Czy nam się to podoba, czy nie – duży może więcej. Dajmy Janowiczowi kredyt zaufania, cierpliwości i tolerancji zamiast typowo polskiego wdeptywania w glebę

fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Znakomity pisarz ma prawo obrazić się na czytelników, krytyków i na cały świat. Doskonały tenisista może żyć na bakier z dziennikarzami i kibicami. Mówię to w związku z zachowaniem Jerzego Janowicza. Ale myślę nie tylko o nim.

Janowicza spotkały gromy ze strony dziennikarzy, w tym tak wielkiej postaci w polskim dziennikarstwie sportowym jak Bohdan Tomaszewski. Skrytykowali tenisistę również niektórzy sportowcy. Znakomity piłkarz, Zbigniew Boniek, nie szczędził Janowiczowi cierpkich uwag. Choć na przykład największy nasz powojenny tenisista, Wojciech Fibak, wypowiedział się wstrzemięźliwie, a nawet częściowo usprawiedliwił „Jerzyka”.

Nie ukrywam, że w tej sprawie jestem bardziej po stronie Fibaka niż Tomaszewskiego i Bońka. Zapewne Fibak najlepiej wie, jakie to obciążenie psychiczne dla zawodnika ze światowej czołówki, gdy wszyscy oczekują od niego, że wygra. A w sporcie, zauważę banalnie, można też przegrać. Czy taki zawodnik podlega ocenie? Oczywiście, tak. Jednak dziennikarze sportowi i internauci celują nieraz – nie wszyscy, to prawda – w opiniach pisanych emocjami, żółcią i złością. Nieraz też są to ludzie w sposób oczywisty niekompetentny, co… widać, słychać i czuć.

Oczywiście, ta uwaga w najmniejszym stopniu nie dotyczy Tomaszewskiego czy Bońka. Ale im bym zalecał umiar, wynikający z doświadczenia życiowego. Czy nikt z panów nigdy nie popełnił żadnego błędu w przeszłości, albo nie znalazł się w kłopotliwej sytuacji? Czy Bohdan Tomaszewski zawsze był takim wzorcem z Sevres? Czy np. Zbigniew Boniek pamięta jak w latach 70-tych rozpętała się w prasie dyskusja, czy powinien on reprezentować Polskę, bo komuś tam przygadał czy odwarknął? Czy to mu nie przypomina pytań, które dziś padają pod adresem Janowicza?

A przecież ludzie rozsądni wówczas i dziś nie mają wątpliwości, że właśnie najlepsi sportowcy, tacy, jak kiedyś Boniek, a obecnie Janowicz, są w sposób naturalny przeznaczeni do reprezentowania barw narodowych.

Jest Janowicz talentem wielkiej miary. Już osiągnął rzecz dla polskiego męskiego tenisa kosmiczną, czyli półfinał Wielkiego Szlema. I co ważne, osiągnął to – podobnie zresztą jak Agnieszka Radwańska - kosztem własnym i rodziny, bez pomocy budżetu państwa czy związku tenisowego. Ma prawo do emocji, bo i te emocje są częścią jego gry.

Ale jest też dorosłym facetem, który świetnie wie, jakie są jego możliwości i jaka otwiera się przed nim kariera. Jeśli się nie spełni, nie wykorzysta swojego talentu, sam siebie ukarze najbardziej. Życzmy mu jak najlepiej i dajmy duży kredyt zaufania, cierpliwości i tolerancji. Zamiast, jak to na marginesie tej burzy w szklance wody Janowicza, trafnie określiła Radwańska: typowo polskiego wdeptywania w glebę.

Na książki marnego pisarza nie warto czekać, choćby bez przerwy przymilał się do czytelników. Przeciętnemu sportowcowi też nie ma co kibicować, choćby był najgrzeczniejszy na świecie. Co innego ludzie z talentem. Duży naprawdę może więcej. Jak kiedyś Tomaszewski i Boniek, tak dziś Janowicz.

Krzysztof Czabański

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych