Sprawa się rypła. Jego Ekscelencja nie czytał, co mu podkładano do podpisu. I nie chodzi o zatwierdzenie kosztów wody sodowej na posiedzenia rządu, lecz kluczowy dokument określający, jak dbać o bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie.
Czy można mieć jeszcze wątpliwości, że jednym z najważniejszych urzędników w państwie PO-PSL był kompletny ignorant, którego nie interesowało, co podpisuje?
Arabski będzie żył ze smoleńskim wyrzutem sumienia do końca swoich dni. Przede wszystkim z powodu swojego spiskowania przeciw prezydentowi, mocnego przyłożenia się do rozdzielenia wizyt katyńskich.
Ale też dobrze wie, że instrukcja HEAD została złamana – zwłaszcza przez niego. To on był koordynatorem obu lotów – i z 7 i z 10 kwietnia. Stanowiła tak nie tylko wspomniana instrukcja, ale i porozumienie między kancelariami premiera, prezydenta, Sejmu, Senatu i MON z 2005 r. To szef kancelarii premiera odpowiadał zatem za wszystkie loty głowy państwa. Tak stanowiły przepisy, jakie wówczas w Polsce obowiązywały. Potwierdziła to zresztą Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie z 2012 r.
Ów koordynator nie powinien był pozwolić na podróż (zarówno 7, jak i 10 kwietnia) do Smoleńska, bo instrukcja HEAD zabraniała lotów z VIP-ami na nieczynne lotniska. A Siewiernyj miał przecież taki właśnie status.
Czy ex-ambasador będzie się teraz tłumaczył, że zgodził się na loty, bo nie czytał instrukcji? Jestem w stanie to sobie wyobrazić. Choć naturalnie w żaden sposób nie usprawiedliwia to jego zaniedbań.
Trudno oczekiwać, by w tej sytuacji Arabski został uniewinniony (proces już się zakończył, pozostały jeszcze mowy stron i wyrok). Nie spodziewam się surowej kary, ale stwierdzenie winy jest oczywistością. Kilka lat procesu musiało sąd tylko w tym utwierdzić.
Jest jeszcze jedna rzecz, na którą trzeba po wczorajszej rozprawie zwrócić uwagę. I zapytać: dlaczego o ignorancji Arabskiego dowiadujemy się 9 lat po katastrofie? Ano dlatego, że przez ponad 8 lat jego beztroskie przyznanie się do nieczytania arcyważnego dokumentu było ukrywane – przez niego samego, komisję Millera, zespół Laska et consortes. Może nawet sam Arabski zapomniał, że wymsknęło mu się takie zdanie w październiku 2010 r.? Dobrze, że ktoś (podkomisja przy MON) uważnie odsłuchał nagrania z posiedzeń komisji Millera i nie pozwolił na zawsze ukryć tej informacji.
Sami w tygodniku „Sieci” i telewizji wPolsce.pl pokazywaliśmy, jak wyglądały prace tej ekipy na ostatniej prostej. Tu część zapisu z ostatniego posiedzenia KBWLLP:
Ujawniliśmy to, czym dysponowaliśmy. A warto by było poznać wszystkie nagrania – dziś taką potrzebę widać jeszcze wyraźniej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/445683-jednym-z-najwazniejszych-urzednikow-byl-kompletny-ignorant