To miał być prosty zabieg. 41-letnia kobieta zmarła 3 dni po usunięciu kamieni żółciowych. Rodzina mówi o błędzie lekarskim

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.youtube.pl
Fot.youtube.pl

41-letnia Agnieszka Licznar zmarła w szpitalu w Strzelcach Opolskich, trzy dni po usunięciu kamieni żółciowych. Rodzina mówi o błędzie lekarskim. Sprawę bada prokurator.

Laparoskopia to zabieg codziennie wykonywany w setkach polskich szpitali. Po usunięciu kamieni z pęcherzyka żółciowego pozostaje mała, w wielu przypadkach prawie niewidoczna blizna. Gdy kobieta przyszła na zabieg do szpitala była w pełni sił. Skarżyła się tylko na bóle brzucha. W lutym br. lekarz zdiagnozował u niej kamienie w pęcherzyku żółciowym. Okazało się jednak, że kobieta nie potrzebuje pilnej operacji, więc spokojnie czekała na swój termin, który wypadał na 27 marca.

Obiecywali, że żona poleży w szpitalu tylko kilka dni i wróci do domu. Gdy szła do szpitala, nawet mi przez głowę nie przeszło, że to są jej ostatnie dni życia -

mówił Andrzej Licznar, wdowiec po Agnieszce w rozmowie z Nową Trybuną Opolską.

Z powodu problemów z prądem w szpitalu, zabieg przesunięto o jeden dzień. Kobieta, czekając na operację, wysłała jeszcze SMS-a do męża:

Na każde otwieranie drzwi myślę, że to już.

Zaraz po zabiegu przyszedłem do szpitala, żeby zobaczyć, jak się żona czuje. Ale lekarze mnie do niej nie wpuścili. Usłyszałem, że „jest problem” i że w trakcie zabiegu trzeba było ją “otworzyć” -

mówił mąż kobiety.

W trakcie zabiegu doszło do silnego krwawienia do jamy brzusznej. Lekarze nie powiedzieli jednak mężowi, jak do tego doszło i co właściwie się stało. Kobieta została przewieziona na oddział intensywnej terapii w bardzo ciężkim stanie.

Czekałem na korytarzu, nie wierząc w to, co się się wokół mnie działo. Po tym, jak po kilku godzinach lekarze powiedzieli, że będę mógł zobaczyć się żoną, pojechałem do szkoły po córkę. Wtedy Agnieszka nie była już w stanie się ruszać. Po policzku ciekły jej łzy, a jedyne, co udało jej się zrobić, to delikatnie ścisnąć mnie za rękę…-

dodaje Andrzej Licznar.

Stan kobiety gwałtownie się pogarszał, nie było z nią kontaktu. Trzeciego dnia po zabiegu ojciec z córką pożegnali się z Agnieszką - to był moment, gdy widzieli ją żywą po raz ostatni. Później nastąpiło nagłe zatrzymanie krążenia i kobieta zmarła.

Do dziś rodzina i znajomi Agnieszki nie mogą uwierzyć, jak mogło dojść do jej śmierci. Po otrząśnięciu się z szoku mąż kobiety zdecydował się zgłosić sprawę do prokuratury. Chce, by śledczy ustalili, czy lekarze popełnili błąd, oraz wyjaśnić, dlaczego z pozoru prosty zabieg skończył się tragicznie.

Szpital w Strzelcach Opolskich nie komentuje sprawy.

Na tym etapie jest zbyt wcześnie, by wyciągać jakiekolwiek wnioski. Wiemy, że prokuratura zleciła przeprowadzenie sekcji zwłok, ale my nie znamy jej wyników. Dlatego nie możemy się na ten temat wypowiedzieć -

mówi dr Sławomir Chmielewski, ordynator oddziału chirurgii ogólnej.

Trwają przesłuchania szpitalnego personelu. Potem wystąpimy o opinię do biegłych z akademii medycznej, którzy wypowiedzą się, czy zabieg był przeprowadzony prawidłowo -

mówi Henryk Wilusz z Prokuratury Rejonowej w Strzelcach Opolskich.

Teoretycznie w takim przypadku jednym z dowodów mogłoby być nagranie z kamery, w którą wyposażony jest laparoskop. Niestety, takiego nagrania nie ma, bo zgodnie z polskim prawem przebieg zabiegu nie musi być rejestrowany.

ann/nto.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych