To może oburzać, ale nie może dziwić. Nad tą tragedią od początku miała być głucha cisza. Nic więc dziwnego, że tak wielu sprzeciwia się dzisiaj włączeniu przejmującego sygnału, który przypomniałby o ofiarach. Byłby przecież wyrzutem sumień. Bardzo wielu.
Odezwali się głównie samorządowcy, włodarze dużych i średnich miast. Syren u nich ma nie być. Powód oficjalny jest taki, że ów dźwięk może wzbudzić panikę wśród wojennych uchodźców. Nawet bym to przyjął i zrozumiał, gdyby nie grono, które włączeniu syren się sprzeciwia. Myślę, że nie motywują się troską. U nich ma nie być pamięci o Smoleńsku. Po prostu.
Pamiętam kwiecień 2010 roku. Mniej więcej po tygodniu od tragedii podniosły się głosy, że już wystarczy tej żałoby, że życie musi toczyć się dalej, że Polska nie należy tylko do ofiar 10/04. Szybko im to poszło, a jeszcze szybciej do „smoleńskiej sekty” zakwalifikowali tych, którzy żałoby zrzucić ot, tak nie chcieli.
CZYTAJ TAKŻE: 12. rocznica katastrofy smoleńskiej. Msza św. w intencji ofiar, koncerty, przemówienie prezesa PiS. SPRAWDŹ program obchodów
Dzisiaj już wiemy sporo o tym, co działo się po katastrofie. Jak jej nie wyjaśniano, jak działano pod tezę. Jak oddano śledztwo Moskwie, jak dostosowano „ustalenia” polskiej komisji do „ustaleń” MAK. Wiemy, że Donalda Tuska niepokoiło to, czy ludzie nie pomyślą o rosyjskim sprawstwie. No, bo przecież pomyśleli. Mogli, prawda?
NASZ SONDAŻ: Ilu z nas sądzi, że w Smoleńsku mogło dojść do zamachu? Bardzo ważne wyniki. „Putin jest zdolny do wszystkiego”
Ile trzeba było czekać i do jakich forteli się uciec, by w Warszawie, w godnym miejscu (a nie na autobusowej zajezdni) stanął pomnik ofiar. Presja była przecież ogromna, ludzie się tego domagali, a i powód był. Zginęła elita narodu. Ale pomnika nie było. Bo jeśli jest miejsce pamięci to i o samą pamięć łatwiej. Bez pomnika łatwiej ją było rozwodnić w codzienności, a z pamiętających zrobić „sektę”.
Zabijanie pamięci zaczęło się szybko. Zbieraniem z ulicy tulipanów kładzionych przed trumną Pierwszej Damy i drwiną z osób, które trwały przed pałacem prezydenckim. Miało nie być pamięci, a oni tam ciągle, uporczywie byli.
Ci, którzy dzisiaj nie chcą syren, nie załapali się być może wówczas, w 2010 roku na wspólne szczanie na znicze na Krakowskim Przedmieściu. Teraz mogą dołączyć do tej mentalnej „palikociarni”. Bo czym w istocie różni się tamta walką z pamięcią od tej dzisiejszej?
CZYTAJ TAKŻE: NASZ WYWIAD. Jacek Świat: Chciałbym, abyśmy mogli kiedyś wszyscy spotkać się 10 kwietnia. Niezależnie od poglądów politycznych
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/593758-kto-naprawde-boi-sie-wycia-smolenskich-syren