Pan Daniel Andrzejak miesiąc temu stracił ukochaną żonę. Kobieta zmarła po cesarskim cięciu. Teraz mężczyzna musi sam wychować i utrzymać cztery córki i syna.

Wdowiec, by zająć się przygotowywaniem do pogrzebu i opieką nad piątką dzieci , musiał zrezygnować z pracy. Niestety z uwagi na to, że jego żona nigdy nie pracowała, nie przysługuje mu „urlop tacierzyński”.

Miałem być na tym tacierzyńskim rok, no ale ZUS mi przysłał takie pismo, że mi nie przysługuje, bo żona nigdzie nie pracowała

— mówi Andrzejak „Wiadomościom” TVP1.

Pan Daniel może liczyć na pomoc sąsiadów, którzy kupili mu najpotrzebniejsze rzeczy.

Pieluchy nawozili i mleka, że nie muszę kupować. No i trochę ciuszków dla dzieci

— wyznał.

Tata maleńkiej Roksany, Szymona, Zuzi, Kasi i Oliwi, boi się, że sąd odbierze mu prawa do opieki nad dziećmi.

Boję się właśnie, może taki sąd nie będzie, że dzieci mi zabiorą

— mówi.

Daniel Andrzejak chce także wyjaśnić przyczyny śmierci żony, która miała zaledwie 31 lat.

Miałem telefon, że nie udało się żony uratować, ale z dzieckiem jest wszystko dobrze

— wspomina pan Daniel.

Aktualnie prowadzone jest śledztwo w sprawie narażenia kobiety na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.

Powołaliśmy wewnętrzną komisję, której zadaniem jest dokładne i rzetelne zbadanie całej sytuacji

— mówi Jolanta Prędkiewicz ze Szpitala im. R. Śmigielskiego w Skwierzynie.

Najgorsze dla pana Daniela jest to, że dzieci ciągle pytają kiedy wróci mama.

Jak już jesteśmy tutaj, wszyscy siądą i sobie bajki oglądają i mówią, że nie ma mamy, pytają, kiedy mama wróci. One potrafią się obudzić i mamę wołać

— wyznaje z wielkim smutkiem.

I gdzie są teraz wszystkie instytucje, które specjalizują się w rozdawaniu pieniędzy na pomoc socjalną? Dlaczego nie ma ich w sytuacjach rzeczywiście krytycznych?

Maciej Gąsiorowski/tvp.info