Nie trzeba już wyobraźni. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia, obejrzeć relację z frontu, posłuchać świadków. Wstrząsająca masakra, jaką ludzie Putina prowadzą na ukraińskich cywilach od ponad 40 dni jest faktem. Trudno o większe ujawnienie zbrodniczego oblicza kremlowskiego dyktatora. A jednak są tacy, którzy wątpią. Tacy, którzy tępą kosą odetną przyczyny od skutków, byle tylko nie zadrażniać. Będą patrzeć na to, do czego zdolny jest Putin, ale z premedytacją odrzucą najbardziej prawdopodobne przyczyny katastrofy smoleńskiej. Nawet w obliczu tego ludobójstwa. Nawet, gdy cały świat widzi, że Putin nie ma absolutnie żadnych hamulców i nie cofnie się przed niczym, by zniszczyć swoich przeciwników. Na kilka dni przed 12. rocznicą narodowej tragedii, znowu odzywają się zwolennicy „pancernej brzozy” mówiący o „kłamstwie smoleńskim” z takim samym przekonaniem jak Kreml o „kłamstwie ukraińskim”.
„To był zamach”
„W tej chwili już naprawdę bardzo dużo wiemy, co się naprawdę stało na lotnisku smoleńskim. Nie mamy żadnej wątpliwości, że to był zamach” – powiedział Jarosław Kaczyński w rozmowie z Polskim Radiem. Powtórzył to jeszcze dobitniej w wywiadzie dla tygodnika „Sieci”:
Nie mam wątpliwości, że to był zamach. Są na to dowody, na pewno ad rem. Ad personam to inna sprawa, ta decyzja musiała zapaść na szczycie Kremla, ale trudno tutaj zdobyć procesowe dowody. Kolejne dokumenty w śledztwie, do których mam dostęp jako osoba pokrzywdzona, uzupełniły ostatnie luki w wiedzy o przebiegu tragedii. Pozwoliły złożyć wszystkie elementy w jeden spójny i przekonujący obraz.
Nerwowe zaprzeczenia
Donald Tusk już od początku wojny nerwowo przebiera nogami. Na początku długo zwlekał z wyrażeniem własnego stanowiska wobec Rosji i wydał z siebie kilka zdań dopiero po tym, gdy głos zabrał Berlin. Najwyraźniej i u niego zapaliła się smoleńska lampka alarmowa, bo od jakiegoś czasu nerwowo ostrzega, by „nie grać Smoleńskiem”.
W podobnym tonie wypowiadają się także inni politycy Platformy Obywatelskiej, ale także sprzyjające jej media. Dominika Wielowieyska z „Gazety Wyborczej” pisze o „kłamstwie smoleńskim” dokładnie z takim samym przekonaniem jak kremlowska propaganda o „kłamstwie ukraińskim”, „zorganizowanej inscenizacji” i „fejkach”.
Prezes Kaczyński odgrzał kłamstwo o rzekomym zamachu smoleńskim. Stwierdził, że to dobry moment, bo przecież Władimir Putin jest zbrodniarzem i to, zdaniem PiS, uprawdopodabnia, iż zabił też prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dowodów na to nie ma i nie będzie, ale nie zaszkodzi poobracać tym tematem na nowo, choć przecież sprawa była przez Kaczyńskiego całkowicie wyciszana w wyborach 2019 roku. Ale okoliczności się zmieniły, to ma pokazać, że PiS nic nie stracił ze swojego radykalizmu. To bardzo szkodliwa gra dla Polski, ponieważ dziś waży się to, czy społeczeństwa zachodnie będą gotowe do podtrzymania jednolitego frontu wobec Rosji
— pisze Wielowieyska na Facebooku, brnąc w swojej narracji na wyżyny manipulacji.
Putin może wykorzystać kłamstwo smoleńskie do swojej propagandy, mówiąc, że skoro Kaczyński kłamie w sprawie zamachu (międzynarodowa opinia publiczna ma tego świadomość), to takim samym kłamstwem są mordy w Buczy. Dla nas to absurd, ale czy dla wszystkich w Europie także?
— pyta Wielowieyska. Skoro nawet dla niej samej przedstawiona przez nią wersja jest absurdalna, dlaczego w ogóle ją kreśli? Pogubienie przyczynowo-skutkowe maskuje rzucaniem oskarżeń. Pisze, że „w Niemczech odbyła się wielka manifestacja prorosyjska, Victor Orban wygrał na Węgrzech, putinowska kandydatka Marine Le Pen w ostatnich dniach podreperowała swoje notowania, a wybory we Francji tuż, tuż”. Wyprowadza z tego wniosek, że „społeczeństwa europejskie nie są do końca odporne na propagandę rosyjską. A Kaczyński podrzuca piłkę Putinowi”.
Naprawdę? Poziom oporności na fakty naprawdę zatrważa. Ostrzeganie Ukraińców, że „wspieranie kłamstwa smoleńskiego o zamachu, w efekcie obróci się przeciwko nim” jest histeryczną manipulacją. Zresztą tak ostateczne mówienie o „kłamstwie smoleńskim” niewiele ma wspólnego z bezstronnością. Trudno doszukać się obiektywizmu także w wypowiedziach dziennikarzy i polityków, którzy zarzucają Prawu i Sprawiedliwości prorosyjskość tylko dlatego, że przed wybuchem putinowskiej zbrodni trzymało sojusz z Węgrami (podczas ciężkich potyczek ideologicznych na forum Unii Europejskiej), a nie dostrzegają potężnego uzależnienia polityczno-gospodarczego od Rosji Niemiec i Francji, na których wciąż Polska musi wręcz wymuszać sankcje wobec Kremla!
Warto też przypomnieć sobie absolutnie prorosyjską politykę Donalda Tuska i rządu PO-PSL. Oto, co Tusk mówił już po agresji Rosji na Ukrainę w 2014 roku i po aneksji Krymu:
Ja bym nie chciał, żeby Polska była w jakiejś awangardzie antyrosyjskiej czy krucjacie antyrosyjskiej. Póki ja będę o tym decydował, Polska nie będzie krajem agresywnej koncepcji antyrosyjskiej.
Twarze smoleńskiego kłamstwa
Powyższy cytat w pełni oddaje stosunek PO do Rosji, wieloletnie umizgi wobec Putina i konsekwentne uzależnianie Polski od rosyjskiej energetyki. Spolegliwość wobec Kremla widoczna była także przed i po 10 kwietnia 2010. Każde działanie ówczesnego rządu obciąża go bezpowrotnie. Nie dziwi więc ta histeryczna obawa przed powrotem do śledztwa smoleńskiego. Żółwiki Donalda Tuska przybijane z Władimirem Putinem w kilka chwil po katastrofie smoleńskiej. Ewa Kopacz pozująca z rozbawionymi Rosjanami do zdjęć w prosektorium. Bronisław Komorowski, który tak spieszył się objęciem funkcji głowy państwa, że nie zdołał nawet zaczekać na oficjalne potwierdzenie śmierci. A potem kłamstwo za kłamstwem, deptanie pamięci, dławienie chęci poznania prawdy i bezduszne pilnowanie, by wersja polska śledztwa potwierdzała ustalenia strony rosyjskiej. Bo właśnie taka postawa wpisywała się w ówczesny interes polityczny rządu Donalda Tuska.
Rok temu Ewa Stankiewicz ujawniła porażające zdjęcia Ewy Kopacz z moskiewskiego prosektorium. W chwili, gdy cała Polska pogrążona była w żałobie, gdy rodzin ofiar nie dopuszczano do ciał ich bliskich i poddawano ich koszmarnym przesłuchaniom, Kopacz miała reprezentować ich interesy, dbać o prawidłowość sekcji, o poszanowanie ciał. Dziś widzimy jak świetnie czuła się w towarzystwie rosyjskich lekarzy. Nic dziwnego, że tak mocno trzymała się później wersji o ich nienagannej pracy. Mówiła o zgodnej pracy „ramię w ramię” i o „przekopywaniu ziemi na metr w głąb”.
W rzeczywistości, nawet kilka lat po katastrofie znajdowano w miejscu tragedii przedmioty należące do ofiar. Ciała były wręcz bezczeszczone. Pakowane je do worków nieskładnie, przypadkowo. W ciele śp. Prezydenta Kaczorowskiego zaszyto niedopałki papierosów. W grobie Natalii Januszko znaleziono szczątki aż sześciu ofiar, w innej trumnie były trzy dłonie. Rosjanie musieli mieć świadomość tego, co dzieje się w trumnach. Stąd ten uporczywy zakaz ekshumacji.
Warto przypomnieć też jak zachowywał się Bronisław Komorowski. W kilka godzin po katastrofie wyrecytował orędzie żałobne do narodu. Zadeklamował je tym samym tonem, jakim w kolejnych latach składał życzenia „mokrego śmigusa-dyngusa” i „rodzinnej wieczerzy”. Żadnych emocji, żadnego poruszenia, czysta kalkulacja. Już wtedy przygotowywał się do kampanii wyborczej. A po przejęciu władzy jego pierwszą decyzją było usunięcie krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego, by zakończyć modlitewne spotkania ludzi, wołających o przeprowadzenie rzetelnego śledztwa.
Kłamliwa propaganda Kremla
Bestialskie mordy w Buczy, Irpieniu i Mariupolu nie pozostawiają złudzeń. Putin jest zdolny do najbardziej barbarzyńskiego ludobójstwa. W tym samym czasie, gdy kolejne ukraińskie miasta równane są z ziemią, a cywile giną od bomb, Macron i Scholz ucinają z nim sobie dyplomatyczne pogawędki, które ani na moment nie zatrzymały tej wojny. Jednocześnie Kreml idzie w zaparte i twierdzi, że żadnych mordów nie ma, że to ukraińskie kłamstwa i „inscenizacje”. Nie brakuje pożytecznych idiotów i agentów niosących rosyjską propagandę w świat! Znaleźli się tacy nawet w polskim sejmie i w polskich mediach. Czy jeśli sprawa tak ewidentna może zostać zakłamana, choć patrzy na nią cały świat, jak można ufać rosyjskiej wersji katastrofy smoleńskiej?
Po 12 latach od tamtego tragicznego dla Polski wydarzenia wiemy o wiele więcej. Niestety winni i odpowiedzialni wciąż robią wszystko, by sprawę katastrofy smoleńskiej bezpowrotnie zamknąć. I choć mit „pancernej brzozy” i „należytego potraktowania ciał ofiar” dawno zostały obalone dowodami, wciąż nie możemy doczekać się finału rzetelnego dochodzenia. Siła oddziaływania rosyjskiej propagandy nadal jest silna, zwłaszcza, że została umocniona zgodą rządu Donalda Tuska. Nie dziwi więc jego histeryczna nerwowość. Dziś cały świat widzi, że ostrzeżenia śp. Lecha Kaczyńskiego o imperialnych apetytach i bezwzględności Putina były zasadne. Jeśli w obliczu tak ewidentnych rosyjskich zbrodni wojennych, niektórzy potrafią jawnie mówić o „kłamstwie ukraińskim”, to jak żałośnie wyglądają wszyscy, którzy zamykając się na dowody i dochodzenia, powtarzają kremlowską propagandę o „kłamstwie smoleńskim”?
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/593167-klamstwo-smolenskie-a-klamstwo-ukrainskie-kreml-nadaje