To już dekada. Dzieci, które wtedy miały lat osiem, dziś są pełnoletnie. Inna epoka? Czysta historia? Jednak nie. To wciąż żywa rana na polskiej duszy, to wciąż wydarzenie konstytuujące nasz stosunek do rzeczywistości. Co widać zarówno w sile ataku wciąż przeprowadzanego na pamięć o 10 kwietnia 2010 roku, na poszukiwana prawdy o tamtym dniu, jak i w potędze społecznej, wspólnej pamięci.
Zginęła wtedy, wypełniając państwową misję upamiętnienia rocznicy mordu katyńskiego, duża część narodowej elity, z urzędującym prezydentem śp. prof. Lechem Kaczyńskim i jego małżonką Marią na czele. Skutki tej straty wciąż odczuwamy, nie podnieśliśmy się z niej do końca - bo to niemożliwe. Bardzo Ich brakuje.
Zostali przez ówczesne władze zdradzeni. Nie było determinacji, by dojść do prawdy. Instalowano kłamstwo. Nie było woli, a nawet zgody, by Ich godnie upamiętnić. Ale Polska i Polacy to przełamali.
Wielki szacunek należy się tym, którzy to zadanie podjęli. Na czele tego społecznego ruchu stanął z dzielnością nieprawdopodobną brat śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego - prezes Jarosław Kaczyński. Podjął zadanie dochodzenia prawdy minister Antoni Macierewicz. Mam wdzięczność w sercu także dla setek i tysięcy zwykłych ludzi, odważnych w swoich środowiskach, którzy się w ten ruch włączyli. To nie była tania odwaga. Pamiętam o księżach i zakonnicach, świeckich, którzy w setkach parafii podjęli zadanie upamiętnienia ofiar 10 kwietnia 2010 roku.
Zrozumieliśmy wtedy to, o czym świat się dopiero miał przekonać, choćby na Ukrainie w roku 2014 - Rosja dzisiejsza zdolna jest do kłamstw w sowieckim stylu i akcji tak brutalnych, że wprost rodem z komunistycznej bezpieki. Do mordów politycznych, otruć, do napadów na inne - rzekomo bratnie - narody, okupacji terytoriów sąsiadów, do niszczenia ich elit. Śp. prezydent Lech Kaczyński dostrzegł to już w roku 2008, w chwili rosyjskiego najazdu na Gruzję. Wtedy ten napad zatrzymał. I za to mógł życiem zapłacić.
Bezpośrednio po tragedii Rosja osiągnęła w relacjach z Polską to, co często bywa celem wojen - geopolityczne przesunięcie, uległość władz w Warszawie, upokorzenie Polaków, kilka lat redukcji polskiej armii, wyprzedawania majątku narodowego, a nawet dostała pomniki dla czerwonych najeźdźców.
Wspólnota narodowa zaczęła być rozbijana w sposób bolszewicki, wprowadzono na szczyty medialne i państwowe język pogardy.
Ale podnieśliśmy się z tego. Odzyskaliśmy w końcu Polskę, wyrwaliśmy ją z niegodnych rąk.
W pamięci o tamtych dniach kryje się tajemnica wielkiej odporności obozu propolskiego, patriotycznego, na późniejsze manipulacje, nagonki, presje zewnętrzne. Wielu z nas złożyło wtedy przysięgę, że nigdy więcej Polska nie może znaleźć się w rękach ludzi, którzy kłamią, którzy Jej urągają, nie są Jej godni. Pokolenie całe zrozumiało o jaką stawkę toczy się walka. To jest także testament ofiar smoleńskiej tragedii.
Podobnie jak polityka państwa polskiego w wymiarze wzmacniania suwerenności politycznej i gospodarczej, uparte budowanie pozycji Rzeczpospolitej w regionie, walka o należną pozycję w Unii Europejskiej, wzmacnianie kluczowych dla bezpieczeństwa relacji ze Stanami Zjednoczonymi, docenianie NATO - to jest myśl państwowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wdrażana z sukcesem przez ostatnie lata przez obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego.
Ta tragedia, ta śmierć w czasie misji państwowej, nie poszła na marne. Niesie żywe dziedzictwo służby Polsce. Pozostaje wielkim zobowiązaniem.
Ale też nadal straszliwie boli.
Proszę dziś wszystkich o modlitwę za tych, którzy polegli 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/495250-testament-ofiar-10-kwietnia-to-wielkie-zywe-zobowiazanie