W ostatnich tygodniach Antoni Macierewicz poświęcił się intensywnemu propagowaniu głównych tez swojego ostatniego raportu, według którego tupolew o numerze bocznym 101 został zniszczony w Smoleńsku wskutek dwóch eksplozji materiałów wybuchowych: w lewym skrzydle i w kadłubie. Jednym z koronnych argumentów na taki przebieg zdarzeń jest znalezienie przez laboratoria zagraniczne śladów materiałów wybuchowych wewnątrz części lewego skrzydła (tzw. slotu) bliźniaczego samolotu 102. Znajduje się on w Polsce od września 2010 roku, kiedy to maszyna powróciła z remontu kapitalnego w Samarze. Badanie to było przeprowadzone na zlecenie Podkomisji.
Na zjeździe Klubów Gazety Polskiej w Sulejowie przewodniczący Podkomisji poruszył kwestię znalezienia materiału wybuchowego, o czym również informowała Gazeta Polska, cytując jego wypowiedź: „w tym samym skrzydle, lewym, samolotu 102, znaleźliśmy ten sam materiał wybuchowy, który został znaleziony na resztkach samolotu nr 101”. Ostatecznym dowodem na bezdyskusyjność wyników badań jest według przewodniczącego przeprowadzenie analiz niezależnie od siebie przez kilka laboratoriów, także zagranicznych.
Przyjrzymy się zatem bliżej jednemu z kilku z najbardziej wątpliwych aspektów badań próbek ze slotu samolotu 102, wykonanych dla Podkomisji w 2018 roku.
Sprawa znalezienia w samolocie 102 śladów materiałów wybuchowych jak w soczewce skupia problem rzetelności wyników, prezentowanych przez Podkomisję.
Nie ma powodu, byśmy wątpili w profesjonalizm samych laboratoriów, które wskazały na obecność materiałów wybuchowych w próbkach, otrzymanych od Podkomisji. Jednak, jak wskazują dokumenty, całe to badanie jest niestety bezwartościowe z powodu karygodnych błędów przy pobieraniu próbek. W efekcie zachodzi obawa o zmarnowanie pieniędzy podatnika, a następnie udzielanie publicznie nieprawdziwych informacji.
Jak dowiadujemy się z notatki, opracowanej w WZL Nr 1 Oddział w Dęblinie, w ramach współpracy z Podkomisją w ramach czwartego etapu prac rozbiórkowych Tu-154M 102 jego specjaliści dokonali m. in. demontażu z lewej strony samolotu: „slotu i luczków na slocie” oraz „demontażu fragmentów slotu oraz demontażu jego wewnętrznej strony”. Z tekstu dokumentu wynika, iż prace te wykonano w dniu 19 lutego 2018 roku. Było to ponad miesiąc po powołaniu przez Ministra Obrony Narodowej na funkcję jej przewodniczącego Antoniego Macierewicza.
W pierwszej połowie 2018 roku dostęp do hangaru lotniska w Mińsku Mazowieckim, w którym znajdował się Tu-154M 102, oprócz techników z Dęblina mieli członkowie Podkomisji, jak również asystentka jednego z nich – obcokrajowiec.
Natomiast wstępne badania samolotu Tu-154M 102 na obecność materiałów wybuchowych przeprowadziła dopiero 9 maja 2018 roku siedmioosobowa grupa członków Podkomisji pod przewodnictwem samego Antoniego Macierewicza, wspomagana przez czterech ekspertów z instytucji zewnętrznych (m. in. z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji oraz Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii).
Prace polegały na badaniu przenośnymi detektorami materiałów wybuchowych określonych miejsc samolotu (fotele VIP, luki, drzwi wejściowe, wybrane miejsca skrzydła lewego oraz trzy segmenty slotów z lewego skrzydła).
Z czynności sporządzono stosowną notatkę, wykonano także obszerną dokumentację zdjęciową i filmową. Na jednej z serii fotografii widać obiekt w stanie udostępnionym ekspertom do badań: samolot Tu-154M 102 z częściowo zdemontowanymi i rozmontowanymi slotami z lewej strony płatowca, leżącymi na podłodze hangaru. Fotografię tę zamieszczono w załączniku nr 2 do zdania odrębnego „Uwagi koordynatora Zespołu Lotniczo-Nawigacyjnego”, tom 1, str. 54 DOSTĘPNYM TUTAJ. Potwierdza ona (niezależnie od notatki WZL Nr 1), że w czasie rozpoczęcia przez ekspertów Podkomisji czynności w dniu 9 maja, elementy lewego skrzydła samolotu 102 były już częściowo rozmontowane.
Jednym z badanych wtedy obiektów był zdemontowany i otwarty trzy miesiące wcześniej przez personel z WZL z Dęblina fragment slotu, oznaczony przez Podkomisję „2/2”. Odpowiada on pod względem lokalizacji w lewym skrzydle slotowi z samolotu 101, który miał uderzyć w słynną brzozę.
Jak wynika z notatki z badań, wewnątrz tego właśnie fragmentu slotu samolotu 102, podobnie jak w niektórych zakamarkach jego foteli pasażerskich oraz pasów bezpieczeństwa, przenośne detektory wskazały obecność materiałów wybuchowych. W tym dokumencie obecność materiału wybuchowego na elementach foteli tłumaczono możliwością skażenia przez żołnierzy jadących lub powracających z misji. Natomiast co do odnalezienia wewnątrz slotu 2/2 analogicznych śladów, autor notatki stwierdził: „jest to trudne do wytłumaczenia, gdyż są to przestrzenie zamknięte, nie kontaktujące się ani z pasażerami ani z otoczeniem samolotu”.
W tym samym dniu pobrano próbki do badań laboratoryjnych.
Jak teraz twierdzi przewodniczący Podkomisji, szczegółowe badania wykonano niezależnie w kilku laboratoriach, również za granicą, i potwierdziły one obecność śladów materiałów wybuchowych wewnątrz fragmentu slotu „2/2” samolotu 102.
Nie jest naszym zadaniem wskazywać, kiedy i w jaki sposób doszło do zanieczyszczenia wnętrza slotu „2/2” samolotu 102 materiałami wybuchowymi, jednak nie możemy nie zauważyć, iż – zgodnie z dostępną Ministerstwu Obrony Narodowej dokumentacją – od jego otwarcia do pobrania próbek do badań minęły aż trzy miesiące. Tak długi okres czasu pomiędzy otwarciem elementu (przy braku jego zabezpieczenia) a pobraniem z niego próbek wręcz urąga podstawowym zasadom badań chemicznych. Można tylko wyrazić zdziwienie, iż taka „metodologia” nie została skutecznie oprotestowana przez fachowców, pracujących dla Podkomisji. W ciągu tych miesięcy samolot znajdował się bowiem na terenie lotniska wojskowego, na którym bazują maszyny bojowe, używające także ostrego uzbrojenia. W tym też czasie dostęp do tupolewa miały dostęp różne osoby.
I znów: nie do nas należy weryfikacja, kto i kiedy pomiędzy lutym a majem 2018 roku przebywał w hangarze, w którym przechowywany jest samolot 102. Do takich zadań MON dysponuje odpowiednimi służbami, jak również stosowną dokumentacją, gdyż wszystkie wejścia na wojskowe lotnisko są ewidencjonowane. My natomiast musimy zadać wprost kolejne pytanie: czy skażenie wnętrza slotu „2/2” może mieć związek z obecnością którejś z osób, odwiedzających wiosną 2018 roku hangar w Mińsku Mazowieckim, w którym stał samolot 102. Powtórzmy: spośród wielu elementów maszyny, zanieczyszczony materiałem wybuchowym został akurat ten, którego odpowiednik według narracji przewodniczącego Podkomisji oraz jego najbliższych współpracowników z pewnością został rozerwany wybuchem, a nie uderzył w brzozę.
Wynikające z dokumentów, kilkumiesięczne wystawienie wnętrza slotu „2/2” na działanie czynników zewnętrznych Antoni Macierewicz zataja przed opinią publiczną, przekonując ją w czasie ostatnich prezentacji raportu końcowego, iż ta część skrzydła była ostatni raz otwierana w czasie remontu samolotu 102 w Samarze, i wyciągając z całej tej narracji bardzo daleko idące wnioski co do przyczyny katastrofy w Smoleńsku.
Niestety, niezachowanie odpowiednich standardów przy pobieraniu próbek z wnętrza slotu „2/2” spowodowało nie tylko bezużyteczność wyników analiz laboratoryjnych, które wykonano po ich zbadaniu. Skutkowało także bezpowrotnym zniszczeniem materiału dowodowego.
Już publicznie wskazywaliśmy, że, wbrew nieprawdziwym słowom przewodniczącego Podkomisji, absolutnie nie wykluczamy dokonania zamachu na polską delegację w Smoleńsku, jednak twarde formułowanie wniosków w tej sprawie jest przedwczesne z powodu nieprzeprowadzenia przez Podkomisję niektórych, bardzo istotnych badań.
W naszym zdaniu odrębnym zwróciliśmy jednak uwagę, że na aktualnym etapie badań, gdy do Prokuratury Krajowej nie spłynął jeszcze komplet końcowych wniosków z ekspertyz biegłych w sprawie obecności materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M 101, sposobu, w jakim się tam znalazły, i wreszcie mechanizmu zniszczenia samolotu – ewentualne wnioski Podkomisji w sprawie roli materiałów wybuchowych w eksplozji, która (także naszym zdaniem) miała miejsce nad wrakowiskiem w Smoleńsku, muszą być ostrożne. Niestety, to naturalne dla nas jako badaczy stanowisko nie zostało wzięte pod uwagę, i jednogłośnie przyjęto raport końcowy, w którym twardo wnioskuje się m. in. na podstawie zupełnie niewiarygodnych badań, w sposób niewłaściwy skoordynowanych przez przewodniczącego Podkomisji.
Jednocześnie, wskutek wielomiesięcznych działań Antoniego Macierewicza, skuteczne prawnie złożenie przez nas zdania odrębnego zostało uniemożliwione, gdyż, będąc członkami KBWL LP, nie zostaliśmy na czas poinformowani o mającym się odbyć głosowaniu nad raportem końcowym, zaś do tego, aby zdanie odrębne było złożone w sposób formalnie poprawny, należy złożyć je w ciągu dwóch dni po głosowaniu. Niestety, dowiedzieliśmy się o jego przeprowadzeniu z ponad dwutygodniowym opóźnieniem, z mediów. Problem ten dotyczy także wybranych członków samej Podkomisji, których także nie zawiadomiono o planowanym terminie głosowania.
W tym miejscu Czytelnikowi należy się wyjaśnienie nieprawdy, zawartej w artykule Grzegorza Wierzchołowskiego w Gazecie Polskiej z dnia 22 września: wbrew twierdzeniu autora artykułu, prawo do złożenia zdania odrębnego do raportu Podkomisji zgodnie z przepisami mają wszyscy członkowie KBWL LP, niezależnie od tego, czy należą do samej Podkomisji, czy też nie. Obowiązujące rozporządzenie Ministra Obrony Narodowej nie zawęża bowiem grona osób do niego uprawnionych wyłącznie do członków samej Podkomisji.
W istniejącej sytuacji ważny interes społeczny wymaga, aby opinia publiczna została poinformowana o licznych błędach, które drastycznie obniżają jakość raportu końcowego, firmowanego przez Podkomisję i jej przewodniczącego.
mgr inż. Marek Dąbrowski
kmdr rez. nawigator dr Wiesław Chrzanowski
kmdr rez. nawigator pilot Kazimierz Grono
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/567673-byli-czlonkowie-podkomisji-raport-koncowy-a-dokumenty