„10/04 DEKADĘ PÓŹNIEJ” to cykl tekstów przypominających wydarzenia poprzedzające katastrofę smoleńską. Dzień po dniu odtwarzamy publikacje, wypowiedzi, atmosferę tamtych dni, analizujemy dokumenty, by z perspektywy dekady na nowo spojrzeć na tło narodowej tragedii.
Grupa rekonesansowa w Smoleńsku
5 kwietnia 2010 r., wielkanocny poniedziałek. Zostały dwa dni do spotkania premierów Donalda Tuska i Władimira Putina w Katyniu i pięć do wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tego dnia do Rosji udaje się grupa przygotowawcza składająca się z przedstawicieli Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Biura Ochrony Rządu, Ministerstwa Obrony Narodowej a także z Ambasady RP w Moskwie. Celem jej wizyty było uściślenie szczegółów związanych z wizytą polskiej delegacji w Katyniu i Smoleńsku w dniu 7 kwietnia 2010 roku.
Zasadnicza część rekonesansu rozpocznie się 6 kwietnia.
Rosjanie: na Siewiernym wszystko gra
5 kwietnia Rosjanie mieli sprawdzić lotnisko – systemy nawigacyjne, oświetleniowe, łączności i in. Efekt? Jak odnotuje Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego w raporcie z sierpnia 2011 r., stwierdzono „zdatność ww. urządzeń do zabezpieczenia lotów”, a opisano ją w „Protokole technicznego sprawdzenia lotniska Smoleńsk Północny do przyjęcia specjalnych rejsów” z 5.04.2010 r.
Tego dnia został wystawiony „Akt kontroli technicznej lotniska Smoleńsk Północny na zgodność z >>Normami dopuszczeń do eksploatacji lotnisk lotnictwa państwowego<< FAP NGEA GosA-2006 oraz >>Instrukcją eksploatacji lotnisk lotnictwa państwowego<< FAP REA 2006”. Według tego dokumentu, lotnisko spełniało normy dla lotniska klasy pierwszej zgodnie z przywołanymi przepisami.
Komisja Millera stwierdziła również:
W czasie jednego ze spotkań roboczych poświęconych organizacji wizyt 7 i 10.04.2010 r. strona rosyjska zapewniła, że wymagane parametry lotniska wojskowego SMOLEŃSK PÓŁNOCNY przekaże notą do MSZ RP. Jednak, pomimo zmian w procedurach podejścia dla lotniska i przeprowadzenia specjalnego oblotu środków radionawigacyjnych („Akt przeglądu technicznego lotniska SMOLEŃSK PÓŁNOCNY w celu przyjęcia lotów specjalnych” z dnia 5.04.2010 r.), dane te nie zostały przekazane stronie polskiej. Strona rosyjska ograniczyła się jedynie do stwierdzenia, że procedury podejścia nie zmieniły się od 2009 r. Załogi samolotów wykonujących rejsy 7 i 10.04. korzystały z kart podejścia101 przekazanych przez Ambasadę RP w Moskwie do Szefostwa Służby Ruchu Lotniczego w roku 2009, które nie były zgodne ze stanem faktycznym w dniach 7 i 10.04.2010 r.
„Wyborcza” usprawiedliwia Moskwę ws. kłamliwych dokumentów wysłanych do Strasburga
5 kwietnia na stronach „Gazety Wyborczej” ukazuje się tekst Marcina Wojciechowskiego „Katyń w Strasburgu, mina do rozbrojenia”. Odnosi się do pisma, jakie Rosja wysłała do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu jako ustosunkowanie się do skargi złożonej przez 13 krewnych oficerów rozstrzelanych w 1940 r., którzy oskarżyli władze Rosji o złamanie przepisów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
W dokumencie ani razu nie pada słowo „zbrodnia”, czy „mord”. Rosjanie piszą o „sprawie” bądź „zdarzeniu katyńskim”. Okazuje się, że rehabilitacji zamordowanych władze w Moskwie nie przewidują, gdyż – jak tłumaczą – nie udało się potwierdzić okoliczności schwytania polskich oficerów, charakteru postawionych im zarzutów i tego, czy je udowodniono. Nie ma nawet pewności – pisze rosyjski rząd – czy Polaków rozstrzelano.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Pismo to pokazuje prawdziwy stosunek władz Rosji do zbrodni katyńskiej i brak chęci wyjaśnienia zbrodni mordu NKWD. Jednak w Polsce znajdują się tacy, którzy usprawiedliwiają postawę Moskwy. Taką linię przyjmuje „Gazeta Wyborcza”, w której 5 kwietnia czytamy:
Polska i Rosja rozmawiają ze sobą - także o Katyniu - zupełnie innym tonem niż kilka lat wcześniej Wykrętna odpowiedź Moskwy dla Strasburga tego nie zmieni. Chyba, że ktoś użyje jej jako miny, by wysadzić w powietrze środowe uroczystości. Premierzy Polski i Rosji mają jeszcze czas, by tę minę rozbroić.
I dalej:
Rosyjska odpowiedź dla Strasburga utrzymana jest w retoryce uników. Ale to wcale nie znaczy - jak sugeruje „Rz” - że Moskwa nie chce nic zrobić w sprawie Katynia.
Co można wymyślić, by mimo oczywistych faktów przedstawić Rosję w korzystnym świetle? Wojciechowski stosuje taki arsenał argumentów:
Po pierwsze, choć rosyjska odpowiedź nosi datę 19 marca 2010 r., to pisana była wcześniej - zgodnie z linią przyjętą przez tamtejszą prokuraturę wojskową i sądy. Jeszcze przed politycznym przełomem, którym było zaproszenie polskiego premiera przez Władimira Putina do Katynia na 7 kwietnia. Środowe uroczystości mogą to potwierdzić. Pośrednim dowodem, że Rosja ma dobrą wolę, jest emisja filmu „Katyń” Andrzeja Wajdy w telewizji rosyjskiej w zeszły piątek z uczciwą dyskusją - bez żadnych uników.
Rosyjskie młyny biurokratyczne mielą powoli. W tym, że coś nie jest zgodne ze zmieniającą się linią polityczną, nie należy od razu doszukiwać się antypolskich akcentów.
Po drugie, czym innym jest język sporów prawniczych, a czym innym gesty polityczne. Przed sądem większość państw idzie w zaparte, byle nie przegrać sprawy. Tak należy czytać rosyjską odpowiedź do Strasburga.
Publicysta cieszy się, że „Polska i Rosja rozmawiają ze sobą - także o Katyniu - zupełnie innym tonem niż kilka lat wcześniej”.
Coraz więcej ludzi w rosyjskiej elicie rozumie, że bez załatwienia tej kwestii nie da się wyprostować do końca stosunków Rosji z Polską. I powoli tak się dzieje.
Wykrętna odpowiedź Moskwy dla Strasburga tego nie zmieni. Chyba, że ktoś użyje jej jako miny, by wysadzić w powietrze środowe uroczystości. Premierzy Polski i Rosji mają jeszcze czas, by tę minę rozbroić. Jeśli szef rosyjskiego rządu wykorzysta pobyt w Katyniu nie tylko dla symbolicznych gestów, ale także dla ogłoszenia konkretnych działań prawnych, to Trybunał w Strasburgu nie będzie musiał wydawać wyroku w sprawie skargi rodzin ofiar.
Jeśli tak się stanie, sprawa Katynia wreszcie przestanie dzielić nasze narody. Zostanie pamięć i zaduma. A także szacunek, że Rosja zdołała uporać się z ciężarem własnej historii.
Nic takiego oczywiście się nie stało.
Przewoźnik: nie zostawiać Katynia historykom
Wizyta Władimira Putina w Katyniu to pierwsza od lat próba zmierzenia się Rosji z totalitarną przeszłością - uważa sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Andrzej Przewoźnik w rozmowie z Polską Agencją Prasową zauważył, że można mówić o nowym otwarciu w relacjach Polski i Rosji.
Przyjazd premiera Putina do Katynia w 70. rocznicę zbrodni NKWD na polskich jeńcach pokazuje pewną nową tendencję w rosyjskiej polityce historycznej
— uznał Przewoźnik, który w ostatnich tygodniach uczestniczył w polsko-rosyjskich przygotowaniach uroczystości z okazji rocznicy Zbrodni Katyńskiej.
W opinii Przewoźnika, polityczny gest Putina należy szczególnie docenić, ponieważ jest wyraźnym sygnałem, że Rosja próbuje zmierzyć się z realnymi problemami przeszłości ZSRR. Jak podkreślił, okres rozpadu Związku Sowieckiego minął już bezpowrotnie, stąd też dzisiejsza Rosja musi szukać nowej drogi do wypracowania dobrych i pragmatycznych relacji nie tylko z Polską i krajami Zachodniej Europy, ale także z krajami b. ZSRR. „A to jest niezwykle trudne zadanie” - dodał Przewoźnik.
Jednak sam fakt, że premier Federacji Rosyjskiej Władimir Putin przyjedzie do Katynia i złoży hołd ofiarom zbrodni katyńskiej, to już jest ogromne wydarzenie. To pierwszy tak wysokiej rangi urzędnik państwowy Federacji Rosyjskiej, który sam z siebie wystąpił z zaproszeniem polskiego premiera i podjął decyzję o tym, że będzie uczestniczył w obchodach rocznicy zbrodni katyńskiej (…). W miejscu, które dla nas Polaków jest miejscem najważniejszym i świętym, bo przypominającym o tragedii prawie 22 tysięcy obywateli RP; oficerów WP, policjantów i funkcjonariuszy niepodległej Polski, którzy za to tylko, iż stanowili jej elitę, byli jej obrońcami, zapłacili cenę najwyższą
— mówił Przewoźnik. Jak jednak stanowczo zaznaczył, za politycznym gestem najwyższych władz Rosji powinno pójść umożliwienie poznania pełnej prawdy o zamordowaniu przez NKWD polskich jeńców wiosną 1940 r.
Z mojego punktu widzenia, a więc człowieka, który od kilkunastu lat zajmuje się odszukiwaniem śladów ofiar zbrodni wojennych i systemów totalitarnych oraz procesem upamiętnienia ofiar systemu komunistycznego, w tym także zbrodni katyńskiej, jest ważne, by za gestami politycznymi poszły również kroki bardziej praktyczne, tzn., żebyśmy mogli mieć dostęp do archiwów, które dotychczas nie są znane, a są znaczące i ważne dla wyjaśnienia losów wszystkich ludzi, którzy padli ofiarą systemu komunistycznego. Dotyczy to także ofiar Zbrodni Katyńskiej
— powiedział Przewoźnik. Wyjaśnił, że oprócz wielu istotnych niewiadomych chodzi m.in. o dotarcie do wykazu nazwisk 3,8 tysiąca Polaków - ofiar Zbrodni Katyńskiej, którzy z więzień NKWD na obszarze zachodniej Białorusi trafili do więzienia NKWD w Mińsku i tam zakończyli swoje życie. Podkreślił, że Polska do dzisiaj nie tylko nie zna nazwisk zamordowanych, ale także miejsca ukrycia ich zwłok.
Na te informacje czekają dziesiątki tysięcy osób w Polsce i poza Polską
— dodał. Jego zdaniem, spotkanie premierów Polski i Rosji, w tym planowane spotkanie z polsko-rosyjską Grupą ds. Trudnych w Smoleńsku, na którym jej członkowie przedstawią konkluzje z dotychczasowych prac, jest konieczne, by lepiej zrozumieć wzajemne racje.
Specyfika Rosji polega na tym, że jeżeli coś ma się stać i mają być uruchomione procesy, odkryte nowe dokumenty, to jest to zależne od decyzji władz państwowych. Powinniśmy zatem z tymi władzami rozmawiać, stawiać problemy, bo tylko w taki sposób jesteśmy w stanie ten proces wspólnie, Polacy i Rosjanie, posuwać do przodu. W Rosji tak naprawdę realne decyzje należą do ludzi, którzy sprawują władzę
— podkreślił sekretarz Rady.
Za błędne uznał Przewoźnik przekonanie, że sprawę Zbrodni Katyńskiej można pozostawić jedynie historykom.
Gdyby tak było to zapewne mielibyśmy ten problem za sobą. Jednak oprócz historii, to także szereg trudnych problemów, jak choćby moralna, ale i prawna ocena Zbrodni Katyńskiej, podnoszone przez rodziny ofiar kwestie rehabilitacji. To są sprawy, które trzeba bardzo spokojnie, bez emocji i poważnie przedyskutować z partnerami rosyjskimi. Tego oczekują tysiące ludzi, którzy stracili bliskich. I to są realne problemy, z którymi musimy się wspólnie zmierzyć
— mówił Przewoźnik. Ta jego opinia stoi w sprzeczności z tym, co planował rząd Donalda Tuska. Pisałem o tym przed kilkoma dniami.
Na pytanie o polsko-rosyjskie pojednanie sekretarz Rady odpowiedział, że „to jest i będzie bardzo trudny i długotrwały proces”. Według niego, pojednanie wymaga ustosunkowania się Rosjan nie tylko do zbrodni katyńskiej, ale także do „wszystkiego, co działo się w relacjach polsko-sowieckich w XX wieku”.
Jak jednak przekonywał, pojednanie Polski z Rosją jest możliwe. Poznanie prawdy o tym, czym był sowiecki system może ułatwić zrozumienie, że najliczniejszymi ofiarami sowieckiego totalitaryzmu byli sami Rosjanie. Według niego, na terenie Rosji w każdym miejscu, gdzie pogrzebano ofiary stalinowskiego reżimu, znajdują się szczątki Rosjan i przedstawicieli innych narodów Związku Sowieckiego.
Oni są wszędzie (…). Te miejsca są wielonarodowościowe, niezwykle bolesne i poruszające. To specyfika tego systemu: można powiedzieć, że diabeł tak mieszał w kotle narodowościowym w Związku Sowieckim, że dzisiaj pozostawił nam dramatyczną spuściznę, z którą musimy się uporać. My dzisiaj nie do końca zdajemy sobie sprawę z rozmiarów i delikatności problemu
— mówił szef ROPWiM. Z kolei pytany o próbę rozszyfrowania gestu Putina wobec Polski, sekretarz Rady akcentował stopniową w ostatnich latach zmianę świadomości rosyjskich elit, które coraz częściej i coraz chętniej potępiają komunistyczne zbrodnie. Jako przykłady takiej zmiany Przewoźnik wymienił m.in. wystąpienie Putina na Westerplatte w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej, złożenie kwiatów przez prezydenta Medwiediewa na grobach ofiar zbrodni komunizmu sowieckiego, a także bardzo mocne wezwania Memoriału kierowane do rosyjskich władz o wyjaśnienie sprawy katyńskiej.
Powoli zyskujemy też bardzo znaczącego sojusznika: Cerkiew prawosławną. Pojawia się instytucja, która ma w społeczeństwie rosyjskim pewnego rodzaju rząd dusz, która nawiązuje do Boga, wiary i która mówi otwarcie: „potępiamy Stalina i to wszystko, co stalinizm niósł”
— zauważył Przewoźnik.
W tym wszystkim widzę pewien niepokój nie tylko przeciętnych Rosjan i ludzi, którzy doświadczyli na sobie tego czym jest komunizm, ale przede wszystkim ludzi, którzy szukają sposobu wyjścia z pewnego rodzaju opresji. To zmierzenie się z tą totalitarną przeszłością, z bardzo trudną historią Związku Sowieckiego, a tak naprawdę z historią swoją własną, własnego życia, z historią swoich rodzin, swoich najbliższych, którzy w większości urodzili się i wychowali w Związku Sowieckim, ukształtowani zostali przez system totalitarny i, co naturalne, uwikłani byli na różne sposoby w jego funkcjonowanie.
Nie należy zbyt wysoko stawiać poprzeczki, starajmy się docenić nawet małe gesty
— mówił Przewoźnik. Zwrócił też uwagę, że wobec Rosjan, którzy fałszują historię i kłamią ws. Zbrodni Katyńskiej należy zachować dystans.
Trzeba patrzeć, kto pisze, kto się wypowiada (…) oczywiście trzeba reagować, w różny sposób, ale reakcja na tego rodzaju publikacje powinna być mądra i przemyślana
— podkreślił w jednym ze swoich ostatnich wywiadów.
Marek Pyza
Wszystkie części kalendarium „10/04 DEKADĘ PÓŹNIEJ” znajdziesz tutaj.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/494528-1004-dekade-pozniej-0504-wyborcza-broni-klamstw-moskwy