Gubimy się w szczegółach i emocjach. A Rosjanie genialnie się okopali, zdążyli wyprodukować film o Smoleńsku, pracują nad opinią społeczną w kraju i za granicą, zmęczyli wszystkich, skłócili Polaków w tej kwestii - same sukcesy, można powiedzieć
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ewa Kochanowska, żona śp. Janusza Kochanowskiego, Rzecznika Praw Obywatelskich, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
wPolityce.pl: Mimo, że wiemy, jak ze stroną polską od ponad ośmiu lat postępują Rosjanie, wszyscy oczekiwali chyba, że pozwolą oni polskim prokuratorom w jakimś zakresie badać wrak Tu-154M. Materiał Marka Pyzy i Marcina Wikło, pokazywany w telewizji wPolsce.pl, przeczy temu jednak. Jak Pani sądzi, dlaczego Rosjanie praktycznie na nic polskim śledczym nie pozwolili?
Ewa Kochanowska: Panowie Marek Pyza i Marcin Wikło określeniem „Smoleński spektakl Putina” znakomicie podsumowali nie tylko ostatni pobyt polskich prokuratorów w Smoleńsku, lecz także to, z czym faktycznie mamy do czynienia od 10 kwietnia 2010 roku. Od pierwszego dnia katastrofy mamy do czynienia z agresywną działalnością propagandową. Nigdy nie miałam w stosunku do Rosjan żadnych oczekiwań. Zawsze też wiadomo było, że nic z kontaktów z Rosjanami nie wyniknie. Zabawy z Rosjanami w ciuciubabkę do niczego nie prowadzą. Widzę, że temat Smoleńska służy do rozgrywania Polaków i korzystnych dla Rosjan akcji propagandowych. To nie są rewelacje, tylko moim zdaniem potwierdzenie tego, co wiemy od dawna. Rosjanie bardzo sprawnie przeprowadzili zabezpieczenie propagandowe Smoleńska i tego się trzymają. Naszym obowiązkiem jest formalnie dochodzić swoich praw, natomiast każdy ruch Rosjan wskazuje na to, że nigdy nie mieli, nie mają i nie będą mieli zamiaru ustąpić w sprawie Smoleńska. To jest naiwność sądzić, że oni nam coś udostępnią.
Przygotowanie prokuratorów było bardzo skrupulatne, do Smoleńska pojechali specjaliści m.in. z żandarmerii wojskowej i policji. To Panią zbudowało?
Jestem zadowolona, bo polscy prokuratorzy pojechali przygotowani i chcieli przeprowadzić badania na miarę czasu. Ten wyjazd, sposób traktowania prokuratorów, to zresztą nie pierwszyzna, bo tuż po katastrofie z relacji prokuratorów wynikało, że także nie mieli do niczego dostępu. Zostali zamknięci w jakiejś szopie, gdzie nie pozwolono im niczego badać. My zrobiliśmy to, co powinniśmy byli zrobić dla celów procesowych, ale niestety robimy to tylko do pewnego momentu. Możemy wciąż wskazywać na horrendalne zachowania Rosjan, na ich propagandowe zabiegi i sztuczki. A moim zdaniem powinniśmy zrobić jednak coś innego.
Co?
Jedyna rzecz, licząca się prawnie na arenie międzynarodowej to raport MAK. A my mamy wystarczającą ilość materiału, żeby zdelegalizować jedyny oficjalny dokument, jaki mają Rosjanie, czyli właśnie raport MAK. Wiem, że istnieją takie sposoby. Jeżeli podkomisja do badania katastrofy smoleńskiej bierze pełną odpowiedzialność za to, co przedstawiła w swym raporcie, to można zdelegalizować raport MAK na podstawie błędów formalnych, które zostały popełnione przy jego tworzeniu oraz na podstawie fałszywych danych, które tam są wprowadzone. I to jest moim zdaniem jedyna droga.
Kto powinien to uczynić?
Jeżeli nie znajdzie się w tym kraju nikt, to zrobią to rodziny.
Dlaczego podczas wizyty polskich prokuratorów dopuszczono do nich dziennikarzy rosyjskich, a polskich nie?
To chyba jasne. Rosyjscy dziennikarze wyprodukowali przekaz zgodny ze „smoleńskim spektaklem Putina” i dopisali do niego kolejny akt. A tych, którzy chcieliby wygwizdać przedstawienie lepiej zawczasu nie wpuścić do teatru. Gwizdy na widowni nie są mile widziane. Dajmy więc sobie z Rosjanami spokój, róbmy to, co do nas należy. To, co powinniśmy zrobić, czyli zdelegalizować na świecie oficjalnie raport MAK.
To znaczy, że wyprawa polskich prokuratorów nie miała sensu?
Miała sens. Uważam, że pokazała dwie rzeczy. Przede wszystkim, że podchodzimy poważnie do badania katastrofy, po drugie że mamy możliwości, by ją zbadać. Rosjanie sugerowali poza tym, by Polacy przyjechali i badali wrak. Słyszałam takie wypowiedzi rzecznika rosyjskiego rządu i innych osób. Zobaczyliśmy więc po raz kolejny, jak słowni są Rosjanie i co według nich znaczy dopuszczenie Polaków do badania wraku. To jest kolejna zasłona, która spada z tego oszustwa.
Czy prawda o tym, że nie dopuszczono polskich prokuratorów do badania wraku tupolewa powinna przebić się na arenie międzynarodowej?
To są detale. Przestańmy się nimi zajmować i bezproduktywnie ekscytować Smoleńskiem. To już się wypaliło, teraz jest czas na międzynarodowe działania prawne. Życzyłabym sobie, by w ten sposób teraz postępować. My tymczasem nadal gubimy się w szczegółach i emocjach. A Rosjanie genialnie się okopali, zdążyli wyprodukować film o Smoleńsku, pracują nad opinią społeczną w kraju i za granicą, zmęczyli wszystkich, skłócili Polaków w tej kwestii - same sukcesy, można powiedzieć. Moją największą złość budzi fakt, że od 8 lat trwająca walka o prawdę o Smoleńsku nie ma konsekwencji merytorycznych. Zajmijmy się wreszcie meritum sprawy. Jeśli uda nam się delegalizacja raportu MAK, to będzie to duży krok naprzód.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/411554-nasz-wywiad-kochanowska-zdelegalizujmy-raport-mak