Święto 4 czerwca to nie jest uroczystość z mojej bajki. Ale potraktujmy ją jako niedoskonałą wersję light dobrej opowieści o Polsce

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fragment spektaklu. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fragment spektaklu. Fot. PAP/Tomasz Gzell

Nawet dwanaście tysięcy widzów obejrzało we wtorkowy wieczór multimedialny pokaz w warszawskim Parku Fontann. „Taniec wolności”, trwające 40 minut widowisko odwoływało się do faktów historycznych, ale także i emocji towarzyszącym Polakom od roku 1945 aż po dziś.

Miałem przyjemność uczestniczyć w tej lekcji najnowszej historii, na którą zaprosili rządzący. Zabrakło w niej co prawda wzmianek o Żołnierzach Wyklętych, nie wystarczyło miejsca dla Anny Walentynowicz czy Kornela Morawieckiego, a III RP przedstawiona została jako niekwestionowany sukces. Ale, co trzeba też przyznać, uczciwie pokazano okrucieństwo komunistycznego systemu, masakrę na Wybrzeżu z 1970 roku, szarość i beznadzieję stanu wojennego, brutalną pacyfikację kopalni Wujek.

CZYTAJ WIĘCEJ: Część prawicowych komentatorów dostaje w związku z 4 czerwca małpiego rozumu. Czy pamiętacie co mówił o tej dacie Lech Kaczyński? Czcicie go, ale kompletnie nie słuchacie

Oczywiście - czterdziestominutowy film z ostatnich lat historii Polski można by nakręcić zupełnie inaczej. Rozpocząć od tragicznych losów Niezłomnych, których niektórzy oprawcy są czczeni w III RP. Pokazać antysemickie czystki w wojsku i ogrom złamanych życiorysów w wykonaniu reżimu Wojciecha Jaruzelskiego - tego samego, którego fetowano w ostatnich dniach na Powązkach. 4 czerwca, czas gdy „zaczynała się wolność” i „bezkrwawa rewolucja”, okrasić obrazkiem funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa palących akta i mordujących ks. Sylwestra Zycha (lipiec 1989 roku!). Wreszcie rosnącą w siłę III RP skontrastować obrazkami ze Smoleńska.

Ale mimo wszystko „kupiłem” ten film. I w jakimś stopniu kupuję te obchody - bo jakby nie patrzeć, promowana jest pozytywna historia Polski. W coraz bardziej oderwanej od korzeni i tożsamości kulturze, w coraz mocniej konsumpcyjnie nastawionej rzeczywistości, przypomnienie o skutecznej walce z komunizmem jest czymś, co buduje polską dumę. Niechby nawet kulawą.

Nie wszyscy widzowie zachwycą się „Czasem Honoru”, nie do każdego trafi „wSieci Historii”, nie całe młode pokolenie zaczytuje się w kolejnych lekturach o Żołnierzach Wyklętych. Być może ta data, ten wtorkowy spektakl i całe te obchody to taka wersja light dobrej opowieści o Polsce. Pierwszy krok na ścieżce budowania polskości w sobie samym.

4 czerwca to nie jest wymarzony termin na świętowanie - mając w pamięci kolejne lata III RP, nocną zmianę z tą samą datą, szybki powrót komunistów do władzy… Wymieniać można długo. Ale z pokorą przyjmuję argumenty Piotra Zaremby, że podejście: historia perfekcyjna, albo niewarta pamięci, jest absurdalne. Niechże to będzie gorzki uśmiech, ale jednak uśmiech.

Niepełność tej radości rozumiał nawet Radosław Sikorski.

U nas wyjście z komunizmu było ewolucyjne, co miało plusy dodatnie, ale też ten plus ujemny, że właśnie nie było tłumów na ulicach i stąd spór o to kiedy świętować. No i nie ma tych tysięcy godzin taśmy filmowej, na której można by to pokazywać. (…) Uważam, że taki moment katharsis, nowego początku, to co patriotyczna ludność stolicy zrobiła po odzyskaniu niepodległości 91 lat temu, zburzyła cerkiew prawosławną na placu dzisiejszym Józefa Piłsudskiego, tego nam zabrakło

— przekonywał swojego czasu w rozmowie z Radiem Zet.

Ale czyż nie postulowaliśmy od lat, by Europa i świat dostały jasny sygnał, że dekonstrukcja komunizmu w Europie rozpoczęła się w Polsce? Dziś, głównie dzięki przemówienia Obamy, po części tak się stało. To był dobry dzień.

Będziemy wytykać błędy III RP, czekać na jej wersję poprawioną, krytykować rządzących do granic przyzwoitości. Będziemy kłócić się o kształt przemian, skutki braku lustracji i dekomunizacji, beznadzieję wymiaru sprawiedliwości, nieskazanych komunistycznych genseków i osiemdziesiąt osiem innych spraw. Lista uwag do III RP jest dłuższa niż ta z zaletami.

Ale potrzeba gruntownych zmian nie oznacza, że trzeba przekreślić wszystko, co „nam się wydarzyło”. Dobrze rozumiał to Lech Kaczyński, także w kontekście daty 4 czerwca.

CZYTAJ WIĘCEJ: Lech Kaczyński 4 czerwca 2009 r.: „Możemy mówić o wielkich sukcesach i wielkich porażkach. Dokonajmy uczciwej oceny!” ZOBACZ WIDEO!

Raz na jakiś czas można pokazać światu, że nam w Polsce się też udało. Że ułomnie? Że nie tak, jak sobie wymarzyliśmy? Że czasem szlag nas trafia - jak podczas pogrzebu Jaruzelskiego -, gdy patrzy się na III RP? To jasne. Ale to temat na równoległą, a nie zastępczą opowieść o ostatnich latach w kraju nad Wisłą.

CZYTAJ TAKŻE: PÓŁ PORCJI MAZURKA. Możecie świętować osobno, ale czy odrzucenie 4 czerwca to nie odrzucenie zwycięstwa Solidarności?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych