Na portalu niezalezna.pl opublikowano list otwarty, który zaadresował do nas przewodniczący klubu „Gazety Polskiej” w Filadelfii, a przesłał go również do premiera Morawieckiego i wicepremiera Kaczyńskiego. Zarzuca nam m.in. zakłamywanie prawdy o katastrofie smoleńskiej oraz manipulacje na temat działania podkomisji kierowanej przez Antoniego Macierewicza.
Zdajemy sobie sprawę, że list jest wynikiem ślepego zaufania do b. ministra obrony narodowej, którego nieomylności i profesjonalizmu w badaniu tragedii smoleńskiej podważać się, zdaniem niektórych, nie godzi. Otóż godzi się, a nawet należy bić na alarm, gdy tego profesjonalizmu tak dojmująco brakuje.
Taka jest istota dziennikarstwa. Nie zrezygnujemy z wypełniania swoich obowiązków, choćby ktoś zainspirował przeróżne środowiska do napisania i stu listów otwartych. Na wszystko co piszemy, posiadamy dowody, których wykorzystania nie zaniechamy, jeśli ktoś zechce w jedyny pełny sposób – a zatem przed sądem – konfrontować swoje twierdzenia z naszymi publikacjami.
Co do treści listu otwartego, jaki zamieścił portal wydawany przez Tomasza Sakiewicza, odniesiemy się do kilku fragmentów.
Zwrócił jednak naszą uwagę fakt, że wymowa artykułu w gruncie rzeczy jest wymierzona w wiarygodność Podkomisji, a co za tym idzie jej ustaleń.
Widocznie przeczytano nasz artykuł niezbyt uważnie albo ze złą wolą. Jego celem nie było podważenie wiarygodności podkomisji. Chcieliśmy zwrócić uwagę na nieprawidłowości, jakie dzieją się zarówno w prokuratorskim śledztwie, jak i działaniu instytucji kierowanej przez p. Macierewicza. Ponieważ od 10 lat bacznie obserwujemy, jak wyjaśniania jest katastrofa, i ponieważ wystarczająco długo napatrzyliśmy się na patologie toczące postępowania w kluczowych etapach (czyli w latach 2010-2013), nie możemy dziś dawać milczącej zgody na nowe niedociągnięcia, brak profesjonalizmu, błędy, zaniechania, obstrukcję, czy wręcz kłamstwa w tych postępowaniach.
Od dekady piszemy, że państwo polskie ma święty obowiązek najlepiej jak się da wyjaśnić śmierć prezydenta i towarzyszącej mu delegacji. A dziś tego obowiązku należycie nie wypełnia.
Co do meritum, oto trzy cytaty z trzech różnych fragmentów wzmiankowanego listu [pisownia oryginalna – przyp. MP]:
Dziś, 10 lat później, wiemy już znacznie więcej. Został opublikowany Raport Techniczny – do którego nikt nie złożył poważniejszych zastrzeżeń, ostatnio opublikowano popularną wersję ostatecznych ustaleń Raportu Podkomisji kierowanej przez min. Antoniego Macierewicza, który w artykule nazywacie Panowie „filmem”i ” publicystyką „.
Prosimy tez panów o zapoznacie się z raportem końcowym i zamieszczenie sprostowanie oraz przeprosin wobec członków podkomisji. Rzeczą ludzką jest błądzić a przyznanie się do błędów jest cechą honorową i wymaga odwagi.
Jeszcze raz – Podkomisja pracuje w trybie niejawnym, więc posługiwania się przeciekami i plotkami, które nie mogą być merytorycznie zweryfikowane nie uważamy za poważne dziennikarstwo, a za przygotowanie próby podważenia opublikowanych w przyszłości –mam nadzieję niedalekiej – dokumentów podsumowujących pracę Podkomisji. Czekamy na końcowy Raport, a następnie na merytoryczny głos Panów w sprawie jego ustaleń.
W dwóch z tych fragmentów twierdzi się, że raport końcowy istnieje. W trzecim zaś – że się na niego oczekuje. To jak w końcu jest?
Nie dziwimy się nawet osobom bezkrytycznie wspierającym podkomisję, że sami się już w tym gubią. Ale tak też o pracy swojego zespołu opowiada sam jego przewodniczący. Co i rusz słyszymy o końcowych, ostatecznych ustaleniach, ale raportu ani widu ani słychu. Prosimy więc, by nie namawiać nas do odnoszenia się do czegoś, co nie istnieje.
Tak, nazywamy ostatnią produkcję podkomisji filmem i publicystyką, bo w świecie badania katastrof lotniczych tylko raport końcowy jest dokumentem, który zawiera ustalenia badaczy. Kierowana przez Antoniego Macierewicza komisja takiego nie stworzyła. Z naszych informacji wynika, że do tego wydarzenia jeszcze bardzo długa droga, bo nie zostały nawet ukończone badania, które w tym postępowaniu wykonuje instytut NIAR z USA. Inną sprawą jest kwestia publikowanych ustaleń. Czy są one właściwe, zasadne, zgodne z faktycznymi wydarzeniami? Nie wiemy, być może. Będzie to można stwierdzić, gdy opublikowany zostanie raport końcowy oraz załączniki do niego, zawierające szczegółowe dane dotyczące przeprowadzonych analiz. Na razie nie ma ani jednego dokumentu pokazującego jak podkomisja doszła do którychkolwiek wniosków. Na każdą prośbę prokuratury o przesłanie takowych materiałów, podkomisja odpowiada, że badania nie zostały zakończone. O czym tu więc rozmawiać?
W liście otwartym zarzuca nam się „zakłamywanie prawdy”. Ale nie podaje się ani jednego przypadku owego zakłamywania. Komuś nie spodobało się, że ośmielamy się krytykować sposób prowadzenia badania przez podkomisję. Na to nic nie poradzimy. Bo, powtórzymy, naszym obowiązkiem jest krzyczeć, gdy to badanie nie wygląda tak jak powinno.
Nie ma dla nas znaczenia, tak jak nie miało przez minione 10,5 roku, kto rządzi, kto nadzoruje prokuraturę, kto stoi na czele komisji. Jeśli dochodzą do nas sygnały, że źle się dzieje w tych postępowaniach – weryfikujemy je i opisujemy. Tylko tak możemy odpowiedzieć na absurdalny zarzut zawarty w tym fragmencie listu:
Piszecie Panowie o tarciach wewnątrz Podkomisji, powtarzacie pogłoski i plotki. Podkomisja ze swej natury działa w trybie niejawnym – możecie Panowie napisać wszystko, ale żaden członek czy współpracownik Podkomisji uczciwie traktujący podjęte zobowiązanie do zachowania tajemnicy, nie może zabierać w tej sprawie głosu. Dlatego to właśnie podane przez Panów informacje o „lepszych i gorszych członkach komisji” lub „przewodniczący w różny sposób traktuje różnych członków komisji „, o blokowaniu zamawiania ekspertyz, o braku dostępu niektórych członków Podkomisji do ustaleń, o fantastycznie brzmiącej sprawie zakupu kolejnego TU154 od Czechów –nawet z podaniem ceny, o powodach odejścia niektórych członków Podkomisji i inne, mają wartość pomówień i plotek, ponieważ są nie do zweryfikowania.
Szanowny autor grubo się myli. Nie tylko stawiając kuriozalny zarzut pisania o niejawnych postępowaniach – idąc tym tropem (nie)rozumowania, należałoby zakazać dziennikarzom publikowania czegokolwiek o służbach specjalnych, ujawniania patologii w prokuratorskich postępowaniach przygotowawczych, w zasadzie zlikwidować dziennikarstwo śledcze. To nie są, droga Polonio, standardy polskie, ani amerykańskie, lecz koreańskie. Tego się domagacie?
Co zaś do zarzutu publikowania „plotek”, spieszymy poinformować, że przekazujemy naszym czytelnikom wiedzę, którą posiedliśmy z co najmniej kilku źródeł, a także WIELU dokumentów. Zbyt długo zajmujemy się tą sprawą, by opierać się na relacji jednej czy dwóch osób. Wtedy faktycznie moglibyśmy mieć do czynienia z plotkami.
Nie wierzycie, że są „lepsi i gorsi” członkowie podkomisji? To zapytajcie na kolejnym spotkaniu przewodniczącego z Polonią: jaki jest skład podkomisji; dlaczego lista członków zniknęła z jej strony internetowej; czy wszyscy członkowie mają wstęp do siedziby podkomisji; dlaczego odmówiono go kilku osobom, które nie zechciały podpisać się pod raportem technicznym; dlaczego osoby te nie mają dostępu do materiałów podkomisji?
Spytajcie też, jak to jest ze stosunkiem przewodniczącego do rodzin smoleńskich – dlaczego dopiero po tym jak poskarżyły się w naszym artykule, że nie są o niczym informowane, zostały zaproszone na spotkanie? Odbyło się ono właśnie dziś.
Problem polega również na tym, że każdy członek podkomisji może publicznie zabrać głos, jeśli wyrazi na to zgodę przewodniczący, a ten od jakiegoś czasu upoważnia wyłącznie samego siebie i w cyklicznych wystąpieniach na antenie zaprzyjaźnionej stacji telewizyjnej przekazuje informacje nieprecyzyjne, wzajemnie się wykluczające, a niekiedy również niezgodne z prawdą. Używa wprowadzającej w błąd nomenklatury i jest impregnowany na jakąkolwiek krytykę. Choć – podobno – nam wszystkim przyświeca ten sam cel.
Czy mający tego świadomość dziennikarz powinien grzecznie milczeć, czekać aż postępowanie się zakończy, ukrywać informacje o nieprawidłowościach?
Nie robimy tego, bo wyjaśnienie tragedii smoleńskiej jest dla nas zbyt ważne. I nie możemy pogodzić się z tym, jak dziś wygląda.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/522914-istota-dziennikarstwa-ws-1004-odpowiedz-na-list-otwarty