Wstrząsająca relacja świadka katastrofy lotniczej: "Z samolotu dochodziły wołania o pomoc palących się ludzi"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Waldemar Deska
Fot. PAP/Waldemar Deska

Jak dobiegłem do samolotu, to już płonął. Wszystkie ofiary wypadku były zaplątane w linki od spadochronów - relacjonuje w rozmowie z TVP Info pan Zdzisław, świadek katastrofy lotniczej pod Częstochową, w której zginęło 11 osób.

W chwili, gdy odciągałem od wraku pierwszą osobę, nastąpiła eksplozja. Z samolotu zaczęły dochodzić wołania o pomoc palących się ludzi. Ruszyłem na pomoc. Zacząłem rozplątywać kolejną osobę, która była cała w płomieniach, miałem ją w rękach, ale wtedy nastąpiła druga eksplozja. Nie mogłem już nic zrobić

— opowiada łamiącym się głosem pan Zdzisław.

Po drugiej eksplozji samolot zaczął się palić „jak kartka papieru”.

Wciąż mnie dręczy to, że miałem tego skoczka w rękach. Trzymałem go za ręce i korpus, ale temperatura, dym i druga eksplozja uniemożliwiły mi jego uratowanie. Jak byłbym inaczej ubrany, to na 90 proc. bym go uratował

— ubolewa świadek wypadku.

Według strażaków i ekspertów była to najtragiczniejsza katastrofa samolotu cywilnego z tyloma ofiarami, do jakiej doszło w Polsce od lat.

bzm/tvp.info/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych