Donald Tusk i jego drużyna żyją w przekonaniu, że dekada to wystarczająco dużo, by zatrzeć pamięć. Sami żyją w postawie ostrego wyparcia własnych błędów i kreowania nowej historii politycznej. Ale fakty pozostają, a pamięć milionów Polaków wciąż jest w sprawie Smoleńska wyjątkowo żywa. Hańby i zdrady zatrzeć nie sposób. Choćby Tusk we własnym samouwielbieniu zalał Twitter hejtem na rząd i kreowany był przez światowe media na męża stanu.
Propagandowe kłamstwa Rosji ws. katastrofy smoleńskiej zostały przyjęte potulnie przez rząd PO-PSL i powielane dalej. Nie było nawet próby rzetelnego wyjaśnienia tragedii ani minimalnej zgody na dociekanie prawdy o tym, co się wydarzyło. Donald Tusk tchórzliwie oddał pole Rosjanom i godził się na wszystko – na kłamstwa, na poniewieranie i bezczeszczenie ciał, na spawanie trumien, do których ładowano szczątki bez szacunku i ładu, na deptanie pamięci i odzieranie ofiar z dobrego imienia. Przybijanie żółwików z Putinem w miejscu katastrofy jest symbolem wszystkiego, co działo się wokół Smoleńska.
Wstrząsające nagrania ujawnione w „Magazynie śledczym Anity Gargas” pokazują jak głęboka była niechęć ówczesnego rządu do podejmowania suwerennych działań politycznych i śledczych. Z fragmentu narady w Kancelarii Premiera z 23 kwietnia 2010 roku wynika, że Edmund Klich, polski akredytowany przy rosyjskim MAK, nie miał odpowiedniego wsparcia ze strony polskiego rządu. Nie był wręcz w stanie doprosić się o minimalną atencję Donalda Tuska.
Przyleciałem na własną rękę przedwczoraj, bo widziałem że wszystkie moje próby kontakty z panem premierem, pierwszy to był 15-go kwietnia, kiedy wysłałem, no można powiedzieć, błagalne pismo. Zapewniano mnie, że pójdzie bezpośrednio do pana premiera. Nie wiem, czy pan premier otrzymał, czy nie? Nie miałem zamiaru informować mediów. Ale widzę, że nie ma szans na spotkanie, w związku z tym podjąłem ten dramatyczny krok. Bo ja czuję na sobie wielką odpowiedzialność za to, co robię. Natomiast w tej mojej pracy nie było żadnego zrozumienia osób, z którymi się kontaktowałem
— mówi rozpaczliwie Klich.
Czy nie stać państwa polskiego na to, żeby wysyłając mnie w taką misję nie zapewnić mi chociażby jednego tłumacza z uprawnieniami tłumacza? Nie wiem, może nie stać
— pytał.
Edumnd Klich nie miał żadnego wsparcia, zerwana została nawet łączność kryptograficzna, czego Donald Tusk nie potrafił wyjaśnić. Widać, że Klich liczył na aktywność państwa, być może nie chciał łatwo godzić się na rozwiązania proponowane przez Rosjan, liczył że polski rząd znajdzie sposób na wdrożenie procedur, które dadzą Polsce pierwszeństwo w zbadaniu katastrofy. Arogancja, która przebija z wypowiedzi ówczesnego premiera poraża.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nieznany materiał z narady u Tuska po katastrofie z 10/04. Klich żalił się na brak wsparcia od rządu. „Czy nie stać państwa polskiego…”
Rozmowa premiera Donalda Tuska z akredytowanym przy MAK Edmundem Klichem wyemitowana przez TVP wskazuje, że sprawą katastrofy smoleńskiej jeszcze raz powinien zając się prokurator
— powiedział dziś szef MON Mariusz Błaszczak.
I wydaje się, że wszyscy z tym właśnie wnioskiem żyjemy od lat. Doskonale pamiętamy jak szybko ówczesny szef MSZ Radosław Sikorski ogłosił winę pilotów. Pamiętamy jak marszałek Sejmu Bronisław Komorowski spieszył się, by zostać zastępczą głową państwa. Spieszył się tak bardzo, że nie zdołał nawet doczekać na nadejście świadectwa zgonu prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Pamiętamy jak pędzono do sejfów w Pałacu Prezydenckim, jak nerwowo zapalano się do przejęcia tajnego raportu WSI. Pamiętamy jak łatwo godzono się na wszystkie warunki stawiane przez Rosjan i jak łatwo powtarzano dyktowaną przez Moskwę wersję zdarzeń. Pamiętamy też jak traktowano rodziny ofiar… Skandaliczna bierność polskiego państwa ws. Smoleńska, oddanie Rosjanom śledztwa, zgoda na zatrzymanie rejestratorów lotu, wraku i przyjęcie narzuconej przez MAK narracji obciążającej winą polskich pilotów, do dziś rozdziera serca niesprawiedliwością. Wszyscy, którzy włączali się w wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej i stawiali niewygodne pytania, byli publicznie niszczeni. Są i tacy, którzy w tajemniczych okolicznościach tracili życie. Czy ktoś pamięta jeszcze o „seryjnym samobójcy”? Ile z tych spraw zostało wyjaśnionych? Jaką odpowiedzialność ponieśli przedstawiciele władzy za opieszałość działań? Minęła dekada od tragedii smoleńskiej. Jeśli nie wrócimy do tych spraw na nowo, raz na zawsze stracimy okazję do rzetelnego i sprawiedliwego rozliczenia winnych z odpowiedzialności. A Donald Tusk nadal będzie w samo zachwycie pisał takie aroganckie brednie, jak jego wczorajszy tweet o „hańbie polskiego rządu” w czasie pandemii.
Ktoś, kto nie był w stanie zachować minimum przyzwoitości w obliczu katastrofy rządowego samolotu na rosyjskiej ziemi, w której zginęła Głowa Polskiego Państwa i generałowie NATO, powinien stanąć przed Trybunałem Stanu a na pewno zamilknąć w przestrzeni publicznej na resztę życia. Skoro jednak tak ochoczo sam używa słowa „hańba”, czas go z tej hańby rozliczyć.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/543762-hanby-i-zdrady-zatrzec-nie-sposob-czy-tusk-odpowie-za-1004