Po maturze przebywałem jakiś czas w Anglii. Był rok 1961. Na Oxfort Street wpadły mi w oczy jasno zielonkawe sztruksowe spodnie.
Nabyłem choć wymagały drobnej poprawki. Sprzedawca cały w lansadach - jak to one wspaniale leżą i w ogóle mi pasują. Na drobną korektę skierował mnie do sklepowego punktu krawieckich poprawek. Poszedłem. Tam znowu cudownie uprzejme przyjęcie klienta. Błyskawiczna interwencja i z czarującym uśmiechem paragonik. Patrzę, a tu za usługę koszt wynoszący jedną trzecią ceny spodni.
Przestałem się zachwycać nieznanym wówczas u nas przemiłym stylem obsługiwania klienta na zachodzie.
Po naszej rodzinnej pierestrojce, transformacji – tak mądrze podsumowanej w książce przez prof. Witolda Kieżuna – powinniśmy podliczyć KIT, który nam wciśnięto.
Na czele listy jest HANDEL. Zniszczono go za pomocą takich obywatelek jak H-G-W, która ogniem i mieczem przepędzała polskich kupców. Jednocześnie zainfekowano kraj nominalnie drobnymi „żuczkami” w małe kropeczki. Wreszcie zarzuceni zostaliśmy niby zachodnim a naprawdę tanio wyprodukowanym towarem rękami strasznie wyzyskiwanych Azjatów. A w naszym kraju nasi obywatele harują za marne pieniądze na kolejny jacht Portugalczyka, Niemca, czy Francuza. Ci polscy kupcy, którzy jeszcze walczą, waleni są po głowie pod czujnym okiem tysięcy urzędników, gwarantów wyborczego sukcesu rządzących.
Smutne, ale i tragiczne jest jeszcze to, że ten cały KIT wcisnęli nam przyjmowani entuzjastycznie rozmaici doradcy i wielkie agencje. Ten „creme de la creme” światowego sprytu przyjechał nad Wisłę, do dzikiego kraju i zrobił biznes. W dużej mierze pomogli nasi rodacy. Rozmaitej kasty lobbyści i przedstawiający się jako miłośnicy utraconego kraju, żerujący na naiwności tubylców - wyjaławiali Polskę.
Uwłaszczona nomenklatura i zupełnie niesentymentalne służby specjalne to baza naszej transformacji. Jej nadbudowa to zdrajcy idei „Solidarności”, „bystrzacy” szybko dostosowujący się do złodziejskiej rzeczywistości. Oto czekoladowa Polska, która wymyśla nowe symbole, kreuje i dekoruje nowych idoli zakłamanego dnia dzisiejszego Polski.
Długo to trwać nie będzie. Nie pomogą ślepi sędziowie, gładkolufowe karabiny i miliony wyrzucone w błoto na hordy stójkowych.
Dziś jednak zatomizowane społeczeństwo przypomina złomiarzy wyciągających ze zrujnowanych fabryk co się jeszcze da. Jedni płaczą, inni pakują się i wyjeżdżają, choć drogo kosztowała ich edukacja. Kupujemy od obcych producentów w obcych sklepach i jeszcze chce się nas przekonać do wspólnej waluty. Gangrena gender wpycha się nam do domów i rodzin. Ekonomiści kolonizatorzy niszczą krok po kroku Polskę.
Dróżki rowerowe rozżwirują się i rozsypią w pył, aquaparki przeciekną, stadionowe dachy zerdzewieją. Przemysłową gigantomanie gierkową zastąpiono molochami dla trampkarzy i kuglarzy sportowych napędzanych koksem.
PRACY! Chcemy pracy! Dramatycznie krzyczy naród. Ale nowa oligarchia zamyka się w gettach i otacza szczelnie ochroniarzami. Kogo się boicie? Studentów, patriotycznych kibiców? A może własnych kolesiów i koniunkturalnych przyjaciół. Stawiajcie sobie za życia pomniki. Będzie co burzyć.
Łachudry, dranie. Wkrótce – jak Rokossowskiemu – zabraknie wam miejsca na medale. Zostaną tylko plecy. I niżej.
P.S. 4-czerwca załatwiony. Pomocni do wciskania kitu – odznaczeni. Jeszcze tylko manifa i możemy jechać na wakacje. No to pa!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/200181-wciskanie-kitu-uwlaszczona-nomenklatura-i-zupelnie-niesentymentalne-sluzby-specjalne-to-baza-naszej-transformacji