Jak dowiedział się portal wPolityce.pl Prokuratura Krajowa postanowiła włączyć samolot TU154M o numerze bocznym 102 do materiału dowodowego w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej. Oznacza to, że aby zbliżyć się do maszyny każdorazowo potrzebna będzie zgoda śledczych. Ta decyzja to efekt zniszczenia samolotu z powodu „działalności Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego” - czytamy w prokuratorskim postanowieniu.
W dokumencie śledczy wskazują, że dotychczas „102” była wielokrotnie przedmiotem oględzin prokuratorów i biegłych, lecz „czynności te nie miały charakteru niszczącego czy też w jakikolwiek sposób ingerującego w integralność techniczną samolotu”, ani nie powodowały „demontażu poszczególnych elementów oraz trwałego usuwania ich z miejsca stacjonowania samolotu”.
Inaczej było w przypadku działań członków Podkomisji działającej przy MON. Gdy we wrześniu 2018 r. prokuratura dowiedziała się o demontażu części samolotu, zwróciła się do ministerstwa obrony o inwentaryzację płatowca i przywrócenie go do stanu pierwotnego. Niestety okazało się to już niemożliwe.
Przeprowadzona inwentaryzacja przez komisję techniczną, powołaną rozkazem Dowódcy 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego wykazała, iż doszło do uszkodzenia krytycznych elementów siłowych konstrukcji płatowca, spowodowanych badawczą działalnością Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego. Charakter tych zmian jest trwały i nieodwracalny
— czytamy w postanowieniu. Nadto śledczy powołują się na wniosek jednego z pełnomocników rodzin ofiar, który we wniosku o uznanie „102” za dowód w sprawie poinformował, iż
przedmiotowy samolot podlega stopniowej dewastacji, mimo że jest istotnym źródłem informacji o przebiegu katastrofy samolotu TU-154M nr 101 w pobliżu Smoleńska.
Jak prokuratorzy uzasadniają konieczność zabezpieczenia samolotu jako dowodu?
Jego cechy techniczne – bliźniaczy model z samolotem, który uległ katastrofie pod Smoleńskiem, brak innego dostępnego dla organów procesowych modelu tego samolotu na świecie, a więc niepowtarzalność takiego statku powietrznego stanowią, iż może on służyć jako środek dowodowy do ustalenia przyczyn i okoliczności katastrofy. Stwierdzenie takie znajduje także uzasadnienie w okoliczności, iż zarówno biegli powołani w toku śledztwa, jak i prokuratorzy, nie dysponują swobodnym dostępem do wraku samolotu znajdującego się na terenie Federacji Rosyjskiej. Badania powołanych przez prokuraturę biegłych mają charakter badań naukowych o wysokim poziomie specjalizacji. Nie można więc wykluczyć, iż przedmiotowy samolot będzie jedynym dowodem, przy użyciu którego będzie można wykonać specjalistyczne badania, symulacje, czy też eksperymenty procesowe.
Dlatego też tak ważne jest zachowanie jego integralności przedmiotowej, uniknięcie dalszych badań niszczących, czy też dekompletujących wyposażenie, a tym samym dokonanie takich zmian, które będą wpływać, czy też nawet uniemożliwią badania prowadzone przez biegłych powołanych w toku śledztwa przez Prokuraturę Krajową.
Od teraz dowódca bazy w Mińsku Mazowieckim jest procesowo odpowiedzialny za ochronę U-154M nr 102 przed jakąkolwiek ingerencją. Bez zgody śledczych nie może nawet pozwolić, by ktokolwiek zbliżył się do samolotu.
Przypomnijmy, że „102” po katastrofie służyła w postępowaniu tzw. komisji Millera m.in. do prowadzenia eksperymentów sprawdzających funkcjonowanie systemów automatycznego odejścia. Później samolot stacjonował w Mińsku nieużywany.
Dziś maszyna będąca własnością MON nie nadaje się już do latania. Nie tylko brakuje bowiem pilotów z uprawnieniami do prowadzenia tego typu statku powietrznego, nie ma przedłużonych resursów użytkowania maszyny, a nade wszystko została ona zdekompletowana. Więcej informacji na ten temat m.in. TUTAJ.
Jak wynika z naszych informacji, 4 lata temu były jeszcze możliwości zakupienia TU-154 za granicą. Jednak ostatecznie Podkomisja nie zdecydowała się na ten krok. Istniała też opcja zakupu poza Polską samego skrzydła, identycznego do tych zamontowanych w rozbitej „101”. I ten pomysł zarzucono. Zamiast tego postanowiono skorzystać z samolotu stacjonującego w Mińsku. Najpierw zeskanowano go z zewnątrz, by stworzyć ogólny model komputerowy samolotu. Następnie, przy udziale przedstawicieli National Institute for Aviation Research (NIAR) z USA przeprowadzono drobiazgową procedurę skanowania wnętrza maszyny, co służyć miało stworzeniu niemal doskonałego modelu cyfrowego do dalszych badań w Kansas. W tym celu zdejmowano kolejne warstwy wyposażenia samolotu.
Informowaliśmy o tym jako pierwsi w lutym 2018 r.
Jak obiecywali wówczas w rozmowie z nami dr Gerardo Olivares z NIAR oraz nadzorujący te badania prof. Wiesław Binienda, samolot miał być rozebrany, by dało się zeskanować „każdą śrubkę”, a następnie przywrócony do stanu pierwotnego. Jak wynika z naszych informacji, nigdy to nie nastąpiło.
Dopiero po tych wydarzeniach i naszych publikacjach samolot przeciągnięto do znajdującego się 100 m obok hangaru. Wcześniej stał po prostu pod gołym niebem, również w ciągu dwóch lat sprawowania urzędu szefa MON przez nadzorującego komisję a potem jej przewodniczącego) Antoniego Macierewicza.
Co więcej, w kolejnych miesiącach „102” zaczęto bezpowrotnie niszczyć. Jak się dowiadujemy, reprezentujący Podkomisję Glenn Joergensen posunął się nawet do wycinania fragmentów lewego skrzydła samolotu. Hangar, w którym znajduje się samolot przypominał warsztat, w którym przerabia się maszyny. Walały się w nim narzędzia, piły i skrawki blachy.
Poniżej kilkanaście zdjęć pokazujących, w jakim stanie znajdował się TU-154M nr 102 pięć miesięcy temu.
Czy od tego czasu został bardziej wybrakowany? Do jakich eksperymentów procesowych może jeszcze posłużyć? Na te pytania odpowie prokuratura po wykonaniu inwentaryzacji nowego dowodu w śledztwie, która została zlecona resortowi obrony.
Marek Pyza, Marcin Wikło
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/474097-nasz-news-prokuratura-przejmuje-tu-154m-o-nr-102