Kawlewska: Usłużne media donoszą - rodzice dzieci niepełnosprawnych żyją jak paniska...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Facebook/Iwona Hartwich
Fot. Facebook/Iwona Hartwich

Naczelni propagandyści ustawili się w kolejce, gotowi uratować dobre imię Donalda Tuska. Nie wyszło z udawaną empatią i życzliwością, więc w ruch poszły dobermany.

Najpierw wypuściły się te mniejsze i upiększyły kolorowymi zdjęciami z rodzinnych wczasów profil na Facebooku, założony przez protestujących w Sejmie rodziców. A ileż mieli radości, gdy do tych zdjęć dorzucali obelżywe komentarze. Wiadomo przecież, że rodzicowi, który ma niepełnosprawne dziecko, a tym bardziej samemu niepełnosprawnemu, żaden urlop się nie należy. Ich życie ma być trudne, smutne i szare. Pot i łzy.

Opalanie w egzotyku to jakaś nowoczesna forma rehabilitacji? Za hajs z zasiłku baluj-

ironizuje jeden z internautów.

Szturm na profil okazał się nieskuteczny, bo miał zbyt małą siłę rażenia. Do akcji włączyli się niezawodni żurnaliści z portalu NaTemat.pl. Pełni zrozumienia i współczucia - dla premiera. Znaleźli anonimowych rodziców, równie doświadczonych przez los jak ci w Sejmie, którzy się jednak nie uskarżają, tylko we własnych czterech ścianach bohatersko znoszą wieloletnią ignorancję rządzących. Przy tym nie mają pretensji do rządu, bo przecież z pustego to i Salomon nie naleje. Gdyby premier miał, to przecież by dał. A są przecież rzeczy ważne i ważniejsze. Politycy bez podwyżki też daleko nie zajadą. I kto wówczas będzie bronił interesu społecznego? Zupełnie nie rozumieją tych protestujących rodziców, którzy znęcają się nad swoimi chorymi dziećmi, każąc im leżeć na sejmowej podłodze. Gronu oburzonych losem dzieci, sponiewieranych przez wyrodnych rodziców, którzy chcą wyłudzić od rządu pieniądze na zbytki, wtóruje społeczny doradca Rzecznika Praw Dziecka, Henryka Krzywonos.

Dzieci są dla mnie wartością największą, a teraz leżą one na podłogach. (…) To jest coś makabrycznego. Rozumiem ich problemy, ale nie można ich rozwiązywać w ten sposób i grą dziećmi –

ubolewała na antenie TVN 24.

Kto jak kto, ale ona z pewnością ma wiedzę, jak ciężko utrzymać rodzinę. Szczególnie tę „zawodową”, w której utrzymaniu ochoczo uczestniczy rząd, wypłacając z podatków pulę na pieczę zastępczą. Wiadomo, że rodzice zastępczy, pełni poświęcenia dla cudzych dzieci, muszą być odpowiednio wynagradzani. Inaczej niż biologiczni. Ich motorem do walki o przetrwanie jest bezwarunkowa miłość, która niejednokrotnie musi wystarczyć za wsad do garnka.

Do plejady roztrząsających słuszność protestu dołożył swoją „obiektywną” opinię dziennikarz „Polityki” Jacek Żakowski.

Mój jedyny problem w tym konkretnym przypadku to obecność tych chorych dzieci w Sejmie. Jednak poza tym uważam, że sytuacja wymagała ekstremalnych kroków-

mówi w „NaTemat.pl”.

Zaraz jednak okazuje się, że obecność tych dzieci w Sejmie, to nie jedyny dylemat Żakowskiego. Szczerze martwi go patowa sytuacja rządu i to, czy świadczenia dla niepełnosprawnych to rokujące inwestycje.

Co prawda mówimy o niewielkiej kwocie, ale pojawią się pytania, także populistyczne, czy wkładamy pieniądze w trafne inwestycje. Zawsze łatwo powiedzieć, że 10 km ekranów drogowych mniej i mamy na świadczenia -

puentuje Żakowski.

Wiadomo, dzieci w stanie wegetatywnym nie oddadzą państwu zainwestowanych w nie pieniędzy. Ich niepracujący rodzice również są nieproduktywni dla gospodarki. Typowe pasożyty. Faktycznie, rząd ma trudną decyzję do podjęcia. Dać chorym, czy np. lepiej odbudować tęczę albo zorganizować kolejny koncert Madonny? Z tęczy radość byłaby podwójna- zadowoleni homoseksualiści, a i chore dzieci na spacerze chętnie pooglądają. Taka terapia kolorami…

Wisienką na torcie okazała się usłużna Janina Paradowska. Wezwała na dywanik ministra pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniaka-Kamysza i wypytała o zakres pomocy rządu dla niepełnosprawnych.

Dotychczasowa jakby propaganda, stworzyła w społeczeństwie przekonanie , że te osoby protestujące w Sejmie żyją za 820 zł miesięcznie, nie mając innej pomocy ze strony państwa -

stwierdziła Paradowska w TOK.FM.

Kosiniak-Kamysz dzielnie bronił strony rządowej, wyliczając po kolei świadczenia.

Jak dziecko kończy 18 rok życia, to jest renta socjalna ok. 700 zł brutto. Jest zasiłek pielęgnacyjny, niewielki, bo niewielki - 153 zł. Do tego dochodzi PEFRON - aktywizacja zawodowa, dofinansowywanie na rynku chronionym, finansowanie sprzętu rehabilitacyjnego-

wymieniał minister.

Oglądając panie ministrze to, co ja widzę w telewizji, to mogłam nabrać przekonania, że te osoby dostają 820 zł i nic więcej. I po prostu za to się nie da żyć, no to budzi współczucie-

naciskała dalej ministra naczelna propagandystka.

No i na tak zmanipulowane zdanie pan minister powtórzył formułkę jak wyżej. Można było nabrać przekonania, że się zaciął lub przygotował sobie do programu tylko jedną odpowiedź. Tymczasem, zaskoczył słuchaczy i rozszerzył nieco wcześniejszą wypowiedź.

Jakbyśmy wzięli taką mamę z 19- 20- letnim synem, no to jest 820 zł brutto plus ok. 600 zł plus 153 zł - to mówimy o tych wszystkich świadczeniach. Można jeszcze skorzystać z programów dożywiania, z zasiłków celowych z MOPS-u (…). Do tego dochodzi możliwość korzystania z 1 procenta i są też indywidualne konta dla niepełnosprawnych -

wyliczał Kosiniak-Kamysz.

Od słowa do słowa i wyszło im na to, że rodzice niepełnosprawnych dzieci, jak się dobrze uwiną, to mogą żyć jak paniska. Paradowska była tak zafascynowana i rozentuzjazmowana odpowiedziami przedstawiciela rządu, że wyglądała, jakby sama miała ochotę dla tej ogromnej kasy adoptować niepełnosprawne dziecko. O to, jak żyć bez renty socjalnej, która przysługuje dopiero po 18 roku życia Paradowska zapomniała zapytać, a sam minister się nie wychylał.

Na nieszczęście dla PO dobermany okazały się małymi ratlerkami, które straszą, głośno szczekają i boleśnie kąsają, ale większej krzywdy nie zrobią. Polskie społeczeństwo jest zbyt mądre i ma zbyt wiele empatii, by uwierzyć w tanie sztuczki prorządowych manipulatorów. Natomiast ci, którzy wierzą w prawdomówność poprawnie politycznym mediów i tak nigdy nie wykażą się współczuciem dla ciężkiego życia pokrzywdzonych przez los dzieci i ich rodziców. To raczej im należy współczuć…

Katarzyna Kawlewska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych