Warszawski zjazd kilkudziesięciu głów państw z okazji 25 lecia (częściowo) wolnych wyborów w Polsce jest wydarzeniem bez precedensu w obecnym i ostatnim stuleciu, jeśli nie liczyć królewskich ślubów bez politycznego znaczenia. Precedensem może być tylko kongres wiedeński z przedostatniego stulecia, gdy do Wiednia zjechali władcy po rozgromieniu Napoleona I w 1815 roku, żeby ustalić ład europejski, który przetrwał sto lat.
Dziś w Warszawie nie planuje się podpisania traktatów. To, co się dzieje ma sens symboliczny. Głowy państw potwierdzają swoją obecnością, że Polska znalazła się w systemie zachodnich demokracji może na sto lat. A poza tym próbujemy odebrać Niemcom obalenie muru berlińskiego jako punkt zwrotny w upadku komunizmu i wyzwolenia Europy Środkowej od sowieckiej zależności. Punktem zwrotnym mają być nasze wybory do Sejmu kontraktowego. Pilnujmy tej rocznicy, bo już weszła do świadomości świata i nie da się łatwo tego zmienić. A przyniesie korzyści na arenie międzynarodowej.
W Nowym Jorku na 53 Ulicy, między Piątą a Madison Avenue jest mały skwerek z wodospadem. Tutaj przychodzą w porze lunchu pracownicy pobliskich biur. Odpoczywają na ławkach z widokiem na pokryty grafitti spory kawał Muru Berlińskiego, naturalnej wysokości, a szerokości kilku metrów. Przedsiębiorcy kupowali za bezcen kawałki muru rozbieranego w stolicy Niemiec i sprzedawali w Ameryce na pamiątkę zwycięstwa w zimnej wojnie. Podobny kawał muru znajduje się w Las Vegas, w męskim kiblu w kasynie The Main Street Station na końcu bulwaru. Przytwierdzone są do niego urynały. Będąc tam onegdaj nie mogłem odmówić sobie polania po ścianie z grafitti sierpa i młota. Natomiast Amerykanie leją po ścianie czy nie leją, mają wpisane do mózgu, że to berlińczycy obalając mur obalili komunizm. A my wiemy, że było inaczej. Trzeba o tym powiedzieć także globalnej opinii publicznej.
Prawica nie powinna obruszać się na obchody 4 Czerwca. Znamy wady III Rzeczpospolitej. Ta następna może będzie lepsza, jeżeli uda się odsunąć Platformę od władzy. Ale to są sprawy między nami w domu. Na razie mamy Trzecią, która da się przedstawiać za granicą jako suwerenna, wolna Polska oraz pierwsza jaskółka swobody w Europie środkowej. A ostatnio wzór transformacji dla Ukrainy.
Dlatego cieszę się, że na zaproszenie prezydenta Bronisława Komorowskiego przyjechało tyle ważnych postaci, na czele amerykańskim prezydentem, naszym nowym supersuwerenem. I przyjechały światowe media, które rozgłoszą, że to „wolne wybory” w Polsce 4 czerwca 1989 roku symbolizują początek końca ZSRR, a nie upadek muru berlińskiego. Niech się grzeje prezydent Komorowski w świetle jupiterów, bo to nasz prezydent wybrany w wolnych wyborach. Niechaj się grzeje premier Donald Tusk; takiego premiera chciał ten naród a dobrze wygląda na zdjęciach i w garniturze i kurtce. My wiemy swoje, świat niech wie swoje. Mamy wolność, a co z nią zrobimy zależy już od nas.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/199142-klopotowski-a-ja-sie-ciesze-z-4-czerwca-znamy-wady-iii-rp-ale-to-sa-sprawy-miedzy-nami-w-domu-niech-swiat-wie-swoje