Wielka szkoda, że z pogrzebem Jaruzelskiego nie poczekano paru dni, do 4 czerwca. Aż się prosi o połączenie obchodów 25 lecia „wolności” i „niepodległości” z pożegnaniem satrapy, który „wolność” i „niepodległość” przygotował. Przygotował naprawdę rzetelnie, w latach 1981-1989. Wypędzenie prawdziwej elity „Solidarności”, zgnojenie tych co pozostali i szeroka akcja werbunkowa dały rezultaty. Junta wspólnie z nową „Solidarnością” - jakże inną od tej pierwszej, jakże oderwaną od swojego zaplecza - zaplanowały i przeprowadziły płynne przejście z PRL do III RP.
To wszystko się pięknie, wręcz literacko zbiega - pogrzeb dyktatora na Powązkach, w jednym z najświętszych polskich miejsc, obok ofiar komunistów typowanych również przez Informację Wojskową, w szeregach której Jaruzelski służył. Do tego 4 czerwca, święto narzucane od góry, apatycznie przyjmowane przez Polaków słusznie wyczuwających w nim wielki fałsz. No i wreszcie, last but not least, zasadne pytania krążące wokół kluczowego zagadnienia: czy ten system można jeszcze zmienić demokratycznie? Już nie chodzi nawet o codzienną przemoc medialną, ale o coś więcej - o narastające wątpliwości wokół procesu wyborczego. Wątpliwości zbywane półsłówkami, może celowo, by było jasne, że zmiany nie będzie, niezależnie od tego, kogo wskażecie kartką wyborczą.
III Rzeczpospolita przechodzi w nową fazę, paradoksalnie, bliższą PRL niż jej pierwsze ćwierćwiecze. Wyczuwalny od lat w większości mediów oddech Jaruzelskiego (dał tym ludziom, w latach 80., bilet do karier, wiedzy i własności), przestaje być ukrywany. Tak, my z niego, mówią już otwarcie. Ba, nawet z nieskrywaną dumą.
Chowają Jaruzelskiego na Powązkach, bo liczą, że jeżeli satrapa może zostać tak uhonorowany, mimo całego swojego „dorobku”, to oni, z ich własnymi świństwami, zostają wybieleni na zawsze. Jego trumna w tej ziemi, w asyście kompanii honorowej, ma oznaczać ostateczne zamknięcie nawet szansy na rozliczenia. Jakże karać ich, skoro on dostał na koniec najwyższe honory?
Mamy państwo niedokończone, a może raczej - nawet nierozpoczęte. Szara magma, w której coraz trudniej wytrzymać. Nic nie jest jasne, nic nie jest określone, przestrzeń, w której można swobodnie manipulować. Także dlatego z Polski uciekają młodzi. Polska nie jest bowiem miejscem, w którym cokolwiek widać, choćby przyszłość. Widać tylko niejasne reguły gry, zastępowane w razie konieczności, gdy chwilowo nie skutkują, nagą przemocą.
W to wszystko angażuje się część Kościoła. Pod pozorem rzekomego nawrócenia się Jaruzelskiego (przesłanka co najmniej wątpliwa, bo podana w sposób krętacki, bez koniecznego w tym wypadku jasnego komunikatu, określającego przebieg tego procesu), wzmacnia się w ten sposób duchotę III RP. Duchotę, w której albo dla Kościoła nie będzie miejsca, albo stanie się on do takiej III RP podobny.
Dziś widać, jak daleko jest wolna i niepodległa Polska. Oddalamy się, a nie przybliżamy. Ale też tym bardziej wiemy, że nie ma innej drogi niż wytrwała praca nad zmianą tego, co jest. Ta Polska, którą dziś mamy, nie przetrwa w tym miejscu świata. Znów zniknie z mapy, tym razem może wraz z narodem.
Jacek Karnowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/198212-iii-rzeczpospolita-przechodzi-w-nowa-faze-paradoksalnie-blizsza-prl-niz-jej-pierwsze-cwiercwiecze