Traktowanie Polaków jako stado durni, którym można wmówić wszystko, weszło już w kanon zabiegów propagandowych ekipy Tuska.
Jej prelegenci, heroldowie wyłącznie wspaniałych opowieści, najemnicy bezpośredni i pośredni, skorumpowani przywilejami, wielomilionowymi kwotami przeznaczonymi na inseraty, sponsoringi i innego rodzaju służalcze usługi wobec dzisiejszej przewodniej siły narodu od tygodni nie robią nic innego, jak wychwalanie pod niebiosa Unii Europejskiej, jedynej – obok genialnego przywódcy, umiłowanego wodza z Sopotu – sprawczyni wielkiego nowego cudu nad Wisłą. Kto tylko dopadnie mikrofonu lub kamery, niezastąpiony premier, jego ministrowie, cała czereda reporterów sepleniących i niemających pojęcia o prawidłowym akcentowaniu w języku polskim, odmienia słowa unia, wspólnota, Bruksela we wszystkich przypadkach, za każdym razem dodając, że gdyby nie ostatnie lata, a ściślej dziesięć tych lat, biegałyby po polskich ulicach tysiące nędzarzy z torbami przynależnymi pukającym po prośbie.
Czegoś takiego nie było nawet w czasach Gierka i Łukaszewicza, uznawanych za mistrzów propagandy sukcesu. Nie ma ani jednego dziennika telewizyjnego, nie ani jednego spotkania przed kamerami, by pominięto bałwochwalstwo Brukseli, czcząc należycie jej urzędników, a szczególnie rząd Tuska, który ma tam przemożne wpływy i zasługi. Dziesięciolecie Polski w Unii ma się jednoznacznie kojarzyć z wielką mądrością Umiłowanego Przywódcy, który od pierwszych chwili nawoływał, by było więcej Europy w Europie. O tym by było więcej Polski w Polsce nie słyszeliśmy od Tuska nigdy. I nigdy czegoś takiego nie usłyszymy. Chyba, że słupki poparcia znowu spadną o dziesięć lub więcej punktów, wówczas znowu Umiłowany Przywódca sięgnie po teksty śp. Lecha Kaczyńskiego, jak było w przypadku agresji Putina na Ukrainę. Wielce zaprzyjaźnionego ponoć z Tuskiem Putina. Szepczącego Umiłowanemu Przywódcy same słodkości na sopockim molo.
Polaku, zapamiętaj! Gdyby nie Unia polskie rzeki pędziłyby ze słoną wodą od Bałtyku do Tatr, trawa już w maju byłaby sianem, a niemiecko–rosyjskie rury byłyby poukładane na każdym kilometrze polskiej ziemi. Dzięki Unii mamy tylko rurę na Bałtyku, nie musimy się troszczyć o zbyt polskich statków budowanych w polskich stoczniach, o sprzedaż polskiego tytoniu, cukru, mięsa. Nie musimy też mieć dużych firm budowlanych, zajmować się wytwarzaniem cementu, cegieł, ani niczego, co przecież z łatwością możemy kupić u Niemców, Francuzów, Austriaków, czy Włochów. Dzięki Unii w ogóle nie musimy się o nic już trapić. Najwyżej o zdrowie Umiłowanego Przywódcy, ulubieńca pani Angeli, która jednak jeszcze bardziej zafascynowana jest inną wielce zasłużoną dla Polski postacią. O nazwisku Zofia Fryderyka Augusta von Anhalt – Zerbst. Taka tam, urodzona kiedyś w Szczecinie, ale zadomowiona później w Petersburgu jako Katarzyna II.
No, to chluśniem! Za dalszy dynamiczny rozwój! I za tych, co przy unijnej forsie! A niezadowolonym, bezrobotnym, tym bez opieki lekarskiej, ani innej opieki, głośno mówimy – nie! Sami są sobie winni. Nieudacznicy, którzy potrafią tylko zazdrościć.
Tomasz Domalewski
————————————————————————————————-
Uwaga!
Super okazje wSklepiku.pl!
Książki tańsze nawet o 90%!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/193751-sluzby-gierka-moglyby-sie-uczyc-od-tuska-propagandy-sukcesu-gdyby-nie-unia-trawa-usychalaby-juz-w-maju-a-rzeki-pedzilyby-ze-slona-woda-od-baltyku-po-tatry