12 długich lat. Tyle musieliśmy czekać na moment, w którym pojawi się szansa postawienia sprawy katastrofy smoleńskiej na agendzie międzynarodowej. Najpierw przez pięć lat za wszelką cenę unikały tego polskie władze, później żyliśmy z tym garbem kolejne siedem, prowadząc niemal od początku żmudne badania. Są one na finiszu. I właśnie teraz okazuje się, że trzeba było zbrojnej agresji Rosji, by zaczęły się rozwiązywać języki.
Dmitrij Rogozin to w Rosji nie byle kto. Obecnie kieruje Roskosmosem, czyli rosyjską agencją kosmiczną (zresztą z tej pozycji pod koniec lutego zagroził Zachodowi deorbitacją Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i jej upadkiem na terytorium USA lub państw Europy Zachodniej). Wcześniej był m.in. wicepremierem odpowiedzialnym za przemysł obronny i przewodniczącym Dumy. Gdy doszło do katastrofy w Smoleńsku, pełnił funkcję stałego przedstawiciela Rosji przy NATO.
To wyjątkowo buńczuczna kreatura. Uwielbia prowokacje i znany jest z niewyparzonego języka. Ale jego wczorajszy wpis na Twitterze to coś więcej niż rytualne połajanki w społecznościówkach.
Komentując wezwanie Jarosława Kaczyńskiego do zorganizowania misji pokojowej NATO na Ukrainie, Rogozin napisał po polsku:
Przyjedź do Smoleńska, porozmawiamy.
Jak odczytywać te słowa? Czy to tylko żarcik z arsenału internetowego trolla? Podkreślam: mówimy o zbyt ważnej postaci w rosyjskim systemie władzy, by bagatelizować jego wypowiedź. Trzeba ją czytać jako przyznanie się do spowodowania katastrofy polskiego samolotu, śmierci prezydenta i towarzyszącej mu delegacji. A już co najmniej jako próbę wywołania poczucia na Zachodzie, że Rosja do tej zbrodni się przyznaje i z krwawym uśmieszkiem dopowiada: „i co nam zrobicie?”.
Czy za Rogozinem pójdą inni? Czy o słowo za dużo powiedzą kolejni znaczący zaufani ludzie Putina? A może doczekamy się słów prawdy od kogoś „skruszonego”, bądź może precyzyjniej byłoby powiedzieć: przerażonego sankcjami i równią pochyłą, po jakiej Putin spycha Rosję ku upadkowi?
Jedno jest pewne: Zachód już inaczej patrzy dziś na tragedię z 10//04. Już nikt nie może mieć wątpliwości, do czego zdolne jest państwo Stalina XXI wieku. Jeśli kogoś nie przekonały Czeczenia, Gruzja, Syria, Niemcow, Litwinienko, Skripal i wiele innych czarnych kart w najnowszej historii Rosji, to dziś może na żywo oglądać te „zdolności” w Mariupolu, Chersoniu, Wołnowasze, czy Kijowie.
To przecież amerykański i brytyjski wywiad ostrzegały, że Wołodymyr Zełeński jest celem numer 1 bolszewickich żołdaków, że oddziały Kadyrowców czy Wagnerowców znalazły się na Ukrainie m.in. po to, by zlikwidować demokratycznie wybranego przywódcę wolnego państwa – sąsiada Rosji. Czy zatem rosyjski zamach na samolot z prezydentem innego sąsiada, jego generalicją i szefami wielu centralnych instytucji wciąż można uznawać za coś niewyobrażalnego? Zwłaszcza wtedy, gdy Rosja miała niemal pod butem ówczesny polski rząd, mogła go rozgrywać jak chciała, mając pewność, że nie zwróci się on o pomoc do sojuszników w NATO.
W miniony piątek zachodniemu światu – w tym byłemu polskiemu premierowi – prezydent Zełeński wypomniał:
Pamiętamy, jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy, co to oznaczało dla was, i co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko dokładnie wiedzieli, ale cały czas oglądali się jeszcze na naszego sąsiada.
Nadszedł czas, w którym na Rosję już się tak nie oglądają. I choć na Berlin czy Paryż wciąż nie możemy w stu procentach liczyć, to znacząco zmieniła się współpraca z Waszyngtonem (tamtejszy Senat właśnie uznał Putina za zbrodniarza wojennego) czy Londynem, o Kijowie nie wspominając.
Nerwowych reakcji podobnych do tej Rogozina (swój wpis usunął, lecz nie wymazał z sieci) będzie pewnie więcej. Nie możemy przechodzić obok nich obojętnie. Rosjanie się gubią wobec klęski militarnej na Ukrainie. Ten moment trzeba wykorzystać, by naszą największą po II wojnie światowej tragedię wreszcie wyjaśnić przy systemowej współpracy z sojusznikami, w tym z ich służbami specjalnymi, dyplomacją i całym aparatem międzynarodowego nacisku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/590132-rosjanie-przyznaja-sie-do-zamachu-w-smolensku