Raport KOŃCOWY podkomisji smoleńskiej nie kończy badania. Komisja, która ten KOŃCOWY raport przyjęła nie kończy pracy.
Przypomina mi to trochę historię z jednej z poprzednich miejsc pracy. Szefowie chcieli zwolnić odpowiedzialnego za budowę sieci komputerowej człowieka, ale okazało się to nie możliwe. Ów inżynier tak zbudował infrastrukturę i pozastawiał takie zasieki, że nikt poza nim nie byłby w stanie się w tym rozeznać. Ostatecznie został i spokojnie pracuje do dzisiaj, nadal nie dzieli się tą swoją wewnętrzną wiedzą z nikim. Nie ma mocnych na niego, mimo, że zastrzeżeń obiektywnych jest sporo.
Antoni Macierewicz panuje w podkomisji smoleńskiej niepodzielnie. Czytelnicy tygodnika „Sieci” wiedzą, że nawet niektóre umowy z instytucjami międzynarodowymi są skonstruowane tak, że po stronie polskiej partnerem nie jest ani „komisja”, ani „Ministerstwo Obrony Narodowej”, ani nawet „przewodniczący podkomisji”, tylko osobiście Antoni Macierewicz. Gdyby szef MON zdecydował, że chce go odwołać, to ktoś, kto przyszedłby na jego miejsce, nie ma nic do powiedzenia w ważnych kwestiach. Tak zostały skonstruowane umowy.
Nawet dzisiaj, gdy to ciało (ponoć kolegialne) przyjmuje po cichu raport końcowy z pięcioletnich prac - to przewodniczący zostawia sobie do decyzji termin, kiedy ustalenia poda do wiadomości publicznej. Dobrym zwyczajem było, że o wszelkich nowych ustaleniach najpierw dowiadywały się rodziny ofiar. Teraz ta reguła została złamana, przewodniczący pojechał do Polanicy Zdroju z dwugodzinnym wykładem: „Prawda o Smoleńsku polską racją stanu. Prezentacja raportu”.
Nic dziwnego, że rodziny są wzburzone, że czują się - tu cytat - „potraktowani jak szczeniaki i oszukani”. Piszemy o tym wraz z Markiem Pyzą w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”. Polecam cały, bardzo ciekawy numer.
Spotkanie z rodzinami zaplanowano na dzisiejsze popołudnie. Znaczy się, zaplanowało go szefostwo podkomisji. Czy i w jakiej liczbie pojawią się członkowie rodzin, aż sam jestem ciekaw. Zresztą, to pewnie nieistotne, spotkanie się odbędzie, przewodniczący po zapoznaniu rodzin ze szczegółami będzie mógł opublikować raport.
Szkoda, że to wszystko odbywa się w takiej atmosferze. Że raport KOŃCOWY niczego nie kończy, że będzie zapewne potraktowany jak jedno z wielu w międzyczasie wystąpień pana przewodniczącego. A mamy do czynienia z naprawdę ważnym momentem. I zapracowało na niego sporo uczciwych osób. Mało kto zdaje sobie sprawę, że DO TERAZ jedynym oficjalnym dokumentem państwa polskiego podsumowującym wiedzę o katastrofie był raport komisji Jerzego Miller. Teraz to się zmienia. Nareszcie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/566072-kiedy-poznamy-raport-i-czy-konczy-on-temat-badania-1004