Na łamach nowego numeru „Sieci” dziennikarze ujawniają sensacyjne doniesienia z brytyjskiego laboratorium badającego szczątki wraku Tu-154M. Angielscy eksperci przebadali kilkadziesiąt spośród ponad 200 próbek przekazanych przez Prokuraturę Krajową w maju 2017 r. Na zdecydowanej większości z nich znaleziono ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych. Jak się dowiadujemy, chodzi o trotyl, ale też inne składowe – piszą Marek Pyza i Marcin Wikło.
W artykule „Anglicy znaleźli trotyl” Marek Pyza i Marcin Wikło publikują najnowsze informacje dotyczące katastrofy smoleńskiej, do których udało im się dotrzeć:
To informacja skrywana przez śledczych. Dowiedzieliśmy się jednak, że przed kilkoma tygodniami do polskiej prokuratury nadeszło pismo informujące o cząstkowych wynikach badań prowadzonych w Forensic Explosives Laboratory (FEL), podległej brytyjskiemu ministerstwu obrony jednostce specjalizującej się w badaniach kryminalistycznych związanych z materiałami wybuchowymi.
Dziennikarze piszą, że na zdecydowanej większości z nich (przebadanych już próbek – red.) znaleziono ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych. Jak się dowiadujemy, chodzi o trotyl, ale też inne składowe. Pyza i Wikło analizują:
Jakie znaczenie dla śledztwa i ustalenia przyczyn katastrofy ma informacja o odnalezieniu za granicą śladów trotylu oraz innych substancji? Kolosalne. Choć na stawianie ostatecznych hipotez wciąż jest za wcześnie. Przed laty w tej sprawie kuszono się o definitywne rozstrzygnięcia, mimo że materiał dowodowy mocno je podważał. Dlatego warto się wstrzymać z jednoznacznymi opiniami do momentu przeprowadzenia wszystkich analiz. Gdy spłyną wszystkie wyniki, prokuratorzy zajmą się ich interpretacją. Być może tylko w tym celu powołają kolejnych specjalistów z zagranicy. To standardowa praktyka.
Wikło i Pyza zauważają także, że śledztwo smoleńskie nie skończy się szybko. […] trzeba się liczyć z tym, że postępowanie potrwa jeszcze nawet kilka lat.
W artykule „Koalicja Głupich Kroków” Stanisław Janecki pisze na temat braku spójności światopoglądowej antypisowych polityków.
Wspólnota programowa jest tak ogólnikowa, iż nie wiadomo, jak koalicja ma się przedstawiać na zewnątrz. Oczywiste spoiwo, jakim jest idea antypis, to za mało. Podobnie jak ogólniki o obronie Unii Europejskiej przed siłami ją rozsadzającymi.
Autor dostrzega również niezadowolenie wielu liderów Platformy Obywatelskiej z obsadzania miejsc na listach do europarlamentu. Wielu z nich zostało pominiętych. Stało się tak przez zadawnione urazy Schetyny wobec takich polityków jak Danuta Hübner, Barbara Kudrycka, Bogdan Zdrojewski, Michał Boni, Julia Pitera, Elżbieta Łukacijewska czy Waldy Dzikowski. Według autora niechęć w PO do Schetyny często eksploduje wyzwiskami. Opisuje też konflikt między Grzegorzem Schetyną a Radkiem Sikorskim.
Wedle moich informacji przewodniczący PO bardzo źle zareagował na peany i pokłony oddawane przez Radosława Sikorskiego Donaldowi Tuskowi, gdy już wymienił byłego szefa jako jedynkę w województwie kujawsko-pomorskim.
W wywiadzie przeprowadzonym przez Jacka Karnowskiego z prof. Ryszardem Legutko („Rządzący dziś Unią są w panice”), eurodeputowany komentuje globalny trend atakowania wszystkich i wszystkiego, co nawet w najmniejszym stopniu interpretowane jest jako zagrożenie „wolności” i „tolerancji”. Wskazuje jednakże, że reżyserowane manifestacje nie są jeszcze bardzo obecne w polskiej rzeczywistości:
– Rzeczywiście, są sprawy, które zostały nam oszczędzone. Nie było u nas publicznego, zbiorowego płaczu, a w Stanach był taki po wyborze Trumpa. Nie ma wyrzucania z uniwersytetów czy wytupywania przez studentów nielubianych przez towarzystwo naukowców, choć już pewne sygnały da się zauważyć. Czy to jest reżyserowane? Nie, ale na pewno od pewnego czasu obserwujemy w całym świecie zachodnim ugruntowywanie się monopolu politycznego. Powstał system miękkiego, lecz niezwykle dotkliwego despotyzmu sprawowanego przez tzw. główny nurt. Kto nie należy do głównego nurtu, musi być albo faszystą, albo wariatem, albo złodziejem. (…) Ta elita intelektualna, która i na świecie, i w Polsce tworzy język i pojęcia wykorzystywane później przez polityków, nie uczy się ani nie wyciąga wniosków. Niby wiedzą, że nie powinno się nakręcać bez końca emocji politycznych, niby wiedzą, że oponentów politycznych nie można traktować jak wrogów, że trzeba się „pięknie różnić”, a robią dokładnie odwrotnie. To oczywiście jest poparte argumentem, który sprowadza się do takiego twierdzenia: „My jesteśmy zwolennikami i reprezentantami różnorodności, a wy jej wrogami, więc zamknijcie wasze wredne pisowskie mordy”. To ma usprawiedliwiać to latanie z maczugą, którą okłada się każdego przeciwnika
— zauważa Ryszard Legutko .
Rafał Porzeziński rozmawia z ks. dr. Markiem Dziewieckim, doktorem psychologii („Gdy seks staje się bogiem”) na temat coraz bardziej nagłaśnianych działań ruchów LGBT, które zyskują orędownika i promotora we władzach polskich miast. Dziewiecki zauważa, że ludzie, którzy stali się zniewoleni popędem i seksualnością, którzy publicznie chwalą się swoim wyuzdaniem, chcą być wychowawcami dzieci. Wskazuje na całe spektrum środowisk związanych z LGBT+, gdyż to nie tylko lesbijki, geje, biseksualiści i transseksualiści, lecz także mniejszości seksualne, m.in. pedofile, zoofile czy nekrofile. Ksiądz Dziewięcki stwierdza, że nie rozumie też osób popierających seksualizację w ramach ideologii LGBT. Jego zdaniem to oczywiste, że działacze tego środowiska publicznie kpią z Boga i człowieka, z małżeństwa i rodziny, z wychowania dzieci i troski o przyszłość ludzkości.
Ksiądz Dziewiecki ubolewa, że tak mało jest zdecydowanej krytyki tej niebezpiecznej ideologii:
Uważam, że demaskowanie perwersyjnych zamysłów tych środowisk to moralny obowiązek każdego, kto odróżnia ludzi od zwierząt, miłość od popędu i pożądania, a małżeństwo od związków opartych na erotomańskiej zasadzie współżycia kogokolwiek z kimkolwiek i jakkolwiek.
Duchowny stwierdza, że aktywiści LGBT zawsze przegrają w merytorycznej dyskusji na argumenty i dlatego od niej uciekają.
Zamiast tego stosują terror słowny i wprowadzają cenzurę. O ludziach, którzy mają odwagę mówić o oczywistych faktach, np. o powiązaniu czynnego homoseksualizmu z erotomanią, chorobą AIDS czy z pedofilią, wyrażają się w sposób wulgarny i skrajnie agresywny.
O frankowiczach, obligatariuszach GetBacku, przejęciu Radia ZET przez Agorę, biurokracji i innych istotnych dla konsumentów tematach Marek Niechciał, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w rozmowie z Edytą Hołdyńską („Urząd jak prokuratura”). Zapytany o naruszanie interesów klientów np. w kwestii wprowadzania ich w błąd, stwierdza:
– Nie można tego ocenić bez zbadania sprawy. Przede wszystkim sprawdzenia, jakie informacje otrzymał konsument. Na ile były one wprowadzające w błąd. Być może ta sprawa jest już analizowana przez Urząd Komunikacji Elektronicznej, któremu operatorzy telekomunikacyjni podlegają. Pamiętajmy, że jest cały system ochrony konsumentów. Jeżeli klient czuje się wprowadzony w błąd, to na pierwszym etapie w ocenie sprawy zawsze pomoże rzecznik konsumentów, który wspiera w indywidualnych przypadkach.
Jednym z najważniejszych zadań UOKiK jest ochrona konsumentów przed zmowami cenowymi. Niechciał, na przykładzie działań producentów cementu oraz rynku ciepłowniczego opowiada, jak wyglądają prace śledcze Urzędu:
– Najbardziej znany sposób złamania prawa antymonopolowego to dogadanie się co do ceny usług. Koronnym przykładem, który zawsze podajemy, by wytłumaczyć, jak szkodliwa może być wieloletnia zmowa cenowa, jest kartel cementowy. Producenci cementu dogadali się, że będą kolejno podnosić ceny. Tak, żeby zachować udziały w rynku. Tu było wiele lat nielegalnej praktyki i skuteczne działanie naszego urzędu w postaci wysokich kar. Teraz w Warszawie podejrzewamy inny rodzaj zmowy. Naszym zdaniem mogło dojść do podziału rynku ciepła. Zarzuty postawiliśmy czterem firmom i dwóm menedżerom. Podejrzewamy, że zmowa polegała na umówieniu się, że nie będą sobie wchodzili w drogę – jeden będzie działał na rynku sprzedaży, inny na rynku produkcji ciepła. Podejrzewamy, że praktyka ta mogła trwać od 2014 r. (…) W przypadku firm ciepłowniczych z Warszawy na początku uzyskaliśmy pozwolenie od sądu na przeszukanie. W tej sprawie zebraliśmy ponad 1,7 tys. dowodów elektronicznych oraz 300 papierowych. Uzyskaliśmy je dzięki kontrolom w siedzibach zmawiających się. Mając zabezpieczone dowody, tak jak prokuratura analizujemy je i szukamy antykonkurencyjnych działań. Tak wygląda nasze à la prokuratorskie śledztwo. Na koniec wydając decyzję, stawiamy coś w rodzaju aktu oskarżenia. W sprawie warszawskiej zmowy cenowej jesteśmy na etapie stawiania zarzutów, czyli wszczęcia postępowania antymonopolowego, które może zakończyć się karą maksymalnie do 10 proc. obrotów dla firm.
W nowym wydaniu „Sieci” także ciekawe komentarze bieżących wydarzeń pióra Katarzyny i Andrzeja Zybertowiczów, Jerzego Jachowicza, Jana Pospieszalskiego, Wiktora Świetlika, Aleksandra Nalaskowskiego, Witolda Gadowskiego, Wojciecha Reszczyńskiego, Krzysztofa Feusette’a, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego czy Marty Kaczyńskiej.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 25 marca br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/439367-w-nowym-numerze-sieci-a-jednak-byl-trotyl