„Takiego prezydenta Polski wybrać musimy za siedem miesięcy, który swoich pożytków zapomniawszy, służył będzie uczciwie matce swojej ojczyźnie, który odda Polsce wszystko” - powiedział ks. prałat Zbigniew Kras, kapelan Prezydenta RP podczas Mszy Świętej w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej.
10 listopada w Bazylice Archikatedralnej pw. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela w Warszawie odbyła się Msza Święta w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. W Eucharystii wzięli udział m.in. przedstawiciele rodzin i bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński i Marta - córka Lecha i Marii Kaczyńskich oraz jej rodzina. Obecni byli także przedstawiciele świata polityków, w tym były premier Mateusz Morawiecki.
Gdzie jest Niebo?
Homilię wygłosił ks. prałat Zbigniew Kras, kapelan Prezydenta RP.
W liście do Hebrajczyków usłyszeliśmy - Chrystus przyszedł do świątyni nie ręką ludzką uczynionej, lecz do Nieba, aby się wstawiać za nami przed obliczem Boga. Kochani, dosłownie kilka dni temu spotkałem bezdomnego człowieka przy warszawskiej „Złotej paczce”. Nie prosił o datek, lecz rozpoznając we mnie kapłana, zapytał: „proszę księdza, gdzie jest Niebo?”. I muszę powiedzieć, przez kilka minut rozmawialiśmy bardzo poważnie. Drodzy siostry i bracia, ale ja chcę dzisiaj postawić to pytanie nam wszystkim, albo zapytać, czy wy dzisiaj stawiacie sobie pytanie: „gdzie jest Niebo?”. Wcale nie jest ono banalne
— zaznaczył.
Wśród wielu są i takie odpowiedzi – Niebo to dom nie ręką ludzką uczyniony. To królestwo Ojca, to Kościół już zbawiony. Dla jednych, ufam że dla wielu, Niebo nie jest tajemnicą, bo już tam są i kosztują ze stołu Pana. Dla drugich i też ufam, że dla wielu i myślę dla nas wszystkich tu obecnych, Niebo to upragniony i oczekiwany cel
— mówił duchowny.
Siostry i bracia, za nami uroczystość Wszystkich Świętych, która powinna przypomnieć nam, jeszcze żyjącym, chodzącym nadal po Ziemi o celu naszej wędrówki, o celu, do którego dotarli już nasi bliscy, którym przed imieniem możemy dopisać tytuł: „święty” lub „święta”. A my powinniśmy pragnąć, oczekiwać na bliższe poznanie gospodarza tego niebieskiego domu, ale także na spotkanie z tymi, których kochaliśmy i kochamy, a którzy często przedwcześnie i niespodziewanie odeszli i nie zawsze zdążyliśmy im powiedzieć: „do zobaczenia”, tak jak ci, którzy 10 kwietnia 2010 roku odlecieli do Smoleńska
— podkreślił.
Wiemy też, że najważniejszym kryterium, by móc zamieszkać w domu Pana jest miłość. Miłość ta jednak musi mieć konkretne wymiary. A tym, który oceni wartość naszej miłości, będzie sam Jezus Chrystus
— zaznaczył.
Gotowi do oddania wszystkiego
Ksiądz prałat podkreślił, że w dzisiejszej Ewangelii święty Marek ukazuje nam Jezusa, który ocenia, który przykłada miarę do ludzkich postaw, a „wiemy, że aksjologia Boga, nie zawsze jest aksjologią człowieka, nie zawsze jest aksjologią tego świata”.
Jezus najpierw spogląda na uczonych w piśmie i mówi „strzeżcie się ich”, „z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach”, „lubią pozdrowienia na rynkach, pierwsze krzesła w synagogach, zaszczytne miejsca na ucztach”, „objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy”, „tym surowszy ich oczy mają wyrok”. Następnie Jezus wystawia ocenę tym, którzy przechodzą obok skarbony świątynnej i składają tam swoje datki. I mówi: „tłum rzucał drobne pieniądze, wielu bogatych wrzucało wiele, uboga wdowa wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz”. Choć to już bardzo szczegółowy opis określający wiele, to Jezus go nie kończy i mówi do swoich uczniów: „ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony, wszyscy wrzucali bowiem z tego, co im zbywało, ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała”
— powiedział.
Kochani uczestnicy niedzielnej, listopadowej Mszy Świętej, drodzy uczestnicy modlitwy za ofiary katastrofy smoleńskiej w 173. miesięcznicę – uboga wdowa w swojej prostocie dała wszystko, co miała, skarbony były kiedyś, skarbony są dzisiaj, a datki służyły i służą Bożym sprawom i ludziom. Możliwe, że wdowa pamiętała słowa Jezusa, które zapisał święty Mateusz: „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili”. (..) Listopad i nasze wędrówki do grobów i refleksja nad przemijalnością każą nam pomyśleć nie tylko o tych, co odeszli, ale także i o naszym odchodzeniu, bo ty i ja siostro i bracie żyjemy po to, żeby umrzeć, ale umieramy po to, by żyć, bo Królestwo Boże powinno być nie jednym z celów, nie ważnym celem, ale najważniejszym celem naszego życia, który wymaga jednoznacznych wyborów, decyzji i konsekwencji, czyli musimy być gotowi dla Królestwa Bożego oddać wszystko
— zaznaczył.
Ale czy jesteśmy gotowi? Czy potrafimy? Ofiary katastrofy smoleńskiej, ci, którzy zginęli w drodze do Katynia przed 14 laty, dali z siebie wszystko, złożyli w ofierze swoje życie. Kto oddaje życie, oddaje wszystko. Skład delegacji 10 kwietnia 2010 roku z panem prezydentem Lechem Kaczyńskim i jego żoną Marią na czele, nie był przypadkowy. To byli ludzie wybrani. Wybrani ze wszystkich środowisk politycznych, naukowych, artystycznych, mundurowych, religijnych i społecznych. To byli ludzie szczególnie zasłużeni dla Polski. To byli ci, którzy sprawę Polski, dobro Polski przekładali ponad wszystko, dla których służba Polsce była zaszczytem. To byli ci, którzy poddali wszystko Polsce, Polakom i Bogu. Tak, jak ci którzy zostali rozstrzelani w Katyniu i innych sowieckich obozach i miejscach zagłady i kaźni. To też nie byli przypadkowi ludzie, to była elita narodu polskiego, to byli ci, którzy dla Polski gotowi byli oddać wszystko
— mówił duchowny.
Oddali Polsce wszystko
Ewangelia ta wygłoszona została w przededniu Święta Niepodległości.
Będziemy okazywać wdzięczność Bogu i ludziom za odzyskaną w 1918 roku wolność, będziemy dziękować za tych, którzy oddali wszystko Polsce w całej jej historii, a szczególnie w latach niewoli pod zaborami, aż do uzyskania suwerenności. W tym tak długim okresie było wielu, którzy oddali Polsce wszystko. Od 1795 doku do 1918 nie było Polski, nie było państwa polskiego, chciano nasz naród wydziedziczyć, pozbawić wolności i praw, pozbawić języka, kultury i religii
— zaznaczył.
W tym czasie niewoli działy się różne zdarzenia, dobre i złe. Spotykaliśmy się z różnymi postawami rodaków. Polacy pisali swoje historie jako naród i jako jednostki. Jedni wyjeżdżali, by gdzie indziej się urządzić. Inni byli przymusowo wywożeni i deportowani, bo nie tak postępowali, jak chciał zaborca. Jedni kolaborowali, robili kariery i interesy gospodarcze z zaborcami, inni cierpieli ucisk i biedę. Pozbawiono ich stanowisk, godności, tytułów. Mieli tylko wolnego ducha, honor i nadzieję, że nastąpi inny, lepszy czas. Na szczęście jeszcze inni, a tych było wielu, podejmowali różnoraką walkę o wolne i godne życie w swojej ojczyźnie, walczyli na różne sposoby. Pisarze, malarze, muzycy, artyści krzewili ducha swoją twórczością. Przedstawiciele szlachetnych rodów, mający zdolności polityczne i dyplomatyczne szukali poparcia w świecie dla idei odzyskania niepodległości. Kościół w tamtym czasie nie tylko ewangelizował, ale bronił języka, kultury, wiary, bronił prześladowanych, dawał opiekę najuboższym, budował wspólnotę ducha. Inni wreszcie i tu trzeba powiedzieć przedstawiciele wszystkich stanów, chwytali za bron, by walczyć o wolność, suwerenność i niepodległość
— zaznaczył.
Dlatego wybuchały: Powstanie Kościuszkowskie, Powstanie Listopadowe, Powstanie Styczniowe i wiele innych różnych mniejszych zrywów przeciwko zaborcy. Dlatego kosy stawiano na sztorc, kuźnie nie tylko podkuwały konie i produkowały narzędzia rolnicze, ale wykuwały piki i szable. Zakłady rusznikarskie powstałe w ukryciu, często w dworskich zabudowaniach, szykowały broń. W klasztorach szyto mundury, stolarze strugali kule ortopedyczne, gospodynie z lnu najpierw tkały płótna, a potem darły z nich bandaże. Powstanie styczniowe, którego obchodziliśmy w ubiegłym roku 160. rocznicę, było największym i najdłuższym czasem walki o wolność. Niestety i tym razem się nie udało i trzeba było czekać do roku 1918 roku, by po 123 latach niewoli i walki nastał okres wolności. To dzięki tym, którzy gotowi byli na wszystko i oddali wszystko ukochanej ojczyźnie. A weteranów powstania styczniowego już w wolnej Polsce odznaczał jeszcze krzyżem Virtuti Militari marszałek Józef Piłsudski
— podkreślał ks. prałat Zbigniew Kras.
Jakich ludzi nam trzeba?
Duchowny podkreślił, że znamy nazwiska ojców i matek naszej niepodległości, ale za nimi szły setki tysięcy gotowych na wszystko zwykłych Polaków, którzy chcieli odzyskać wolną Polskę.
Oni walczyli nie dla siebie, oni walczyli dla Polski, którą kochali ponad wszystko i chociaż hasło: „Bóg, Honor, Ojczyzna” wpisano na sztandary polskich sił zbrojnych na Zachodzie dopiero w 1943 roku, to już wiele lat wcześniej wartości te przyświecały tym, którzy wszystko Polsce oddali
— stwierdził.
Dziś nie wystarczy znać tamtej pięknej historii, cenić jej bohaterów i jak to pięknie mówimy: „pielęgnować pamięć”. Nie wystarczy troszczyć się o groby i pomniki. Nam trzeba dzisiaj ludzi, którzy w obecnym czasie także są gotowi dzisiejszej Polsce oddać wszystko. Dziś trzeba nam profesorów i nauczycieli, którzy nie sprzedadzą się obcym koncernom i obcym ideologom, ale będą kształcić i wychowywać odpowiedzialne, mądre młode pokolenie Polaków gotowe budować wspólnotę narodową i państwową na fundamencie naszej 1000-letniej historii, dorobku duchowego i materialnego. A jeśli trzeba, staną w obronie naszej suwerenności i naszego dziedzictwa
— dodał.
Dziś trzeba nam lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników służby zdrowia, którzy będą pamiętać o swojej przysiędze i powołaniu, którzy będą leczyć i chronić zdrowie wszystkich, nie tylko bogatych. Którzy będą asystować przy rodzącym się życiu, towarzyszyć mu na każdym etapie, aż do naturalnej śmierci. Którzy nie dadzą się zastraszyć i nie będą narzędziami cywilizacji śmierci. Dziś trzeba nam prawdziwych, niezależnych uczciwych prawników, sędziów, prokuratorów, adwokatów, którzy przywrócą poczucie bezpieczeństwa zwykłym obywatelom, dla których prawo będzie znaczyć prawo, a sprawiedliwość – sprawiedliwość. Dzisiaj potrzeba nam artystów, którzy będą podnosić ku wyżynom nieba, a nie upadlać ducha człowieka, którzy będą, jak pisał święty Jan Paweł II „zabezpieczać wzrastanie człowieka i rozwój społeczeństwa, ubogacać dziedzictwo kulturowe i dobro wspólnotowe narodu i cywilizacji”
— zaznaczał.
Potrzeba nam biskupów i kapłanów, którzy będą przede wszystkim głosicielami i świadkami Ewangelii. Kapłanów na wzór błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki, który, gdy SB-ecy rzucili mu cegłą w okno i zaczął doświadczać szykan i prześladowań powiedział: „jestem gotowy na wszystko”. Biskupów na wzór błogosławionego księdza prymasa Stefana Wyszyńskiego, który po osadzeniu przez władze komunistyczne w klasztorze w Rywałdzie w roku 1953 napisał: „gdy będę w więzieniu, a powiedzą wam, że prymas zdradził sprawy Boże, nie wierzcie, gdyby mówili, że prymas ma nieczyste ręce, nie wierzcie, gdyby mówili, że prymas stchórzył, nie wierzcie, gdy będą mówili, że prymas działa przeciwko narodowi i własnej ojczyźnie, nie wierzcie, kocham ojczyznę więcej niż własne serce i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej”
— podkreślił duchowny.
Dzisiaj potrzeba nam wreszcie żołnierzy, policjantów, strażników granicznych, strażaków i innych funkcjonariuszy służb mundurowych, których zadaniem jest zapewnić Polsce suwerenność, bezpieczeństwo, którzy gotowi będą na wszystko, a którzy będą szli wzorem rycerstwa, powstańców, legionistów i żołnierzy zapisanych pięknymi zgłoskami w historii naszej ojczyzny
— mówił.
A jakich polityków?
Na zakończenie ksiądz prałat odpowiedział na pytanie, jakich z kolei polityków nam dzisiaj potrzeba.
Potrzeba nam także polityków na każdym szczeblu władzy, którzy Polsce będą służyć, dobrobyt narodu budować i wszystko oddadzą nie dla swoich korzyści, ale dla dobra wspólnego, dla państwa i narodu. Ksiądz Piotr Skarg wołał przed laty: „Wszechmogący wieczny Boże, spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej, byśmy jej i ludowi Twemu, swoich pożytków zapomniawszy, mogli służyć uczciwie”. Takich polityków, przedstawicieli narodu trzeba nam i w Warszawie i na każdym urzędzie z woli Boga i narodu powierzonym
— ocenił.
Takiego prezydenta Polski wybrać musimy za siedem miesięcy, który swoich pożytków zapomniawszy, służył będzie uczciwie matce swojej ojczyźnie, który odda Polsce wszystko
— zaznaczył duchowny.
CZYTAJ TAKŻE
as
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/712667-ks-pralat-kras-jakiego-prezydenta-potrzebuje-polska