Ja myślę, że były to lata przede wszystkim trudne. W odróżnieniu od sytuacji,w której traci się bliską osobę i ten cykl jest normalny – jest ból, on z upływem czasu mija i następuje pogodzenie się ze stratą, tak u nas dochodził kontekst bardzo mocnego sportu politycznego i bardzo mocnych emocji negatywnych, które temu towarzyszyło, niemal nienawiści części społeczeństwa do nas
– powiedział na antenie wPolsce.pl, Paweł Kurtyka, syn śp. Janusza Kurtyki
Być może spór nie jest tak ostry, gdy był znacznie ostrzejszy, teraz jest znacznie złagodzony i się z tego cieszę, ale jednak istnieje i utrudnia osobiste zmierzenie się z tą tragedią. Mam niestety poczucie, że ta sprawa jest bardzo trudna dla dużej części rodzin ofiar. Niektórzy się wycofują, nie chcą mieć nic wspólnego i z publicznym wymiarem tej tragedii, inni wręcz odwrotnie
– podkreślił rozmówca Marcina Wikły.
Byliśmy przyzwyczajeni, że trwał na niego permanentny atak ze strony nieprzychylnych mu środowisk
– przyznał Paweł Kurtyka.
Traci się osobę bliską, autorytet, wsparcie, kontakt… Jest to niepowetowane i to bardzo indywidualny wymiar, który przeżywa każda osoba
– tłumaczył gość telewizji wPolsce.pl.
Ciężar (…) pozostanie z nami do końca życia – wymiar osobisty i wymiar konfliktu społecznego, który istnieje wokół tego wydarzenia. Czuję się obciążony dodatkowo tym ciężarem niż tylko tym, co wynika z osobistego wymiaru
– podkreślił syn śp. Janusza Kurtyki.
Rozmówca Marcina Wikły przyznał, że nie rozumie konfliktu wokół sprawy pomnika smoleńskiego.
Wybrzmiał uniwersalizm śmierci, zrównanie, bo w codziennej debacie bardzo podkreślany jest prezydent i kilka osób, ale dla pozostałych pozostaje mało miejsca w przestrzeni pamięci. To ważne pokazuje, że ci ludzie lecąc w tym samym celu oddaniu hołdu ofiarom Katynia są po prostu równi i to powinno być tym, co jednoczy
– zaznaczył.
Zapytany o pomnik smoleński na pl. Piłsudskiego, przyznał:
Trudno dyskutować, gdy to stoi. Uważam, że pomnik światła z architektonicznego punktu widzenia i symbolicznego byłby lepszy, ale dobrze, że doszło do tego upamiętnienia w ogóle. To niesamowite, że trzeba było czekać 8 lat na ten pomnik, choć powinno zależeć na to każdemu w Polsce, bo to pewne uniwersum. Wszystkim, powinno zależeć, żeby to powstało szybko.
Paweł Kurtyka zwrócił również uwagę na misję jego ojca.
Ojciec był naukowcem z krwi i kości, choć przypisywano mu różne epitety. Jego to bardzo bolało, bo nie czuł się ani lustratorem,a ni inkwizytorem, jak zilustrował go tygodnik „Nie”. Czuł się naukowcem, czuł, że musi napisać prawdę
– podkreślił.
W rozmowie pojawił się również temat raportu dotyczącego przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Jest oczekiwanie, że te zespoły będą wypuszczać pewnego rodzaju dane. To, co może zamknąć ten spór, to jest to, żeby zostało przyjęte w niepodważalny sposób przez większość społeczeństwa. Żeby tak zostało przyjęte, musi być to pokazane nie na wiarę
– powiedział Paweł Kurtyka.
Tu nie ma co wierzyć, tylko trzeba dowieś naukowo w tym raporcie w taki sposób, żeby można było przeczytać w streszczeniu, które nie będzie tezą, ale zestawieniem faktów (…), by ludzie mogli to przeczytać i każdy z nas mógł indywidualnie to rozpatrzyć. Wokół katastrofy było tka dużo manipulacji i kłamstw i trudno będzie, żeby ktoś brał to na wiarę, każdy z nas będzie musiał „włożyć palec” i sam się o tym przekonać
– tłumaczył gość telewizji wPolsce.pl.
Droga do zakończenia sporu o przyczynę katastrofy leży w rzetelnym udokumentowaniu
– podkreślił syn śp. Janusza Kurtyki.
Największą trudnością, dla mnie osobiście, są ci wszyscy pośrednicy, którzy przekazują te dane
– dodał.
gah
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/389577-syn-sp-janusza-kurtyki-dla-wpolscepl-ciezar-pozostanie-z-nami-do-konca-zycia-towarzyszyla-nam-nienawisc-czesci-spoleczenstwa