W „Gazecie Wyborczej” ukazał się skandaliczny tekst Jarosława Bratkiewicza, politologa, byłego ambasadora RP na Łotwie i byłego dyrektora politycznego MSZ. Autor artykułu wykazuje kompletny brak szacunku wobec tragicznie zmarłego śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i rysuje obraz prezydenckiego lotu do Katynia jako czegoś niechcianego i niepotrzebnego.
CZYTAJ TAKŻE:
„Lecha Kaczyńskiego nikt (…) nie zapraszał”
Lecha Kaczyńskiego nikt do Smoleńska i w ogóle do Rosji nie zapraszał – była to jego decyzja, że chce odwiedzić groby oficerów Wojska Polskiego pomordowanych przez Sowietów. O tym zamiarze, zgodnie z wcześniejszymi precedensami, notyfikowano Moskwę, która traktując to jako osobliwe i szorstkie wypomnienie przez Polaków przestępstw sowieckich (ale w domyśle: rosyjskich), zgodziła się na to bez entuzjazmu, na miejsce ekspediując niewysokiej rangi przedstawiciela władz Rosji jako ewentualnego łącznika. Wizyty prezydenta niepodobna więc uznać za dyplomatyczną
— napisał Bratkiewicz. Podkreślał, że nikt w MSZ i „innych zaangażowanych w to ogniwach” nie miał wątpliwości, że wizyty premiera i prezydenta do Katynia powinny być oddzielne.
Zgodna też była co do tego, że prezydenta Kaczyńskiego, który wcześniej dał się poznać Rosjanom jako polityk niestroniący od bezceremonialności w głoszeniu swoich prawd – a w świecie dyplomacji można je było uznać za uwłaczające i zgoła prowokacyjne – należy trzymać z dala od kontaktów między Tuskiem a Putinem
— zaznaczył.
Autor tekstu kpi z ustaleń, że na wraku tupolewa miał być trotyl.
Lecz skąd miałby się wziąć trotyl w TU-154, wywęszony nosem redaktora Gmyza i szperactwem podkomisji Macierewicza? Czyżby przemyślnie ukryła go agentura rosyjska podczas serwisowania tego samolotu kilka miesięcy wcześniej w Rosji – tylko po co miałaby planować zamach na przywódcę zbyt miałkiego kalibru jak na ambicje Kremla?
— napisał. Po czym zaczął miotać oskarżenia w stronę śp. Lecha Kaczyńskiego.
Ale może ci, którym mania prześladowcza uniemożliwia przytomny ogląd okoliczności tego lotu do Smoleńska, raczą wreszcie zrozumieć, że rejs ten chciał sfinalizować – nie zdając sobie zapewne sprawy ze śmiertelnego zagrożenia – główny pasażer samolotu, któremu marzyło się powtórzenie (a może i przyćmienie) sukcesu dyplomatycznego głównego rywala, sprzed trzech dni. Pewnie wyobrażał sobie, jak dostojnie wysypie się w Katyniu jego orszak: ministrowie, generalicja, politycy – a wtedy jasne się stanie, kto nadal dzierżyć winien ster Najjaśniejszej. I dlatego, wobec mgły i ryzyka, zdał się na ułańskie zuchwalstwo załogi samolotu. I na odwieczne Soplicowe „jakoś to będzie”
— kpił Bratkiewicz.
Jak widać, „Gazeta Wyborcza” nawet w 11. rocznicę katastrofy smoleńskiej nie mogła sobie darować publikacji skandalicznego tekstu, uderzającego w śp. Lecha Kaczyńskiego.
tkwl/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/546524-skandaliczny-tekst-w-gw-uderza-w-sp-lecha-kaczynskiego?fbclid=IwAR09q01wYYGCluhD5AR7TvzR63FzsFDh4kxxFwccd-5wb5KPmbncOQ4d98I