Dwa wybuchy: na lewym skrzydle i w centropłacie były przyczyną katastrofy smoleńskiej; świadczą o tym: rodzaj zniszczeń, rozmieszczenie szczątków samolotu, jak i obrażenia ofiar - to zaprezentowane w czwartek ustalenia tzw. podkomisji smoleńskiej. Posłowie opozycji oczekują od szefa podkomisji ds. ponownego zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej Antoniego Macierewicza raportu z jej prac. Ocenili, że zaprezentowany im w czwartek materiał filmowy z konkluzjami, jest trudny do rzetelnego zweryfikowania i nie udowodnił tezy o zamachu.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Podkomisja smoleńska: Były dwa wybuchy
Wnioski podkomisji w formie materiału filmowego zostały zaprezentowane podczas czwartkowego posiedzenia sejmowej komisji obrony narodowej, zwołanego na wniosek posłów Koalicji Obywatelskiej. Materiał podkomisji polemizuje jednocześnie z raportem komisji, którą kierował Jerzy Miller, która w latach 2010-2011 badała przyczyny katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Pojawiły się w nim zarzuty pod adresem wiceszefa tej komisji, obecnie posła KO Macieja Laska.
Główna teza przedstawionego w czwartek sprawozdania z prac podkomisji ds. ponownego zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej to dwa wybuchy, do których miało dojść na lewym skrzydle oraz w centropłacie tupolewa. Jak podano w materiale na szczątkach samolotu znaleziono ślady trotylu, heksogenu i pentrytu.
Według członków podkomisji o tym, że w tupolewie doszło do eksplozji, świadczą - z jednej strony charakter zniszczeń samolotu i rozrzucenie jego fragmentów, z drugiej - obrażenia ofiar.
Skala obrażeń pasażerów jest znacznie większa, niż można było przypuszczać - u 45 proc. ofiar wystąpiła wielokrotna fragmentacja ciała; 74 proc. ofiar pozbawione było ubrania, całkowicie lub częściowo. Bardzo ciężkie oparzenia wystąpiły u 47 proc. ofiar, z czego większość znajdowała się poza pożarem naziemnym, nawet w odległości ponad 50 metrów. U bardzo wielu ofiar stwierdzono występowanie ciał obcych wbitych w ciało - odłamków poszycia, szkła, a nawet fragmentów stalowego łożyska
—wskazano w filmie.
Jak dodano, na podstawie przeprowadzonych badań i analiz podkomisja stwierdziła, że do takich obrażeń nie mogło dojść tylko na skutek zderzenia samolotu z ziemią.
Całość tego materiału wskazuje, że na pokładzie samolotu musiało dojść do eksplozji
—uznano w materiale podkomisji, którą kieruje b. szef MON Antoni Macierewicz.
Na wybuch ma wskazywać również charakter zniszczeń lewego skrzydła Tu-154M.
Nie bez znaczenia jest różnica kształtu brzegu odciętej części i tej, która pozostała w łączności z kadłubem. O ile ta pierwsza, z lokami powybuchowymi, zniszczona jest wydłuż linii prostej, to część skrzydła pozostała przy kadłubie ma zniszczone górne poszycie, żebra i podłużnice. Wyraźnie widać tu działanie fali powybuchowej, idącej w kierunku kadłuba
—dowodzono w materiale podkomisji.
Drugi wybuch
Tuż po wybuchu na lewym skrzydle miało dojść do drugiej eksplozji w centropłacie samolotu, w pobliżu tzw. salonki generalskiej.
To ten ładunek zabił pasażerów salonki, rozrzucając ich szczątki na odległość blisko 100 metrów, wysadził lewe drzwi pasażerskie i tak zniszczył lewy centropłat, że jego pierwszy dźwigar, osmolony od wybuchu, przeleciał 80 metrów na północny wschód, a tylna część kadłuba za centropłatem z burtami wywiniętymi na zewnątrz upadła 50 metrów za miejscem eksplozji
—głosi materiał podkomisji.
Jak dodano, rozrzut części maszyny świadczy o „gwałtownym rozpadzie samolotu w powietrzu”.
Część odłamków nosiła ponadto charakterystyczne ślady - mikrokratery na swojej powierzchni, odpowiadające kształtem i wielkością śladom na odłamkach, które powstały po eksperymencie pirotechnicznym, przeprowadzonym przez podkomisję. Cecha ta jest charakterystyczna dla zniszczeń spowodowanych przez detonację
—stwierdzono w prezentacji podkomisji.
W materiale przygotowanym przez Antoniego Macierewicza i jego współpracowników pojawiły się też zarzuty pod adresem rosyjskich śledczych, którzy badali przyczyny katastrofy, że starali się ukryć dowody na wybuchy w tupolewie. Komisji Millera i Maciejowi Laskowi zarzucono, iż nie zajmowali się „rzeczywistym badaniem tragedii smoleńskiej”.
Komisja Millera i Laska chciała uniknąć ukręcenia bicza na własne plecy, chciała zaspokoić żądania Donalda Tuska i Władimira Putina, wykonała znikomą ilość badań naukowych, otrzymane ekspertyzy i informacje pomijała lub fałszowała pod z góry założoną tezę
—stwierdzono w materiale podkomisji.
W latach 2010-11 katastrofę smoleńską zbadała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczącym był ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie, komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
Opozycja żąda raportu z prac podkomisji
Posłowie opozycji oczekują od szefa podkomisji ds. ponownego zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej Antoniego Macierewicza raportu z jej prac. Ocenili, że zaprezentowany im w czwartek materiał filmowy z konkluzjami, jest trudny do rzetelnego zweryfikowania i nie udowodnił tezy o zamachu.
Posłom zaprezentowano materiał filmowy, który Macierewicz określił m.in. jako sprawozdanie z prac podkomisji.
Nie materiału filmowego, a raportu z prac oczekuje od Macierewicza m.in. posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska (KO), która oceniła, że sposób opisywania ustaleń podkomisji zaprezentowany w filmie przypominał jej dezinformowanie.
Według posła Bartłomieja Sienkiewicza (KO), przedstawiony materiał filmowy jest trudny do zweryfikowania ze względów metodologicznych, co umożliwiłby, jak mówił, tylko raport, przyjęta w nim metodologia badawcza i konkluzje. Sienkiewicz ocenił też, że podkomisji nie udało się udowodnić swoich tez o „zamachu i morderstwie”, które zostały w filmie omówione. Poseł przekonywał, że za takie efekty prac podkomisji powinien ponieść odpowiedzialność szef MON.
Wiceprzewodniczący komisji obrony narodowej Cezary Mroczek (KO) wyraził nadzieję, że to już koniec prac „tej żałosnej podkomisji”. Mroczek zauważył, że ani szef MON Mariusz Błaszczak, ani premier Mateusz Morawiecki nie odnieśli się do tez podkomisji o wybuchu, co według niego może potwierdzać, że „nikt poważnie nie traktuje przewodniczącego tej podkomisji”.
O raport, jego autorów, koszty prac podkomisji pytał także poseł Konfederacji Grzegorz Braun. Przekonywał, że raport powinien zostać udostępniony wszystkim zainteresowanym i całemu społeczeństwu. Zaproponował, aby zorganizować zamknięte posiedzenie komisji, jeżeli jest potrzeba ochrony członków komisji, których nazwisk do tej pory nie ujawniono. Braun przyznał, że pokazany w czwartek film był dla niego „momentami arcyciekawy”.
Poseł KO Cezary Grabarczyk ocenił, że w związku z tym, że raportu wciąż nie ma, wątpliwy jest sens i zasadność dalszego funkcjonowania podkomisji kierowanej przez Macierewicza. Zaprezentowany komisji obrony narodowej film jest według niego jedynie formą polemiki z efektami prac komisji, w której pracach brał udział obecny poseł KO Maciej Lasek.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/511525-podkomisja-smolenska-przedstawila-swoje-ustalenia