„Jak słucham wyzwisk i okrzyków i takich wstrętnych komentarzy, które towarzyszą każdej rocznicy – poza 10., bo wtedy było wszystko pozamykane i nie było żadnych tego typu zachowań – to myślę, że ci, którzy drwią z żałoby smoleńskiej, ci, którzy zakłócają przebieg uroczystości, modlitwę, są tego samego ducha, są pokrewni duchowo tym Rosjanom, którzy profanowali zwłoki. Myślę, że to jest ta sama swołocz” - mówi portalowi wPolityce.pl Magdalena Merta, żona śp. ministra Tomasza Merty, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Mam wrażenie, że na szczęście nie zapamiętałam zbyt dokładnie tego, co się wówczas działo ze mną, wokół mnie. To był czas, kiedy człowiek nie był panem swoich emocji i nie jestem specjalnie dumna z poziomu rozpaczy, który wówczas prezentowałam. Głównie myślałam o tym, jak bardzo zazdroszczę Marii Kaczyńskiej, której było dane odejść razem z mężem. Dziś wiem, że nie miałam prawa tak myśleć, mówić, bo przecież spoczywa na mnie odpowiedzialność za dzieci. Byłam im potrzebna, może jeszcze bardziej potrzebna, niż wcześniej, bo zabrakło taty
— wspomina 10 kwietnia 2010 roku Magdalena Merta.
Tamten dzień był bardzo zły, chyba najgorszy, jaki przeżyłam w życiu. A potem te wszystkie kolejne rocznice były bardzo trudne, ale była taka myśl towarzysząca nam, że nic nie będzie gorsze niż 10 kwietnia 2010 roku
— dodaje podkreślając, iż „potem okazało się, że to nie do końca prawda”
„Świadomość, że ciała były profanowane jest gorsza od samej śmierci”
Śmierć to jedno, ale na przykład dowody na profanowanie zwłok, na bestialstwo Rosjan, którzy pozbawieni zupełnie kontroli ze strony polskiej zachowywali się wobec zmarłych obrzydliwie, okazało się, że świadomość takiego a nie innego postępowania z ciałami zmarłych jest gorsza od samej śmierci
— wyznaje zaznaczając, iż „śmierć jest w końcu wpisana w ludzkie życie, przecież każdy z nas kiedyś tego doświadcza, zanim sam umrze, doświadcza śmierci tych, których kocha”.
Bardzo często tak właśnie jest. Natomiast taka podłość i takie zezwierzęcenie, zbydlęcenie okazały się czymś gorszym
— ocenia wdowa po śp. Tomaszu Mercie.
„Ci, którzy drwią z żałoby smoleńskiej są tego samego ducha co Rosjanie, którzy profanowali zwłoki”
Jak słucham wyzwisk i okrzyków i takich wstrętnych komentarzy, które towarzyszą każdej rocznicy – poza 10., bo wtedy było wszystko pozamykane i nie było żadnych tego typu zachowań – to myślę, że ci, którzy drwią z żałoby smoleńskiej, ci, którzy zakłócają przebieg uroczystości, modlitwę, są tego samego ducha, są pokrewni duchowo tym Rosjanom, którzy profanowali zwłoki. Myślę, że to jest ta sama swołocz
— stwierdza Merta.
W rocznicę wszystko boli bardziej. W tym roku jest jeszcze o tyle trudno, że układ dzienny Świąt i katastrofy dokładnie pokrywa się z tym, co było 11 lat temu. W tym samym momencie był Wielki Czwartek, Wielki Piątek, Wielka Sobota i Wielkanoc, w tym samym momencie w Wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego jest rocznica. To czyni wszystko dodatkowo trudnym
— dodaje.
aw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/546521-gorzkie-slowa-m-merty-w-11-rocznice-katastrofy-smolenskiej