Jak dobiegłem do samolotu, to już płonął. Wszystkie ofiary wypadku były zaplątane w linki od spadochronów - relacjonuje w rozmowie z TVP Info pan Zdzisław, świadek katastrofy lotniczej pod Częstochową, w której zginęło 11 osób.
W chwili, gdy odciągałem od wraku pierwszą osobę, nastąpiła eksplozja. Z samolotu zaczęły dochodzić wołania o pomoc palących się ludzi. Ruszyłem na pomoc. Zacząłem rozplątywać kolejną osobę, która była cała w płomieniach, miałem ją w rękach, ale wtedy nastąpiła druga eksplozja. Nie mogłem już nic zrobić
— opowiada łamiącym się głosem pan Zdzisław.
Po drugiej eksplozji samolot zaczął się palić „jak kartka papieru”.
Wciąż mnie dręczy to, że miałem tego skoczka w rękach. Trzymałem go za ręce i korpus, ale temperatura, dym i druga eksplozja uniemożliwiły mi jego uratowanie. Jak byłbym inaczej ubrany, to na 90 proc. bym go uratował
— ubolewa świadek wypadku.
Według strażaków i ekspertów była to najtragiczniejsza katastrofa samolotu cywilnego z tyloma ofiarami, do jakiej doszło w Polsce od lat.
bzm/tvp.info/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/203844-wstrzasajaca-relacja-swiadka-katastrofy-lotniczej-z-samolotu-dochodzily-wolania-o-pomoc-palacych-sie-ludzi