Ówczesny premier Donald Tusk wielokrotnie powtarzał, że ponosi za to całkowitą odpowiedzialność. Jestem ciekaw jak ta odpowiedzialność w praktyce wygląda, bo jak obserwuję, sprowadza się do szybkich i wysokich awansów. Czy na tym aby to powinno polegać?
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Dariusz Fedorowicz, brat Aleksandra Fedorowicza, tłumacza prezydenckiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
wPolityce.pl: Czego po dziewięciu latach nie wiemy w sprawie Smoleńska? Jakie w tej kwestii są najważniejsze pytania na które należy znaleźć odpowiedź?
Andrzej Fedorowicz: To bardzo trudne pytanie, a jednocześnie bardzo proste. W zasadzie można powiedzieć, że wiemy co się tam wydarzyło. Nie był to żaden zwykły wypadek. Nic na ten zwykły wypadek nie wskazuje. Nic nie wskazuje na to, że pancerna brzoza przyczyniła się na usterki samolotu. Po raz kolejny potwierdzono obecność śladów materiałów wybuchowych. Na częściach samolotu wyłącznie po uderzeniu o ziemię i o przeszkody terenowe nie mogły powstać takie ślady, jakie powstały.
Czyli wszystko było inaczej niż głosi oficjalna wersja?
Katastrofa nie mogła przebiegać tak jak usiłował wmówić nam MAK czy jak później powtórzyła to w swoich głównych tezach komisja Millera. Przed nami wielka praca, żeby to odkłamać. Obecnie toczą się prace prokuratury i podkomisji badającej wypadki lotnicze. Liczą, że niebawem poznamy efekty tych prac. Mam nadzieję, że te prace czarno na białym przedstawią jak to wszystko wyglądało. Sądzę, że zostaną przedstawione fakty przede wszystkim tym, którzy wierzą w smoleński mit o smoleńskiej brzozie. Bo to jest właśnie główne zadanie. Niestety udało się sprawę potwornie zagmatwać. Nad tą sprawą unosi się smoleńska mgła kłamstwa.
Kto najbardziej zagmatwał i zakłamał tę sprawę?
Ci, którym na tym najbardziej zależało. Należałoby zapytać o to dlaczego Polska nie uczestniczyła od samego początku w tym śledztwie na równych prawach albo nie miała tutaj wiodącej roli. Mamy nazwiska osób, które za to odpowiadają. Wiemy kto odpowiada za to, że do tej pory w Polsce nie ma wraku Tu-154 M. Nie ma głównych dowodów, za to, że rodziny zostały skazane na straszną traumę, jaką były ponowne ekshumacje i ponowne sekcje. To trzeba było zrobić natychmiast po przewiezieniu zwłok do Polski.
Lista zaniedbań jest długa.
Pan minister Miller podpisał memorandum według którego materiały dotyczące katastrofy pozostaną w Rosji do zakończenia postępowania sądowego. Ówczesny premier Donald Tusk wielokrotnie powtarzał, że ponosi za to całkowitą odpowiedzialność. Jestem ciekaw jak ta odpowiedzialność w praktyce wygląda, bo jak obserwuję sprowadza się do szybkich i wysokich awansów. Czy na tym aby to powinno polegać? Takie są moje konkluzje po dziewięciu latach.
Minęło ponad trzy lata rządów PiS, które wyjaśnienie sprawy Smoleńska niosło na swoich sztandarach. Jak pan ocenia starania obecnych władz o wyjaśnienie sprawy Smoleńska?
Po owocach ich poznamy. Mam nadzieję, że te owoce będą dobre. Niestety nie udało się sprowadzić wraku. W dużej mierze zawdzięczamy to poprzedniej ekipie. Mam nadzieję, że to się zmieni. Widać, że pewne działania są podejmowane. Przeprowadzono wreszcie badania, które powinny być wykonane natychmiast po powrocie ciał do Polski. Łączyło się to z wielkim, dodatkowym bólem dla rodzin. Ale wreszcie to zrobiono. Mniej się może w tej chwili o tym mówi, ale myślę i mam taką nadzieję, że się więcej robi. Czekam na efekty. Najbardziej zadziwia mnie to, że osoby, które przyczyniły się do tego jak wyglądało to postępowanie i pseudośledztwo po katastrofie. To były najważniejsze osoby w państwie. W żaden sposób za to nie odpowiedziały. W dziewiątą rocznicę domagam się od organów państwa i od obecnie rządzących, żeby to się zmieniło.
Not. ems
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/442032-fedorowicz-niech-odpowiedzialni-za-sledztwo-odpowiedza