Czy w konsekwencji inwazji Rosji na Ukrainę mogą pojawić się nowe informacje ws. katastrofy smoleńskiej? „Warto z uwagą śledzić zarówno dalsze losy samego właściciela samarskich zakładów (obłożonego sankcjami oligarchę Olega Deripaskę – przyp. red.), jak i analizować ewentualne informacje, które mogą »wypłynąć« w wyniku wojny międzynarodowej grupy hakerskiej „Anonymous” z Putinem” – piszą byli członkowie Podkomisji przy MON wyjaśniającej tragedię 10/04.
Publikujemy w całości ich stanowisko.
Kiedy jeszcze w 2015 roku po raz pierwszy wskazywaliśmy na możliwość przeprowadzenia ataku terrorystycznego na polskiego Tu-154M z wykorzystaniem zarówno celowo uszkodzonego układu sterowania, jak i śladowej ilości materiałów wybuchowych, powodującej eksplozję par paliwa, wydawało się, że sprawa tragedii w Smoleńsku nie ma szans na rzetelne wyjaśnienie. Cztery lata przedtem Komisja Millera opublikowała bowiem kłamliwy raport, a biegli Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie kończyli swoją pracę jeszcze bardziej skandaliczną „Opinią końcową”.
Po zmianie układu rządzącego oba te dokumenty zostały oficjalnie zakwestionowane. Powstała Podkomisja MON, zmieniła się także właściwość prokuratury, prowadzącej postępowanie karne po stronie polskiej.
W wyniku agresji Putina na Ukrainę, sprawa Smoleńska – a jak pamiętamy, badanie Podkomisji zostało zgodnie z prawem zakończone w sierpniu 2021 roku przegłosowaniem raportu końcowego - może zostać uzupełniona o nowe elementy we wcześniej niespodziewany sposób. Nie można tego wykluczyć w sytuacji, gdy ład międzynarodowy ulega daleko idącej przebudowie, a wiele sojuszy zostało w ostatnich dniach zrewidowanych. Pojawiło się kilka elementów, które pozwalają mieć nadzieję na powrót Smoleńska na agendę.
Po pierwsze, rosyjscy oligarchowie zaczęli odwracać się od Putina. Jednym z nich jest przyjaciel prezydenta Rosji, Oleg Deripaska, objęty amerykańskimi sankcjami przemysłowiec i założyciel koncernu „Bazowyj Element”, do którego w 2010 roku należały zakłady „Aviakor” w Samarze – wykonawca ostatniego remontu generalnego polskiego Tu-154M „101” na przełomie lat 2009-2010.
Pracując w Zespole Lotniczo-Nawigacyjnym Podkomisji MON, na początku 2018 roku w oficjalnych dokumentach zwracaliśmy uwagę, że „bardzo poważnym zaniedbaniem było niezapewnienie przez stronę polską (Służbę Kontrwywiadu Wojskowego) dostatecznej osłony kontrwywiadowczej w czasie remontu Tu-154M „101” w zakładach „Aviakor” w Samarze (…) w zakładach „Aviakor” istniała możliwość albo niedopilnowania standardów technicznych remontu statku powietrznego, albo też skrytego, intencjonalnego zamontowania na statku powietrznym urządzeń i układów, które nie wchodząc w skład standardowego wyposażenia samolotu, mogły stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa lotów.”
Przez pięć lat naszej pracy w Podkomisji Smoleńskiej (2016-2021) nie zdarzyło się nic, co zmusiłoby nas do zrewidowania powyższej konkluzji. Dlatego wiosną 2021 roku dodatkowo wnioskowaliśmy: „Najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy była niesprawność układu sterowania ABSU-154.2 (tzw. ABSU), uniemożliwiająca załodze Tu-154M niezwłoczne odejście na drugie zajście zarówno w sposób podstawowy, jak i awaryjny. Opóźnienie w wykonywanym obu metodami przejściu na wznoszenie spowodowało serię kolizji z przeszkodami terenowymi.” I najważniejsze: „Charakter niesprawności nie pozwala wykluczyć możliwości celowego wywołania uszkodzenia ABSU ii”, zaś wybuch w kadłubie tupolewa tuż nad wrakowiskiem „wystąpił z prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością”.
Uważnie, na bieżąco śledząc, także nowy, materiał dowodowy w sprawie Smoleńska, w pełni podtrzymujemy swoje wnioski z 2021 roku. Innymi słowy, w związku z charakterem i zakresem remontu generalnego oraz zaniedbaniami Służby Kontrwywiadu Wojskowego, cały czas pozostaje otwarta kwestia sabotażu w polskim tupolewie. Stoimy przed pytaniem, czy w tej maszynie nie dokonano technicznej ingerencji, mającej prowadzić do katastrofy.
Odpowiednie badania bliźniaczego samolotu „102”, które mogłyby pomóc w określeniu możliwego zakresu takiej ingerencji, mimo naszych wieloletnich starań, nie zostały przeprowadzone.
Deripaska, kiedy tylko Zachód obłożył Rosję sankcjami z powodu agresji tego kraju na Ukrainę, zaczął delikatnie dystansować się od swojego przyjaciela. Trzy dni po napadzie na sąsiada Federacji Rosyjskiej, dwudziestego siódmego lutego, akurat gdy Putin podnosił stopień gotowości wojsk strategicznych, oligarcha napisał na swoim profilu na platformie „Telegraf”: „Pokój jest bardzo ważny! Należy zacząć negocjacje jak to tylko będzie możliwe!”
Dlatego warto z uwagą śledzić zarówno dalsze losy samego właściciela samarskich zakładów, jak i analizować ewentualne informacje, które mogą „wypłynąć” w wyniku wojny międzynarodowej grupy hakerskiej „Anonymous” z Putinem.
Tu dochodzimy do punktu drugiego. Jest nim właśnie „Anonymous”, która po agresji Putina na Ukrainę zadeklarowała stan wojny z Federacją Rosyjską. Natychmiast też zaczęła atakować rosyjskie państwowe zasoby informatyczne, m.in. wykradając dokumenty z Moskiewskiego Instytutu Bezpieczeństwa Jądrowego oraz dane personelu Ministerstwa Obrony. Bezskuteczne próby odwiedzin na rosyjskich i białoruskich stronach rządowych w ostatnich dniach wskazują, że „Anonymous” rzeczywiście ma potencjał i nie należy jej lekceważyć.
W tej sytuacji może okazać się, że z czasem zostaną ujawnione także dodatkowe dokumenty, uzupełniające naszą wiedzę o smoleńskiej tragedii. Oczywiście, będą one wymagały starannej weryfikacji, jednak mogą okazać się wartościowe.
Wprawdzie dotychczas dostępny materiał dowodowy nie pozwala w sposób ostateczny stwierdzić, czy powodem wybuchu w kadłubie samolotu „101” w Smoleńsku był atak terrorystyczny, to jednak warto zwrócić uwagę na kolejne aspekty tej sprawy, niezwiązane z sytuacją na Ukrainie. Pierwszy z nich to badania polskiego chemika, Jacka Wójcika, o których fragmencie pisaliśmy już na tym portaluiii. Fakt publikacji jego wniosków przez fachowe, recenzowane czasopismo każe poważnie traktować jego ustalenia o możliwej eksplozji trującego tlenku etylenu na pokładzie Tu-154M „101” w Smoleńsku. Jeśli dodamy do tego fakt, iż w 2012 roku na elemencie, przywiezionym dwa lata wcześniej do Polski przez rodzinę jednej z ofiar z Federacji Rosyjskiej, stwierdzono możliwość obecności dwójnitrotoluenu (DNT), to wykluczenie eksplozji niewielkiej ilości materiału wybuchowego byłoby dziś zdecydowanie przedwczesne.
Czekamy również na drugi element: ostateczne wyniki analiz chemicznych, zleconych laboratoriom zagranicznym przez Prokuraturę Krajową.
Nie sposób dziś zatem wykluczyć rozszerzenia w najbliższym czasie wątku „wybuchowego” w badaniach prowadzonych przez polską prokuraturę smoleńskiej tragedii o dodatkowe, bardzo ważne dane.
Niestety, nie można tego powiedzieć o kwestii obecności tlenku węgla w ciałach ofiar oraz zakresu i powodach niesprawności samego samolotu.
Bez wyjaśnienia tych problemów nie da się w profesjonalny, odpowiedzialny i ostateczny sposób wyrokować o przebiegu i przyczynie tragedii i warto, aby wszyscy zainteresowani jasno zdawali sobie z tego sprawę.
Wszyscy pamiętamy, jak kłamliwy był raport MAK w sprawie katastrofy w Smoleńsku. Ostatnie dni wskazują, że Zachód zaczyna patrzeć na Rosję z większym realizmem, niż miało to miejsce dotąd.
Dlatego może czas zastanowić się, czy polskie MSZ nie powinno pilnie podjąć zdecydowanych kroków w celu usunięcia MAK z listy organizacji, zaproszonych do współpracy z ICAO (Międzynarodową Organizacją Lotnictwa Cywilnegoiv). Lista kłamstw i złamanych przez MAK przepisów oraz dobrych praktyk ICAO jest długa – przynajmniej ta, którą dysponujemy my, jako byli członkowie Podkomisji Ministerstwa Obrony Narodowej.
Mgr inż. Marek Dąbrowski, członek ISASI (International Society of Air Safety Investigators)
Kmdr rez. nawigator dr Wiesław Chrzanowski
Kmdr rez. nawigator pilot Kazimierz Grono
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/588302-b-czlonkowie-podkomisji-co-moga-dac-sankcje-i-anonymous