Milion złotych, wydany w klubie go-go? Polski menadżer ma gest. Oczywiście, jeśli płaci kartą służbową

fot. M. Czutko
fot. M. Czutko

Padł absolutny rekord — prawie milion złotych, ściągnięty z karty za wizytę w poznańskim klubie go-go. Klient pamięta tylko swoje wejście i pierwszego drinka. Kiedy obudził się następnego dnia wieczorem w pokoju hotelowym, znalazł w kieszeni swoje oświadczenie, że wydał na alkohol 970 tysięcy złotych. Sprawdził konto i okazało się, że taka suma z niego zniknęła.

Sprawę opisuje „GW”, która od pewnego czasu drąży temat sieci klubów go-go. Klienci zgłaszają się do prokuratur w całym kraju, twierdząc, że z karty ściągnięto im znaczne sumy, a oni po pierwszym drinku stracili świadomość. Sugerują, że były w nim substancje psychoaktywne.

Zazwyczaj sprawy umarzano, jednak teraz prokurator generalny Andrzej Seremet polecił objęcie dochodzeń nadzorem przez prokuratury wyższego szczebla.

W całej aferze interesujący wydaje mi się też wątek, nad którym gazeta się prześlizguje. Pechowym rekordzistą był dyrektor spółki z branży metalurgicznej. Ciekawe, co kryje się pod tym określeniem. Czy jest to spółka Skarbu Państwa czy tylko spółka giełdowa ? Trudno przypuszczać, by akcjonariusze wiedzieli, jak bawi się kadra menadżerska za w końcu ich pieniądze.

Płacenie kartą służbową za wizyty w klubach go-go czy nawet agencjach towarzyskich stało się dość powszechną praktyką. Pisałam o tym w lutowym numerze „wSieci”, w artykule o szantażowanych politykach i biznesmenach. Wydatki fakturowane są jako „usługa gastronomiczna ”.

Warto zwrócić też uwagę na szczególne kwalifikacje lub raczej ich brak tajemniczego dyrektora spółki branży metalurgicznej. Wkracza do klubu go-go i od razu dumnie informuje tancerki, że ma kartę bez limitu. Niewątpliwie ma problemy ze swoim ego, skoro musi podbudowywać samoocenę starając się zaimponować panienkom tańczącym na rurze.

Ale pomińmy jego problemy psychologiczne, a nawet oczywiste nadużycie służbowej karty.

Co można sądzić o inteligencji, zdolności oceny rzeczywistości  i diagnozowania ewentualnych zagrożeń kogoś, kto tak się zachowuje? To przerażające, że kieruje dużą spółką. Jeśli takich dyrektorów jest więcej, to fatalnie wróży naszej gospodarce.

Nie da się też ukryć, że model rozrywki, preferowany przez szalejących polskich menadżerów, jest dość zgrzebny. Choć płacą w opisywanym klubie nawet 15 tysięcy złotych za butelkę szampana, to rozrywka wydaje się mało szampańska —pechowy dyrektor 44 razy wstukał PIN, tak dużo czasu poświęcił więc tej czynności, że trudno uznać, iż się relaksował.

Ciekawie zachował się bank, który wydał kartę . Rzecznik ING Banku Śląskiego powiedział gazecie, że to pracodawca ustala limit na karcie.

No dobrze, ale przecież bank autoryzuje transakcje. Nikogo nie zastanowiło 44 szybkich transakcji, sumujących się w milion złotych ? A gdyby do głowy posiadacza tzw. czarnej karty przystawiono rewolwer zmuszając do bezustannego wbijania PIN, też nikogo to nie obchodzi?

Dziwne, bo w wielu bankach w sytuacjach wątpliwych wykonuje się telefon kontrolny. Sama kilka razy odebrałam telefon ze swego banku, czy to na pewno ja korzystam z karty w tak egzotycznym miejscu jak Biszkek albo dokonuję trzeciej transakcji w ciągu godziny w Paryżu.

Milion złotych to suma gigantyczna. Warto porównać, jak jest na świecie, gdzie menadżerowie też potrafią zaszaleć za korporacyjne pieniądze.

Kilka lat temu europejska prasa pisała o skandalu, jaki wybuchł, gdy okazało się , że menadżerowie wielkiej niemieckiej firmy ubezpieczeniowej Ergo, zorganizowali sex party w Budapeszcie. „Dekadencka orgia ”, jak określiły to media, odbyła się  w wynajętych na wyłączność łaźniach Gellerta. Była i dekadencka i w niemiecki sposób uporządkowana —tzw.hostessy miały kotyliony, oznaczające typ usług, a na przedramionach wbijano im pieczątki.

W każdym razie, czy wiedzą państwo, ile kosztowała ta szaleńcza impreza dla stu menadżerów? Znalazłam informację w „Der Spiegel”, który dotarł do sprawozdania wstydzącego się i kajającego koncernu. Otóż koszty zamknęły się w 83 tysiącach Euro.

Gdy tymczasem polski dyrektor z dwoma kolegami idzie do klubu prowadzonego przez pana z grubym złotym łańcuchem i wydaje trzykrotnie większą sumę.

Maja Narbutt

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.