Ilekroć diabeł mnie podkusi i zrobię „reorganizację” w mojej podręcznej teczce, lub na biurku, to potem niczego nie mogę szybko znaleźć.
Przestawianie pionków na rządowej tablicy, przesiadki Bruksela – Warszawa i potem odwrotnie to ruchy pozorne. Jeśli się nie wie co robić z bublem powinno się go wyrzucić a nie upychać do i tak już przepełnionego kąta. Niestety odchodzą fachowcy – np. z Telewizji Polskiej – a zostają mierni potakiwacze, którym głowy kiwają się jak u chińskiego mandaryna.
Gospodarka głupcze – krzyczał biedny Clinton. Niewiele z tych rad skorzystano. Zarówno za oceanem jak i u nas. Gospodarka jest ważna ale tylko w elaboratach skrybów wierszówkowych. Naprawdę to trzeszczy jak zardzewiała stalówka. Jedni piszą i piszą, drudzy klepią i klepią. Nikt tego nie czyta, nie słucha. Wprawdzie wydający różne ekonomiczne mądrości na papierze lub puszczający je do słuchu ograniczają wypowiedzi. Już nie ma takich jak niegdyś w „Trybunie Ludu” – na całą kolumnę. Może tylko redaktor Gadomski z Wyborczej ma kłopoty ze skracaniem swoich artykułów. Gdzie indziej bywa gorzej, pustosłowie szaleje.
A przecież jest co czytać, dowiadywać się prawdy i uczyć. Przeczytajcie koniecznie książkę profesora Witolda Kieżuna „Patologia transformacji”, a także ostatnio wydane zwierzenia bohaterskiego niegdyś dysydenta Karola Modzelewskiego: „Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca”.
Przeczytajcie i „zważcie u siebie”. Bo oto odżywa hydra. Leszek Balcerowicz i Waldemar Kuczyński znowu w akcji. Tym razem prowadzą publiczne wykłady na temat: „Reformy, które zmieniły ustrój”. Nie wiem czy ktoś zamierza się konfrontować z tymi panami. Już oni skonfrontowali nas z życiem.
Kończy się rok akademicki. Na uczelniach ruch. Studenci dziennikarstwa wybierają teraz praktyki najchętniej w agencjach PR, albo marzą o prasowym rzecznictwie. Byle gdzie. Bo to pewniejsze niż reporterka w mediach. Trudno dociec po co wybierali i pchali się na dziennikarstwo. Być może ostatecznie do tego zawodu zniechęciły ich same studia. Słyszę, że wykładowcy wcale nie powstrzymują się z manifestowaniem na zajęciach własnych poglądów. Niektórzy nawet wyżywają się demonstrując czego i kogo nie lubią. Na szczęście dano do wyboru zajęcia ponad programowe. I okazuje się, że można wybrać nawet boks. Dla urozmaicenia proponuję też warcaby. To taka nauka jak przeskakiwać. Może okaże się bardziej kształcąca niż słuchanie redaktorka, który wprawdzie sam niczego dobrego i ważnego nie napisał, nie nagrał, nie nakręcił – ale mądrzy się jakby był Hemingwayem, Wańkowiczem albo Pruszyńskim.
Dziennikarz jest ważny, ale nie najważniejszy. Ma pytać a nie promować siebie. Ostatnio liczne transmisje pokazały, że najsilniejszą stroną transmisyjnego studia w terenie jest scenografia. Zasiadają tam w fotelach prowadzący. To oni są głównymi bohaterami programu. Nie potrafią usunąć się nieco w cień. Jedni wrzeszczą, inni mówią komunały. Pustosłowie i sztampa. Szczególnie bolesne gdy dotyczy spraw ważnych i drogich ludziom. Udawanie zaangażowania i nagły przypływ pobożności niewiele pomagają. Gołym okiem widać sztuczność. I po co ona? Jest wielu, którzy i które mogłyby zastąpić przereklamowanych, wpychających się wszędzie mimo, że oczekiwani bynajmniej nie są.
Obraz odziera z obłudy. Grać można na gitarze, na pianinie jeszcze łatwiej. Ale na uczuciach ludzi nie wolno. Kto jest wierzący to łatwo wyczuć – to widać, słychać i czuć.
Ja – reporter. Owszem, mogę być, ale na drugim planie. Za sprawą, za gościem zaproszonym, a szczególnie daleko za odbiorcami dla których to wszystko jest robione.
Niestety, najwyraźniej nie uczą tego na dziennikarskich studiach. Może więc i lepiej, że szczytem marzeń dla wielu jest PR.
Stefan Truszczyński
————————————————————————————-
Zapraszamy do zapoznania się z pełną ofertą naszego sklepu wSklepiku.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/193512-warcaby-to-taka-nauka-jak-przeskakiwac-moze-okaze-sie-bardziej-ksztalcaca-niz-sluchanie-redaktorka