Merta dla wPolityce.pl: "Nie spodziewałam się, że Donald Tusk powie, iż jego człowiek ponosi winę za złe przygotowanie tej wizyty"

Magdalena Merta, żona śp. ministra Tomasza Merty, który zginął w katastrofie smoleńskiej zauważyła w rozmowie z portalem wPolityce.pl, że Donald Tusk niczym jej nie zaskoczył zeznając w sądzie jako świadek w procesie Tomasza Arabskiego.

CZYTAJ WIĘCEJ: RELACJA. Tusk przed sądem: Chodziło o to, by fotoreporterzy zrobili ładne zdjęcia. To cała tajemnica rozmowy na molo

Nie spodziewałam się, że Donald Tusk powie, iż jego człowiek ponosi winę za złe przygotowanie tej wizyty. Czy mógł zostać bardziej przyciśnięty do muru? Zapewne tak

— zauważyła Magdalena Merta.

Jej zdaniem, bez względu na to, co myślimy o tym co stało się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010, należy zbadać tryb przygotowania tego wyjazdu i wykryć ewentualne zaniedbania.

Bo jeśli to był zamach, to ktoś miał obowiązek sprawdzić ten samolot pod względem pirotechnicznym. Jeżeli to był wypadek, to miał obowiązek zadbać o dobry stan techniczny samolotu. A jeśli to  była wina pilotów, to ktoś miał obowiązek zadbać o to, by za sterami tego samolotu siedzieli wykwalifikowani ludzie. W każdych więc okolicznościach - niezależnie od intuicji, co się tam stało -należy takie przesłuchania prowadzić

—dodała żona śp. Tomasza Merty.

Merta odniosła się również do atakowania przez Tuska śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że „prowadził własną politykę zagraniczną”.

Jest to nieprawdziwe, ale też rozumiem, że taka przyjęta została linia obrony. Trudno się dziwić ludziom, jak są atakowani, że bronią się w każdy możliwy sposób

—stwierdziła.

Według niej tym, co mogłoby przemawiać w jakiś sposób na obronę Tuska byłby fakt, gdyby te wszystkie rzeczy, których nie dopełniono 10 kwietnia, były również niedopełnione 7 kwietnia.

Tylko 7 kwietnia nie było mgły i lotnisko było doposażone, bo lądował tam Putin. To lotnisko rzeczywiście wygląda strasznie i bardzo prymitywnie. Mam jednak wrażenie, że gdyby nie nadawało się zupełnie do użytku, to Rosjanie nie dopuściliby do tego, żeby Putin na nim lądował. Bo jeśli lot z 10 kwietnia był tak samo niechlujnie przygotowany jak ten z 7 kwietnia- a wtedy Tusk wsiadł na pokład samolotu- to znaczyłoby, że nie miał powodu przypuszczać, że grozi mu jakieś niebezpieczeństwo

—stwierdziła Merta.

CZYTAJ TAKŻE: NASZ WYWIAD. Waszczykowski o Tusku: „Szokujące było zachowanie oskarżycieli. Sprawiali wrażenie zupełnie nieprzygotowanych”

not. PCz