Nie znałem tych zdjęć. Gdy w czerwcu 2017 r. publikowaliśmy w tygodniku „Sieci” fotografie z moskiewskiego zakładu medycyny sądowej (nazwaliśmy to miejsce „piekielnym prosektorium”), nie byliśmy w posiadaniu tych z ówczesną minister zdrowia. Oglądając film Ewy Stankiewicz „Stan zagrożenia”, aż mnie zmroziło na widok uśmiechniętej Ewy Kopacz pozującej do obiektywu wśród ciał ofiar katastrofy.
Doskonale pamiętam inne sceny z tego miejsca, a także wspomnienia polskich żołnierzy, którzy tam wówczas pracowali. Tak relacjonowali:
Wchodzi Rosjanin i ciężki czarny worek rzuca pod ścianę. Niedbale, więc ten się osuwa. Kopie go raz i drugi przeklinając przy tym pod nosem. Ktoś mu pokazuje karteczkę z nazwiskiem. „Czy wiesz kogo kopiesz? To polski dowódca wojskowy!” Macha tylko ręką i odchodzi po kolejny worek z kolejnymi szczątkami… No właśnie, worek! Nie taki, jak na zwłoki, lecz przeznaczony na śmieci!
Dotychczas znaliśmy relacje rodzin ofiar, które ujawniały, jak Kopacz broniła decyzji o zakazie otwierania trumien po powrocie do Polski, ale też jak martwiła się, czy jej poświęcenie w Moskwie zostanie dostrzeżone w kraju, czy ktokolwiek jej podziękuje. Chciała zdyskontować swoją obecność w tej makabrycznej historii.
Ciężko to komentować. Mówimy o osobie wykazującej się zerową empatią, ostatniej do reprezentowania państwa w tak trudnych i ważnych momentach. A może właśnie nie? Może mówimy o kimś idealnym nie tylko do przejęcia masy upadłościowej swoich rządów, ale też do znaczącego milczenia w kwestii, czy Polska chce skorzystać z pomocy w badaniu katastrofy zaoferowanej przez „państwa Unii Europejskiej i spoza Unii Europejskiej”? Na tak zadane pytanie w czasie narady w Moskwie 13 kwietnia, najwyższa rangą polska urzędniczka (jako minister zdrowia, obok szefa KPRM, czy wiceszefa MSZ) nie odezwała się. Będąc w rosyjskiej stolicy okłamywała opinię publiczną i rodziny ofiar o sekcjach zwłok przeprowadzanych rzekomo przy udziale polskich medyków. Puściła w świat kłamliwe zapewnienie o przekopaniu ziemi w Smoleńsku „na metr w głąb”. Na każdym kroku cieszyła się ze wspaniałej pracy Rosjan.
Teraz wiemy, że okazywała to nawet w sali, w której szczątki polskiej elity były wrzucane do trumien w workach na śmieci. Asystując przy tej czynności była zadowolona, szczęśliwa, usatysfakcjonowana. Sam fakt, że wiedziała o jej szczegółach, jest skandaliczny. Bo oznacza, że nie zareagowała. Zamiast grzmieć na cały świat o skandalicznych warunkach, w jaki traktuje się ciała ofiar katastrofy, w tym jej przyjaciół; zamiast pilnować interesu państwa, które reprezentuje; zamiast choćby wymagać elementarnego szacunku wobec zmarłych, pozowała do pamiątkowych zdjęć z rosyjskimi pakowaczami zwłok.
Mówimy o późniejszej marszałek Sejmu i premier rządu RP. Dziś deputowanej do Parlamentu Europejskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/547577-kolejny-dowod-na-haniebne-zachowanie-kopacz-w-moskwie