W ostatnich ośmiu latach często słyszeliśmy zdanie o tym, że 10 kwietnia nas przeorał. Że nas zweryfikował. Nas – Polaków. Ale i nas – nasze państwo, które w tę tragiczną sobotę przystąpiło do najtrudniejszego od dekad egzaminu. W każdą rocznicę katastrofy przeglądamy się w zwierciadle polskości. Z każdym rokiem widać w nim więcej.
Nie sposób szukać odpowiedzi na te pytania bez szerokiego spojrzenia na całe osiem lat. Na egzamin kompletnie oblany przez władze z roku 2010, a nawet 2009, bo wtedy przecież zaczęła się rządowa gra przeciw prezydentowi, dramatycznie zwieńczona w Smoleńsku. Na dyplomatyczną grandę wyłaniającą się z dokumentów MSZ i KPRM, dowodzącą poddańczej postawy rządu wobec wrogiego mocarstwa i brak jakiegokolwiek zainteresowania wsparciem sojuszników. Na aparat ścigania i system sądowy, odwrócone plecami do sprawiedliwości, jawnie kpiące z przepisów prawa. Na abdykujące z wypełniania swojej misji media – zaklejające sobie usta, by przypadkiem nie padło z nich żadne niebezpieczne dla władzy pytanie i drwiące z tych, którzy te pytania ośmielali się stawiać.
Nie zapomnimy tego wszystkiego. Musimy o tym pamiętać. Bo naszym zadaniem jest budować lepszą, silniejszą, sprawiedliwszą Polskę. Państwo, które będzie rozumiało stratę, jaką poniosło; które będzie potrafiło docenić swoich wielkich obywateli (m.in. stawiając im pomniki i dobrze, że wreszcie tego doczekaliśmy, ale przede wszystkim wypełniając ich obywatelski testament); które otoczy troską najbardziej tragediami dotkniętych, a nie się na nich wypnie; które nie dopuści do następnej takiej katastrofy; które będzie świadome swojego potencjału, podmiotowości i obowiązków, jakie trzeba wypełnić, by zbudować silną pozycję międzynarodową.
Budowa takiego państwa trwa.
Wspominamy dziś tych, na których powinniśmy spoglądać, by uczyć się takie państwo budować. Lecha i Marię Kaczyńskich, Ryszarda Kaczorowskiego, Annę Walentynowicz, wszystkich wspaniałych generałów, Janusza Kurtykę, Sławomira Skrzypka, Władysława Stasiaka, Zbigniewa Wassermanna, Janusza Kochanowskiego, Macieja Płażyńskiego, Andrzeja Kremera, Andrzeja Przewoźnika, Arkadiusza Rybickiego, Stefana Melaka, Teresę Walewską-Przyjałkowską, Pawła Janeczka, ks. Romana Indrzejczyka, Janusza Zakrzeńskiego, Natalię Januszko…
Nie wymienię tu wszystkich… Cała lista pasażerów robi dojmujące wrażenie. Po raz kolejny zdajemy sobie sprawę, jak wiele ci ludzie znaczyli dla Polski. Niektórych znaliśmy wszyscy, innych poznaliśmy dopiero po śmierci i dopiero wtedy dowiedzieliśmy się, jak wspaniałymi ludźmi i Polakami byli.
Powiedzieć o nich: państwowcy, to nic nie powiedzieć…
Widzicie ten dysonans: z jednej strony wspominamy, jak oni wypełniali swoje misje, z drugiej - patrzymy na zabawy z dłutem Althamera i łzy Kuźniara, słyszymy od liderów opozycji o „samowoli budowlanej”, a od jednej z ikon dziennikarstwa III RP o „Smoleńsku jako opowieści z porządku polskiego burdelu”.
Wciąż grzęźniemy w błocie ohydy, bezduszności, cynizmu, barbarzyństwa.
Długa droga jeszcze przed nami, byśmy bez wstydu patrzyli w to zwierciadło polskości.
Mamy na niej 96 drogowskazów. Wpatrujmy się w nie. Nie tylko dziś.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/389576-10-kwietnia-to-zwierciadlo-polskosci-co-w-nim-widac-dzis