco dzieci „Dominik”. Opisze go kiedy indziej.

Felieton ukazał się na stronach sdp.pl

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych