Gdyby żył. "Mój mąż powtarzał, że czym ostrzej jest atakowany przez dziennikarzy 'Wyborczej' czy TVN-u, tym bardziej cenią go ludzie"

fot. sejm.gov.pl
fot. sejm.gov.pl

Gdyby żył, obchodziłby wczoraj 50. urodziny i pewnie odbierałby przez cały dzień telefony z życzeniami. Przemek miał prawdziwą armię przyjaciół, bo posiadał niezwykłą umiejętność zjednywania sobie ludzi, bo dla każdego potrafił znaleźć czas, bo – przede wszystkim – był osobą szczerą i lojalną.

Dzięki temu wiele osób po prostu go lubiło. Przymioty te stanowiły również wielki kapitał w działalności publicznej. Mój mąż, śp. Przemysław Gosiewski, był lojalny i uczciwy także w polityce, co przecież, zwłaszcza dzisiaj, nie jest rzeczą powszechną. Myślę, że to właśnie dzięki temu potrafił zjednoczyć wiele środowisk po swoim przyjeździe na ziemię świętokrzyską, do regionu uważanego kiedyś za zdecydowanie „czerwony”, taki, gdzie konserwatywna, prawicowa partia nie ma szans na zwycięstwo. Przemek pokazał, że może być inaczej. Pamiętam doskonale pierwsze miesiące budowania lokalnych struktur PiS. Do współpracy z nami garnęli się ludzie niekoniecznie w całości podzielający nasze poglądy. Mój mąż był jednak dla nich gwarantem rzetelności, osobą zapewniającą czyste reguły gry. Współpracownicy i zwolennicy świętokrzyskiego PiS wiedzieli, że razem tworzymy tutaj nową jakość, że nasza wspólna praca nie pójdzie na marne. I nie poszła.

Gdyby żył, miałby z pewnością zaplanowanych kilka spotkań, odbyłby wiele rozmów, przejechałby wiele kilometrów. Taki właśnie był Przemek, energiczny i konkretny do bólu. Obiecał, że będzie ciężko pracował dla mieszkańców regionu i słowa dotrzymał.

Skutecznie zabiegał o drogę S7, Uniwersytet w Kielcach, walczył o pieniądze z Unii Europejskiej. Potrafił późnym wieczorem jechać wiele kilometrów, by spotkać z ludźmi z miejscowości, która dla innych była tylko nic nie znaczącym punkcikiem na mapie. Dla niego miał znaczenie każdy człowiek i każda ludzka sprawa. Jestem przekonana, że to właśnie dlatego tak wiele osób, nawet niezwiązanych z PiS, głosowało na niego. Polacy cenią ciężką pracę, a Przemek był tej pracy symbolem.

Gdyby żył, pewnie byłby wciąż obiektem drwin dziennikarzy wodzących rej w programach informacyjnych stacji sprzyjających rządowi Donalda Tuska. Fachowcy od propagandy i obrzucania błotem z całą pewnością znaleźliby jakiś pretekst, aby „uczcić” urodziny Przemka. Przemysł pogardy od swego zarania skierowany był przeciwko grupie najbardziej wyrazistych polityków obozu IV Rzeczypospolitej. Poza śp. Prezydentem Lechem Kaczyńskim i premierem Jarosławem Kaczyńskim, jednym z „ulubionych” celów ataków był właśnie mój mąż. Przemek przyjmował kolejne wybryki prorządowych mediów ze spokojem. Tak było, kiedy śmiano się z ego wyglądu, tak było też podczas nagonki związanej z uruchomieniem peronu kolejowego we Włoszczowie. Mój mąż powtarzał, że czym ostrzej jest atakowany przez dziennikarzy „Wyborczej” czy TVN-u, tym bardziej cenią go ludzie, którzy mieli okazję poznać go takim, jakim był naprawdę. To się sprawdziło. Mimo ciągłej krytyki w wyborach 2007 roku Przemysław Gosiewski zdobył poparcie 140 tysięcy osób. Byłam wtedy z niego bardzo dumna.

Gdyby żył, rozmawialibyśmy dziś o naszych dzieciach, codziennych troskach i radościach, ale też o Polsce, o tym, co zrobić  by nasz kraj wrócił na właściwe tory. Czułabym, że jest przy mnie ktoś absolutnie wyjątkowy. Tak bardzo mi tego brakuje. Tak bardzo brakuje go Polsce.

Gdyby żył…

Beata Gosiewska

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.