Brytyjskie laboratorium wojskowe odkryło w próbkach pobranych z wraku tupolewa materiały wybuchowe – napisaliśmy z Marcinem Wikłą w tygodniku „Sieci”. To potwierdzenie badań, które kiedyś wykonano w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Policji, a których wyniki zostały zmanipulowane. Na różne sposoby próbuje się dezawuować naszą publikację. Odpowiadam więc krytykom.
Pominę polityków, którzy nie odnosząc się do treści artykułu próbują sprowadzać temat na tory polityczne. Do polityków zaliczam też Macieja Laska (dziś radnego POKO w mazowieckim sejmiku). Jak na polityka przystało, stwierdził on w WP:
Nie zaskakują mnie szczególnie rewelacje tygodnika „Sieci”. Nie ma tam nic nowego. Jest mowa o produktach, które mogą służyć do produkcji środków wybuchowych, w tym trotylu, ale też np. farb czy past do butów.
Tak, pastując moje czerwone glany, za każdym razem zastanawiam się, czy mi szczotka w ręku nie wybuchnie…
A na poważnie, Lasek próbuje iść tą samą ścieżką, co Wojciech Orliński z „Gazety Wyborczej”, chemik z wykształcenia. Jego tekst będzie pewnie cytowany wśród naszych adwersarzy, więc na nim się skupię.
Zafundował on swoim czytelnikom krótki wykład z chemii. Nawet interesujący i rzeczowy. Tyle że nijak ma się on do naszego artykułu.
Orliński już w leadzie pisze, że „Sieci” wraca do tezy o zamachu w Smoleńsku. Nie przeczytał dokładnie naszego tekstu, bo wyraźnie podkreślamy w nim, że od znalezienia materiałów wybuchowych do wysnuwania wniosków o zamachu droga jeszcze daleka. Ale to niuans.
Gorzej, że Orliński manipuluje zasadniczym fragmentem artykułu. Brzmi on:
Angielscy eksperci przebadali kilkadziesiąt spośród ponad 200 próbek przekazanych przez Prokuraturę Krajową w maju 2017 r. Na zdecydowanej większości z nich znaleziono ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych. Jak się dowiadujemy, chodzi o trotyl, ale też inne składowe. Prokuratura nie chce komentować tych rewelacji, jednak nasze ustalenia potwierdziliśmy u kilku źródeł.
Orliński zaś pisze:
Jako chemik z wykształcenia, czuję się wobec tych dwóch zdań bezradny. Znaczy, co to znaczy? – jak pytał kapitan Mamert Stankiewicz. Znaleziono ślady substancji używanych do produkcji trotylu – czy sam trotyl? I co w tym kontekście oznaczają „inne składowe”? Jakich „innych składowych” potrzebujemy do wyprodukowania materiału wybuchowego z trotylu?
Napiszę więc jeszcze raz, najprościej jak się da. By i wybitny chemik Orliński i każdy laik – jak ja – zrozumieli. Znaleziono trotyl. Kropka. Znaleziono też inne substancje, w tym składowe materiałów wybuchowych. Weźmy ZA PRZYKŁAD taki heksogen (RDX). Czy możemy o nim powiedzieć, że jest materiałem wybuchowym? Tak. A czy możemy powiedzieć, że jest składową materiału wybuchowego? Możemy, jeśli mówimy np. o C4 czy semteksie. Podobnie rzecz ma się z pentrytem (PETN). Orliński doskonale o tym wie, bo sam na temat semtexu się wymądrza.
Orliński broni też CLKP i metodologii zastosowanej przed laty w tym laboratorium, nam zarzucając ignorancję. Przy okazji zarzuca więc też ignorancję profesorom chemii Kamieńskiej-Treli i Szymańskiemu, a także ekspertom z laboratorium karabinierów w Rzymie, którzy podobnie jak polscy naukowcy robili wielkie oczy na sposób pracy CLKP w tej sprawie. Na czym polegała manipulacja policyjnej jednostki w 2013 r. najbardziej szczegółowo napisałem tu:
Ta publikacja to złapanie biegłych z CLKP za rękę. Ich przyznanie się do winy. Dlatego dziś możemy pytać: czy wreszcie za to odpowiedzą?
I można uważać się za najlepszego chemika i najfajniejszego publicystę, a tej grandy nie da się obronić. Panie Wojtku, po prostu się nie da. Ale starania zawsze należy docenić ;)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/439701-to-byly-materialy-wybuchowe-w-odpowiedzi-orlinskiemu