„10/04 DEKADĘ PÓŹNIEJ” to cykl tekstów przypominających wydarzenia poprzedzające katastrofę smoleńską. Dzień po dniu odtwarzamy publikacje, wypowiedzi, atmosferę tamtych dni, analizujemy dokumenty, by z perspektywy dekady na nowo spojrzeć na tło narodowej tragedii.
„Russkij Newsweek”: Moskwa faworyzuje Tuska przed wyborami
16 lutego 2010 r. „Gazeta Wyborcza” omawia publikację rosyjskiej edycji „Newsweeka”, zatytułowaną dwuznacznie:
Tygodnik poświęca zaplanowanej na kwiecień uroczystości obszerny tekst pod dwuznacznym tytułem „Prigłaszenije na kozń” („Zaproszenie na intrygę”, ale „kozń” brzmi niemal identycznie jak „kazń” - egzekucja).
„Russkij Newsweek” pisze, że Moskwa chce, by obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej z udziałem Władimira Putina okazały się „wielkim przełomem” w stosunkach z Warszawą, m.in. dzięki przemówieniu rosyjskiego premiera, który ma wygłosić w Katyniu przemówienie ostatecznie stawiające „wszelkie kropki nad i”, dzięki stwierdzeniu, że winnymi zbrodni są stalinowskie Biuro Polityczne i NKWD.
Redagowany w Moskwie tygodnik nie ucieka od tego, co w Polsce widać już od wielu dni – że gest szefa rządu Rosji, który zaprosił do Katynia tylko premiera Donalda Tuska, a nie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zawiera przewrotną intrygę. Potwierdzają to cytowani rozmówcy z Polski
Rodzi się podejrzenie, że Putin próbuje poróżnić polskiego prezydenta i premiera - mówi tygodnikowi Krzysztof Bobiński, przedstawiony czytelnikom jako szef organizacji Unia & Polska.
To podobne do Putina: mieszać postępki szlachetne z hańbiącymi. Szlachetne jest wspólne obchodzenie rocznicy, stawianie władz Polski w dwuznacznym położeniu i mieszanie się w wewnętrzne sprawy Polski jest haniebne - ocenia politolog Paweł Śpiewak.
„GW” odnotowuje konkluzję otwarcie publikowaną za naszą wschodnią granicą:
Ze swych rozmów z Polakami „Russkij Newsweek” wyciąga wniosek, że Moskwa faworyzując Tuska, a ignorując prezydenta, na którego ma „alergię”, popiera rywala Lecha Kaczyńskiego w jesiennych wyborach.
Prof. Nowak o rosyjskiej tradycji wobec Polaków: kogo się pozbyć, a kogo zostawić
Pod datą 16 lutego 2010 r. odnajdujemy na portalu deon.pl artykuł prof. Andrzeja Nowaka, historyka, sowietologa, napisany wcześniej dla „Dziennika Polskiego”. Naukowiec z dystansem podchodzi od zapowiadania rocznicowych uroczystości jako „przełomu” w relacjach z Rosją.
W przypadku wspomnienia Katynia nie sposób jednak zlekceważyć faktu, że oprawcą polskich oficerów było NKWD - jedna z najbardziej - obok Gestapo i SS - zbrodniczych organizacji w historii XX wieku. Bezpośrednim następcą i kontynuatorem tej organizacji było KGB. Tej organizacji Władimir Putin służył wiernie przez pierwszą połowę swej zawodowej kariery. Kiedy zwieńczył drugą część swej - już politycznej - drogi, wstępując na tron prezydenta Federacji Rosyjskiej, urzędowanie rozpoczął od wizyty w historycznej (nadal funkcjonującej) siedzibie NKWD - KGB - obecnie FSB, na moskiewskiej Łubiance. Uroczyście złożył wtedy meldunek zgromadzonej kadrze dowódczej: „Towarzysze oficerowie, zadanie wykonane!”. To nie jest anegdota, tylko fakt, którym Władimir Putin się szczyci. Swojego meldunku nigdy nie odwołał.
Teraz stanie w Katyniu jako gospodarz symbolicznej uroczystości. Czego jednak, w takim biograficznym kontekście, będzie to symbol? Premier Putin jest na pewno najlepszym partnerem, gdy trzeba rozmawiać o gazie, o cieśninie Pilawskiej, czy nawet o wymianie kulturalnej z Rosją. Nie wydaje się jednak najlepszym gospodarzem uroczystości w Katyniu - przynajmniej dopóty, dopóki nie odetnie się jednoznacznie, wobec samych Rosjan, od organizacji, której zawdzięcza swą karierę, a Rosjanie (i Polacy) - miliony ofiar.
Większości polskich komentatorów zdaje się jednak ten „drobny problem” nie przeszkadzać. W ogóle nie chcą go dostrzegać. Może to raczej jest jakiś symbol? Może to jest przełom? Ale nie w stosunkach rosyjsko-polskich, tylko w stosunkach polsko-polskich? W stosunku Polaków do swojej historii, do relacji między zbrodniarzami i ofiarami w tej historii?
Prof. Nowak odnosi się do licznych komentarzy w polskich mediach krytykujących deklarację prezydenta Lecha Kaczyńskiego udziału w kwietniowych uroczystościach i apeli rozmaitych „autorytetów” pod adresem prezydenta - żeby „nie utrudniał”, „nie stwarzał kłopotów”, „nie psuł”.
Zwróćmy więc uwagę, że to Lech Kaczyński konsekwentnie, co rok, przywiązuje najwyższe znaczenie do kolejnych obchodów katyńskiej rocznicy. Pamięć o polskich ofiarach jest znakiem firmowym jego polityki historycznej. Premier Tusk mniej się w tej dziedzinie odznaczał, wybierając inne pola swojej aktywności. Teraz jednak, kiedy nadchodzi „okrągła” rocznica, być może ostatnia taka, w której biorą udział najbliżsi ofiar tej zbrodni, prezydent ma „zostać w domu”. Nie wydaje mi się to rozwiązaniem sprawiedliwym dla jego zaangażowania właśnie w dzieło upamiętniania polskiej walki o niepodległość.
Ważniejsze jest jednak to, że to prezydent jest Głową Państwa. Może się to komuś nie podobać, ale taka rola wynika z litery i z ducha Konstytucji. Realna władza prezydenta może być niewielka, ale to właśnie jego urząd i osoba jest symbolem ciągłości historycznej i politycznej tożsamości Polaków. Premier ma na pewno większą realną władzę, ale jest to władza zarządcy. Funkcję osobowego Gospodarza wspólnoty politycznej Polaków każdorazowo odgrywa prezydent. Lepiej lub gorzej - ale żaden premier go w tej roli nie zastąpi. Koniecznym elementem tej roli jest obecność prezydenta w miejscu pamięci jednej z największych zbrodni, jakie dotknęły naród polski, w tak ważną tej zbrodni rocznicę.
Historyk zauważa, że gdyby strona rosyjska naprawdę chciała symbolicznego przełomu w naszych stosunkach, to prezydent Miedwiediew powinien był zaprosić na obchody prezydenta Kaczyńskiego.
Prezydent Miedwiediew nie wywodzi się z KGB. Jest politykiem stosunkowo młodym, który nie reprezentuje swoją osobą czy karierą bezpośredniej ciągłości między systemem sowieckim i dzisiejszą Rosją. Z jego strony mógł wyjść gest pojednania, który nie miałby żadnych fałszywych podtekstów. Ale nie wyszedł.
W imieniu Rosji wystąpił premier - i zaprosił premiera. Nie wiemy, co powie Władimir Putin w Katyniu. Wiemy, co powiedział na Westerplatte. Powiedział, że wojna 1939 roku i pakt Ribbentrop-Mołotow były odpowiedzią na wielką niesprawiedliwość, jaką był traktat wersalski, krzywdzący szczególnie Niemcy. Powiedział także, używając tych dokładnie słów, iż to jego kraj - „maja strana” - dał Niemcom znów wolność, zgadzając się na zburzenie muru berlińskiego w 1989 roku. Przypominam te słowa, adresując je do tych wszystkich, którzy powtarzają wciąż, że dopominanie się przeprosin od obecnych władz Rosji za zbrodnie sowieckie jest niesprawiedliwością.
Premier Rosji zawsze mówi o Związku Sowieckim - „maja strana”. W tradycji politycznej tego kraju leżało dzielenie polskich polityków, na tych których Polska ma się pozbyć i tych, których Moskwa łaskawie pozwala zostawić: tak było choćby z żądaniem Stalina, by premier Mikołajczyk „pozbył się” prezydenta Raczkiewicza, jeśli marzy o wizycie na Kremlu. Czy i o tym zapomnieliśmy?
Już dwa miesiące później wspomnienie tych słów prof. Andrzeja Nowaka będzie mrozić krew w żyłach.
Kremla alergia na Kaczyńskiego
16 lutego 2010 r. Polska Agencja Prasowa donosi, że głównym akcentem kwietniowych uroczystości ma być wspólna modlitwa rosyjskiej Cerkwi prawosławnej i polskiego Kościoła rzymskokatolickiego. Według rozmówców PAP, jest prawdopodobne, że w imieniu Cerkwi liturgii współprzewodniczyć będzie jej zwierzchnik, patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl.
W tej samej depeszy znajdujemy omówienie artykułu w „Russkim Newsweeku” i kolejne cytaty:
Pismo zauważa, że „w Polsce decyzję Kremla początkowo przyjęto z dużą radością (…), jednak później pojawiły się pytania”. „Rosyjski premier zaprosił do Katynia polskiego, jednak rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew Lechowi Kaczyńskiemu podobnego zaproszenia nie przekazał i - jak utrzymują źródła w MSZ - czynić tego nie zamierza” - wyjaśnia „Russkij Newsweek”.
„A Kaczyński chce przyjechać do Katynia, o czym poinformował w zeszłym tygodniu” - konstatuje tygodnik i przytacza słowa swojego informatora w MSZ Rosji: „Kaczyński przyjechać może, jednak spotykać się z nim nikt nie będzie”.
Zdaniem tygodnika, „zaplanowany przez rosyjskie władze gest dobrej woli może zakończyć się międzynarodowym skandalem”. „Kreml od dawna ma alergię na Kaczyńskiego. Ostatnią obrazą z jego strony było wspólne wystąpienie z Micheilem Saakaszwilim na wiecu w Tbilisi w czasie wojny w Osetii Południowej” - pisze „Russkij Newsweek”.
Pismo przypomina, że Lech Kaczyński zaprosił Dmitrija Miedwiediewa na uroczystości upamiętniające 65. rocznicę wyzwolenia przez Armię Czerwoną hitlerowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, jednak „ten po namyśle odmówił, choć w tym dniu na terenie byłego obozu koncentracyjnego otwierano nowy rosyjski pawilon”. „Przyczyna była jedna: chęć uniknięcia spotkania z Kaczyńskim” - cytuje „Russkij Newsweek” swojego rozmówcę w MSZ Rosji.
Tygodnik zauważa, że „podstawową siłą napędową w stosunkach rosyjsko-polskich stał się tandem premierów, a prezydenci okazali się jakby na drugim planie”. W ocenie „Russkiego Newsweeka”, mogą to zmienić wybory prezydenckie w Polsce, „po których realną szansę na zostanie prezydentem ma (szef polskiego MSZ Radosław) Sikorski”.
„Teraz Sikorski powinien wykazać się graniczącym z cudem pragmatyzmem, aby zażegnać dojrzewający skandal z powodu planów Kaczyńskiego, by pojechać do Katynia. Jeśli premier i szef MSZ Polski będą odbierali wszystkie honory w czasie, gdy prezydent kraju samotnie błąka się po smoleńskim lesie, sympatie Polaków mogą okazać się na stronie tego ostatniego” - konstatuje moskiewskie pismo.
To stanowisko redakcji można równie dobrze czytać jako stanowisko rosyjskiego MSZ. Widać w nim stosunek Kremla do Lecha Kaczyńskiego i oczekiwania wobec najważniejszych ministrów polskiego rządu.
Nazajutrz, 17 lutego zacznie się kilkudniowa saga z rosyjskim ambasadorem Władimirem Grininem, który będzie udawał, że nie otrzymał listu od Lecha Kaczyńskiego informującego o chęci wzięcia udziału w katyńskich uroczystościach. Ale o tym w następnym odcinku.
Marek Pyza
Wszystkie części kalendarium „10/04 DEKADĘ PÓŹNIEJ” znajdziesz tutaj.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/487212-1004-dekade-pozniej-1602-alergia-kremla-na-kaczynskiego