Prokuratorski zespół badający okoliczności katastrofy smoleńskiej zdaje sobie sprawę, że w rozgrywce z Rosjanami jesteśmy na straconej pozycji. Wnioski o pomoc prawną nie są realizowane albo nie są na nie nawet udzielane odpowiedzi. To z tego powodu polscy śledczy postanowili wnioskować o areszt tymczasowy dla rosyjskich kontrolerów. To miał być wstęp, pierwszy krok na drodze do wydania międzynarodowego listu gończego. Niestety, na drodze tym planom stanął polski - podkreślmy - polski sąd.
CZYTAJ TAKŻE: Prokuratura Krajowa zaskarży decyzję sądu ws. kontrolera ze Smoleńska: Jest rażąco błędna w świetle ustaleń dowodowych
Gdy czytam w uzasadnieniu odmowy decyzji o tymczasowym aresztowaniu, to bierze mnie pusty śmiech. „Materiał dowodowy nie jest wystarczający” - ocenił sąd. Sięgnijmy więc do wyjaśnień Prokuratury Krajowej, która zarzut nawet rozszerzyła, z „nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu powietrznym, której skutkiem była śmierć 96 osób” na „działanie umyślne”:
Rozszerzenie zarzutów było efektem nowej analizy nagrań z wieży kontroli lotów w Smoleńsku i nagrań rozmów kontrolerów z pilotami zapisanymi przez rejestrator na pokładzie tupolewa. Dzięki pracy ekspertów z ABW udało się odczytać dodatkowe zdania i słowa oraz przypisać poszczególne wypowiedzi konkretnym osobom.
Na tej podstawie prokuratorzy ustalili, że na kilka minut przed katastrofą w wieży kontrolnej w Smoleńsku doszło do awarii radiolokacyjnego systemu lądowania. Na monitorach, przed którymi siedzieli kontrolerzy, zanikał punkt oznaczający pozycję samolotu. Kontrolerzy nie znali więc położenia tupolewa, a mimo to nie przerwali podchodzenia do lądowania. Dalej wydawali pilotom komendy zezwalające na zniżanie i warunkowe próbne podejście do lądowania.
Jeśli to nie jest wystarczający powód, by zarzucać im „umyślne sprowadzanie” tupolewa w nieznane, to cóż nim, do choler, może być? Trochę się irytuję, bo pal licho gdyby to były słowa Rosjan chroniących swoich obywateli na wyrost. Ale to uzasadnienie polskiego sądu, który utrąca całkiem logiczne działanie polskiej prokuratury.
Pewnie, że mówimy o Rosjanach, których Rosja ot tak, po prostu nie wyda. Nie da im się z tego powodu żadnych zarzutów nawet przedstawić, ale czy dlatego można od tego odstąpić? Absolutnie nie. Bo zaczynając od zarzutów, polska strona mogłaby pójść dalej, w kierunku listu gończego. Gdy więc któryś z panów pojawił się na terenie któregokolwiek państwa sojuszniczego, zostałby zatrzymany.
A teraz, teoretycznie, to Plusnin, Ryżenko i Krasnokutski, jak wielu Rosjan, mogą nawet wpaść na chwilę do Polski po zakupy. Przecież państwo polskie niczego od nich nie chce i niczego im nie zarzuca. Właśnie tę pokraczną rzeczywistość przyklepał polski sąd. Czuję wstyd i podłe poczucie, że wcale nie potrzeba zewnętrznych wrogów, by sabotować kwestię wyjaśnienia największej powojennej tragedii w historii Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/552639-rosyjscy-kontrolerzy-ze-smolenska-pod-oslona-polskiego-sadu