Prokuratura Okręgowa w Legnicy jeszcze raz zajmie się sprawą nagrania intymnej rozmowy b. komendanta wojewódzkiego policji w Opolu i jego podwładnej. Po złożeniu zażalenia przez nagraną policjantkę sąd w Opolu uchylił postanowienie o umorzeniu sprawy.
Jak powiedziała PAP w środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy Liliana Łukasiewicz, Sąd Rejonowy w Opolu rozpoznawał sprawę zażalenia policjantki 4 kwietnia, 10 kwietnia wydał postanowienie o uchyleniu umorzenia, ale uzasadnienie postanowienia odroczył i ma sporządzić w terminie siedmiu dni.
Póki nie ma uzasadnienia postanowienia sądu, nie wiadomo, czy będzie potrzeba uzupełnienia materiału dowodowego, czy np. ponownej jego analizy.
Czekamy na akta sprawy i uzasadnienie sądu
— powiedziała PAP Łukasiewicz.
Sprawa dotyczy kilkunastominutowego nagrania, które trafiło do redakcji „Nowej Trybuny Opolskiej”. Gazeta napisała w maju ub. roku, że w potajemnie nagranej rozmowie b. komendanta i naczelniczki wydziału komunikacji „pełnej zażyłości mieszają się wątki służbowe i obyczajowe”. Anonimowy informator płytę z nagraniem przesłał do redakcji pocztą.
Gen. Leszek Marzec został odwołany tuż po publikacji dotyczącej nagrania przez ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza na wniosek komendanta głównego policji nadinsp. Marka Działoszyńskiego i odszedł na emeryturę. Od lipca obowiązki komendanta wojewódzkiego w Opolu pełniła insp. Irena Doroszkiewicz. W grudniu minister spraw wewnętrznych powołał ją na to stanowisko.
Nagraną z komendantem policjantkę zawieszono pod koniec maja ub. roku na trzy miesiące, wszczęto wobec niej postępowanie dyscyplinarne i obniżono jej pensję o połowę. W sierpniu skończył się jej okres zawieszenia. Funkcjonariuszka stawiła się do pracy. Otrzymała jednak rozkaz o zwolnieniu z zajmowanego dotąd stanowiska, przeniesieniu do dyspozycji komendanta wojewódzkiego, a następnie przydzielono jej inne obowiązki.
W grudniu ub. roku Prokuratura Okręgowa w Legnicy umorzyła śledztwo ws. nagrania po tym, jak ustalono, że rozmowę b. komendanta wojewódzkiego policji w Opolu Leszka Marca z jego podwładną zarejestrowano przypadkiem - za pomocą urządzenia do telekonferencji, a nie podsłuchu.
Łukasiewicz wyjaśniała wtedy w przesłanym uzasadnieniu, że b. komendant opolskiej policji
po samodzielnym zalogowaniu się do systemu nie włączył funkcji uniemożliwiającej nagrywanie rozmów prowadzonych w swoim gabinecie.
Potwierdzili to biegli. Dlatego, „wobec stwierdzenia braku znamion przestępstwa tzw. kradzieży informacji”, legnicka prokuratura umorzyła śledztwo.
Z ustaleń śledczych wynikało też, że rozmowa ujawniona została przez jednego z policjantów w trakcie rutynowej kontroli prawidłowości działania systemu. O nagraniu poinformowano kolejne, upoważnione do tego w hierarchii opolskiej KWP osoby. Prowadzący postępowanie uznali, że nagrania dokonano „w sposób zgodny z prawem, na skutek nieostrożności komendanta”. A że - jak wynika z wyjaśnień prokuratury - informacja nie została uzyskana w sposób bezprawny, to nie było też przestępstwem ujawnienie jej osobom nieuprawnionym - np. mediom.
Podczas śledztwa nie ustalono, kto - funkcjonariusz policji czy np. pracownik służby cywilnej opolskiej komendy - ujawnił mediom nagranie. By go znaleźć, przeprowadzono badania daktyloskopijne oraz biologiczne (DNA) zabezpieczonych kopert oraz płyt CD.
Nie przyniosły one jednak spodziewanego rezultatu
— mówiła po umorzeniu Łukasiewicz.
ansa/ PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/191645-policyjna-seksafera-wraca-na-wokande
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.