„10/04 DEKADĘ PÓŹNIEJ” to cykl tekstów przypominających wydarzenia poprzedzające katastrofę smoleńską. Dzień po dniu odtwarzamy publikacje, wypowiedzi, atmosferę tamtych dni, analizujemy dokumenty, by z perspektywy dekady na nowo spojrzeć na tło narodowej tragedii.
Niedziela, 21 lutego 2010 r. w kwestii przygotowań do uroczystości katyńskich zdominowana była przez echa wypowiedzi rosyjskiego ambasadora Władimira Grinina, który dzień wcześniej oświadczył, że nie dostał listu z kancelarii prezydenta informującego o chęci uczestniczenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego w rocznicowych obchodach.
CZYTAJ WIĘCEJ: 10/04 DEKADĘ PÓŹNIEJ. 20 lutego – Kłamstwo rosyjskiego ambasadora
Szczygło o bałaganie w ambasadzie
O sprawie dyskutowali politycy w Radiu Zet. Przeciw wprowadzaniu polskiej opinii publicznej w błąd zaprotestował szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło.
Zadziwiające jest, że ambasador Grinin tymi swoimi słowami włącza się w sprawy wewnętrzne w Polsce, a to nie należy do jego obowiązków. (…) Pytam ambasadora Grinina dlaczego wprowadza w błąd polską opinię publiczną, że nie dostał listu z Kancelarii Prezydenta z informacją, że prezydent pragnie wziąć udział w obchodach uroczystości w Katyniu? (…) Rosja najzwyczajniej kłamie. (…) Nieprawdopodobne jest, że wszędzie list doszedł, tylko w ambasadzie rosyjskiej mają taki bałagan, że nie wiedzą, że przyszedł do nich list od prezydenta.
Do sprawy odniósł się też rzecznik rządu Paweł Graś. W swoim stylu. Stwierdził, że to Kancelaria Prezydenta powinna wyjaśnić z rosyjską ambasadą, czy i jakie pismo doszło.
Znów mieliśmy więc ze strony gabinetu Donalda Tuska prztyczek pod adresem głowy państwa. Graś doskonale przecież musiał wiedzieć, jakie są fakty, a jeśli nie wiedział, mógł to ustalić i stanąć po stronie państwa polskiego, w którym rosyjski ambasador próbował mieszać.
Graś dodał też, że trwają ustalenia „między polskim MSZ a Rosjanami i kancelariami”, jak będą wyglądały uroczystości katyńskie.
Nie jest ważne kto będzie na czele delegacji, nie o to chodzi w uroczystościach katańskich. Nie dopuścimy do tego, by nad grobami pomordowanych oficerów prowadzić politykę. (…) Zależy nad tym, by uroczystości w Katyniu przebiegły godnie i wszyscy ci, którzy chcą się tam znaleźć, żeby uczcić pomordowanych Polaków, mieli ku temu szansę. By znalazł się tam pan prezydent i pan premier i żeby uroczystości były przełomem w relacjach polsko-rosyjskich
Niestety były to tylko deklaracje. Bo choć ustalenia pomiędzy MSZ a Moskwą rzeczywiście szły w najlepsze, to nikt nie informował o nich kancelarii prezydenta, o czym pisałem m.in. tutaj oraz tutaj.
Krok w tył ambasadora
Na taki rozwój wypadków tylko czekała rosyjska ambasada. Burza w polskich mediach, jaką sprowokował Władimir Grinin została podsumowana w komunikacie zapewne przygotowanym już wcześniej:
W związku z błędną interpretacją przez polskie media odpowiedzi Ambasadora Rosji na pytanie dziennikarzy podczas Dnia Otwartego Ambasady w dniu 20 lutego 2010 roku, Służba prasowa Ambasady oświadcza:
W swojej odpowiedzi Ambasador Rosji powiedział, że Ambasada nie otrzymała żadnych konkretnych propozycji w sprawie udziału Prezydenta Polski w uroczystościach w Katyniu. Jak również nie było ich w piśmie Kancelarii Prezydenta Polski. Co dotyczy zamiaru L. Kaczyńskiego złożyć [pisownia oryginalna – przyp. red.] wizytę w Katyniu, o tym, oczywiście, wiemy. Wszystkie inne komentarze są wolną i nieodpowiedzialną interpretacją słów Ambasadora Rosji w Polsce. Ubolewamy nad tym, że te komentarze są powodem do ogłoszenia dalekosiężnych i nieuzasadnionych oświadczeń.
Jak to często w przypadku propagandy Kremla bywa, wszystko jest postawione na głowie. Rosyjska dyplomacja stawia się tu w roli ofiary, choć sama – w pełni świadomie – zamieszanie wywołała.
I jeszcze jedno pytanie – skoro jednak pismo się nie zgubiło, dlaczego jeszcze kilka godzin wcześniej rzecznik rosyjskiej ambasady mówił Informacyjnej Agencji Radiowej, że „placówka nie otrzymała żadnego pisma w tej sprawie, a wie o tym jedynie z doniesień prasowych”?
Kłamstwo za kłamstwem.
Komorowski gra mistrza dyplomacji
Szkoda tylko, że część polskich polityków zagrała na melodię zanuconą przez Grinina. Bronisław Komorowski komentował:
Nie jest rzeczą dobrą, aby samemu publicznie się zgłaszać z chęcią udziału. Takie sprawy załatwia się najpierw w domu, przy szczelnie zasłoniętej kurtynie uzgadnia się stanowisko państwa polskiego w kwestiach reprezentowania bądź nie na odpowiednim poziomie. Nigdy nie upublicznia się tego na dzień dobry, bo potem jest o wiele trudniej, jest przykro i niezręcznie.
Marszałek Sejmu usprawiedliwiającym tonem tłumaczył ambasadę mówiąc, że „strona rosyjska występuje w tej sprawie w roli gospodarza terenu”. Pytany, czy nie wygląda na to, że strona rosyjska po prostu nie chce obecności polskiego prezydenta w Katyniu, Komorowski powiedział, że nawet, gdyby tak było, lepiej jest w tej sytuacji „spuścić na to zasłonę milczenia” niż narażać się na swoistą niezręczność „na zasadzie: ja się dopominam, a ktoś mnie nie chce wpuścić”.
Znów, jak przed dwoma dniami w wywiadzie dla „Polski the Times”, Komorowski docina Lechowi Kaczyńskiego, czym zdaje się wypełniać plan misternie nakreślony w Moskwie. Wyjątkowo oburzające jest jego stwierdzenie o konieczności uzgadnianiu stanowiska państwa polskiego przy szczelnie zasłoniętej kurtynie. Tak jakby prezydent tego unikał. Problem był dokładnie odwrotny – to z prezydentem nie chciał niczego uzgadniać obóz Komorowskiego. Za to z Rosjanami gotowi byli iść na wszelkie ustępstwa.
MSZ poucza KPRP
I jeszcze jeden głos w tej sprawie. Piotr Paszkowski, rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych w rozmowie z „Dziennikiem” oświadczył, że „zgodnie z regułami protokołu dyplomatycznego Kancelaria Prezydenta za pośrednictwem MSZ powinna poinformować o wyjeździe Lecha Kaczyńskiego urząd prezydenta Dimitrija Miedwiediewa, a nie rosyjską ambasadę w Warszawie”.
W takim przypadku informację w formie noty dyplomatycznej nasza ambasada przekazałaby Rosjanom. Nie byłoby możliwości zagubienia czegokolwiek
Podkreślmy: nikt niczego nie zgubił, a rosyjski ambasador po prostu kłamał. Pouczenia Paszkowskiego były nie na miejscu również z tego powodu, że to samo pismo, które z kancelarii prezydenta trafiło do ambasady, zostało również wysłane do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz właśnie do MSZ. Tyle że w resorcie kierowanym przez Radosława Sikorskiego też długi czas udawali, że pismo z 27 stycznia nie istnieje. Dopiero 11 lutego odniósł się do niego szef polskiej dyplomacji, prosząc swoich urzędników o projekt odpowiedzi dla prezydenta, sugerujący mu majowy wyjazd do Moskwy zamiast kwietniowego do Katynia.
Grinin wezwany do pałacu
Kancelaria prezydenta nie poprzestała na medialnych wypowiedziach ministrów. 21 lutego roku w piśmie skierowanym do ambasadora Władimira Grinina, podpisanym przez Dyrektora Biura Spraw Zagranicznych KPRP Kazimierza Kuberskiego czytamy:
W nawiązaniu do wczorajszej informacji podanej w mediach przez Pana Ambasadora o nieotrzymaniu przez Ambasadę Federacji Rosyjskiej pisma wystosowanego przez Kancelarię Prezydenta RP w dn. 27 stycznia br. dot. planów wzięcia udziału przez Prezydenta RP w obchodach 70. rocznicy mordu na polskich jeńcach w Lesie Katyńskim, w imieniu Podsekretarza Stanu KPRP Mariusza Handzlika zapraszam Pana Ambasadora na spotkanie do Pałacu Prezydenckiego w dn. 22 lutego br. o godz. 10.00, celem wyjaśnienia zaistniałych niejasności oraz ponownego przedstawienia stanowiska Prezydenta RP w sprawie uroczystości.
Nazajutrz ambasador będzie się kajał w czasie spotkania w pałacu prezydenckim. Teraz już może. Weekendowe zamieszanie może odnotować jako swój sukces. Dezinformacja zadziałała, a niechętni wobec prezydenta polscy politycy pomogli Rosjanom wytworzyć wrażenie chaosu i niekompetencji w urzędzie głowy państwa.
Marek Pyza
Wszystkie części kalendarium „10/04 DEKADĘ PÓŹNIEJ” znajdziesz tutaj.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/488060-1004-dekade-pozniej-2102-szczyglo-stawia-rosjan-do-pionu